Pale Saints - The Comforts Of Madness (reedycja)

Jakub OślakPale Saints4AD2020
Z okazji 30 rocznicy premiery ukazała się reedycja jednego z najważniejszych albumów nurtu shoegaze - "The Comforts Of Madness" brytyjskiej grupy Pale Saints.

Muzyka jest pełna cichych arcydzieł, a styl nazywany shoegaze dostarczył ich wyjątkowo dużo. To łącznik między nową falą a rockiem alternatywnym, wąski most, po którym przeszli nieliczni. Takie płyty jak Loveless, Souvlaki czy Nowhere trwale wpłynęły na wielu artystów, a nawet zainspirowały całe późniejsze gatunki. Alternatywny rock brzmiałby inaczej w 2020 gdyby nie My Bloody Valentine i te ściany dźwięku przenikające zmysły jak strumień obcej świadomości i niepohamowany atak snu. Mimo to, jest to muzyka pasjonatów – rzecz względnie niszowa, przeznaczona dla wybranych uszu. I jak to w każdej niszy, tak i tu mamy do czynienia z płytami, które zasługują na szersze rozpoznanie. Przykładem takiego krążka jest The Comforts Of Madness – pierwsza z trzech płyt zespołu Pale Saints, którzy jak wielu outsiderów muzyki stworzyli swoją własną dźwiękową rzeczywistość. Choćby na chwilę. Ta ekipa z Leeds to także jedno z odkryć wytwórni 4AD, która specjalizowała się w poławianiu pereł i ukazywania światu ich czystego talentu bez konieczności podpisywania paktu z diabłem.

30 lat później, 4AD zdecydowało o reedycji tego albumu w postaci remasterowanego, wzbogaconego wydawnictwa, jakiego zwykle dochrapują się bardziej „klasyczne” albumy. Czy to znaczy, że The Comforts Of Madness jest płytą klasyczną, taką którą należy wspominać z nostalgią? Nic z tych rzeczy. Przez 30 lat nie zmieniło się nic; ci artyści są wciąż tak samo niszowi, a ten świat tak samo smutny. Ich styl na tym polega – a fakt, iż jesteśmy społeczeństwem spędzonych, niszowych outsiderów tylko wspiera ich powroty. Uraczyli nas już tym MBV, Slowdive, Mazzy Star, Lush oraz Ride. Nowa rzeczywistość, a muzyka tak samo potężna, świeża, niedostępna i magiczna. Czy to dowód na jej ponadczasowość? A może popularność shoegaze pozostaje niewykorzystanym „zasobem” muzyki? Ten styl zakrzywił czas, idąc równolegle, pomiędzy trendami, przenikając do serc późną nocą, gdy MTV decydowało się na emisję tych klipów: ze stoicką, nieśmiałą młodzieżą o dziwnych fryzurach i nieobecnych spojrzeniach, prezentujących coś innego od gniewu grunge’u czy ekstazy acid house.


O powrocie Pale Saints do grania nie ma mowy. To zamknięta historia i nawet jej twórcy przyznają, że była to tylko przygoda. Ale Pale Saints to dla jednych obiekt kultu, a dla innych zupełna zagadka. Ta oto reedycja skierowana jest do obu tych grup: ci, co znają The Comforts Of Madness na pewno będą zaskoczeni jak inaczej brzmią wypełniające bonusowy krążek wersje demo tych piosenek; a ci, dla których to enigma, poza tą cudowną okładką, będą mogli także poznać tą muzykę zupełnie od nowa. Te dźwięki, ten pomysł, ta wrażliwość i ta melancholia pozostaje uniwersalnym uczuciem, poza wpływu czasu. Wtedy słuchacze byli ofiarami dyktatu medialnego, z których większość zwyczajnie nie miała dostępu to rzeczy podziemnych, niszowych; dziś, można chwytać wszystko samodzielnie, i swoją drugą szansę dostają zarówno pechowe zespoły, jak i słuchacze, którzy nadrabiają zaległości. The Comforts Of Madness nadal czaruje i wciąga melodyjnością i smutkiem, głosem Iana Mastersa, tym własnym tempem, zadumą, melancholią, tą przebojowością zderzoną z żywiołem i magią chwili.

Te płyty wydawane po latach są formą dialogu między pokoleniami. Dzisiejsi zagubieni nastolatkowie odnajdują zagubienie rodziców, wujów i ciotek – i dostrzegają w nim lustrzane odbicie. To artefakt z innego czasu, o innym tempie życia, innym modus operandi, które jakże doskonale odnajduje się tu i teraz. Bez Pale Saints i tamtego pokolenia shoegaze nie byłoby takich zespołów jak A Place To Bury Strangers, Deafheaven, Beach House, Jesu czy M83. Kto wie, czy bez shoegaze przeżywalibyśmy wzlot i upadek post-rocka, a także renesans rocka psychodelicznego. To wszystko naczynia połączone, Pale Saints także skądś przyszli i ktoś inny sprawił, że sięgnęli po gitary i pokrętła. Warto z nich skorzystać i przekonać się, jak wiele muzyki z przeszłości nadal czeka na swoje odkrycie. Może w następnej kolejności znajdą się chętni na przypomnienie takich formacji jak Love & Money, The Records, The Railway Children, The Bodines, The Go-Betweens… Może i współczesna alternatywa taka jak Medicine Boy, Sonic Jesus czy The Black Ryder nie będzie musiała czekać 30 lat na szersze odkrycie.

Polityka prywatnościWebsite by p3a

Używamy plików cookie

Ta strona używa plików cookie - zarówno własnych, jak i od zewnętrznych dostawców, w celu personalizacji treści i analizy ruchu. Więcej o plikach cookie