Lata 90 w muzyce miały wiele interesujących obliczy, które jednakże od tamtej pory w większości pokryły się pajęczyną. Był grunge, był uliczny hip-hop, był brit-pop, była alternatywa i europejska taneczna tandeta; wreszcie, była elektronika. To był jej czas - od rave'ów na ekstazie przez chill-out i ambient, po jungle, trip-hop i woltyżerkę na samplach. To wszystko poznikało, lub zamieniło się w relikt, wykopalisko, w najlepszym razie obiekt nostalgii. Pionierskie style elektroniki, nazywane dla uproszczenia nowymi brzmieniami, odeszły w niebyt. Najwięksi ówczesni producenci, DJ'e i domorośli dłubacze, obok których nie przeszli obojętnie nawet David Bowie czy Madonna, wrócili do podziemnych korzeni. Przykładów nie zacznę nawet wymieniać; grunt, że duet Lamb z Manchesteru do tej grupy należał. Rok 1996 i debiutancka płyta, miks gorącego wówczas drum'n'bassu i chłodnego acid jazz, poetycki głos Louise Rhodes kontrastujący z poszukującą elektroniką, mimowolny przebój "Górecki"... Być może nie byli zbyt nowatorscy - czerpali bez opamiętania ze wszystkiego co ich otaczało - ale zapisali się w umysłach jako rzecz stylowa, relaksująca, elektryzująca, malownicza i niebanalna. Muzyka elektroniczna jest symbolem postępu technologicznego - wyjątkowo szybko ulega dewaluacji. To, co przed chwilą brzmiało nowocześnie, jutro idzie w kąt, jak zabawka która się znudziła lub zepsuła na zawsze. Poza tym, sąsiedzi mają lepsze, nowsze - więc trzeba znowu ruszyć na poszukiwania. Wydawało się, że Lamb podzieli los tych zabawek, chociaż usiłowało przetrwać. Oto rezultat kolejnej takiej próby.
The Secret Of Letting Go brzmi jak łabędzi śpiew duetu i nie chodzi tu tylko o sam tytuł, ale o brzmienie, które pozornie nie wnosi do osiągnięć Lamb nic nowego, a jednak porywa pięknem i świeżością. Jestem zaskoczony jak to wszystko do siebie pasuje. To jest jak nowa odsłona tej samej gry video, oddalona od pierwowzoru o ponad 20 lat. Słychać znajome, tropikalne trąbki, znowu wiercą w nas połamane drumy, czuć ciężkie wyładowania syntezatorów i wszelkiego rodzaju cyfrowych modulacji dźwięków; nade wszystko, porywa głos Lou Rhodes, kiedyś przypominający Bjork, lecz z własną niepodważalną tożsamością (tej samej klasy co Tracy Thorn, Beth Gibbons, Goldfrapp i Karin Dreijer). Niby to samo, a jednak inaczej; da się tu wyczuć echo współczesności, którą Lamb zawsze słuchali z uwagą.
Są głębokie wyładowania basu i ciężko posuwający się rytm. Jest miasto ("Illumina"), jest rap ("Moonshine"), jest zachwyt krajobrazem ewoluującego świata ("Armageddon Waits"), jak i pokłon przed zachodzącym słońcem ("Phosphorus"). Mimo iż obcujemy z elementami elektroniki dynamicznej, to jednak są one ułożone w ilustracyjne kompozycje, w których świat przesuwa się nam jak na przeźroczach. To, co zawsze było siłą Lamb obowiązuje i tu - wielobarwność i różnorodność. Każda z piosenek jest odrębną opowieścią i chociaż czasami trudno je do siebie dopasować, to jednak tworzą niesamowitą, kalejdoskopową opowieść. Nic tu nie brzmi jak naznaczone czasem, gustami ani koncepcyjnością; to szczery i niewymuszony ciąg dalszy, który docenią zarówno fani Lamb, jak i zupełnie nowe dusze.
O sile tego albumu świadczy nie tylko kontynuowanie klimatu z lat ubiegłych, ale impuls do ponownego ich odkrycia. Kompaktowy krążek z debiutanckim Lamb stoi u mnie na najniższej półce, bardziej w zasięgu kota, niż moim. Po przesłuchaniu The Secret Of Letting Go chciałem jak najszybciej skonfrontować swoje obserwacje z dawną sympatią, o którą mówiąc wprost przestałem dbać (podobnie jak Leftfield, Tosca, Autechre, Royksopp, DJ Shadow, Amon Tobin i dziesiątki innych). I byłem zaskoczony, jak ta stara płyta świetnie brzmi! Być może Lamb nigdy nie przynależyli w stu procentach do tamtych czasów, a być może po cichu je wyprzedzili. Grunt, że The Secret Of Letting Go stawia tego pionka z powrotem na planszy i każe obserwować jego kolejne posunięcia z radością i oczekiwaniem na więcej. Gdy cały świat nie przestaje hołubić styl śpiewu Florence Welsh, spory ułamek tego zachwytu należy się właśnie Lou Rhodes, z jej bardziej domową barwą i intymną ekspresją, osobistą i liryczną. Tym bardziej, że tak jak wspomniałem wyżej - The Secret Of Letting Go brzmi jak płyta, którą duet chciałby zamknąć swoje sprawy, pokazując po raz ostatni, że potrafi wyciąć z muzyki coś magicznego, tajemniczego i nietuzinkowego. Z drugiej zaś strony, może być zupełnie nowym początkiem, czymś co Lamb próbują schwytać od kiedy wrócili przed kilkoma laty do czynnego grania i pisania. Tak czy owak, to znakomita płyta, która przynesie swoim słuchaczom dużo radości, oraz może mocno zaskoczyć tych, którzy zarówno zawiedli się ostatnim UNKLE i Aphexem, jak i wciąż czekają na Godota z Bristolu.
Były gitarzysta grupy Genesis wróci do Polski na dwa koncerty, które odbędą się w maju w Toruniu i Gliwicach.
Kruder & Dorfmeister - duet, który zrewolucjonizował brzmienie muzyki elektronicznej lat 90., przyjedzie w lutym na dwa koncerty do Polski.
Mikromusic, Bela Komoszyńska, Bovska i Marcelina nagrały utwór "Jestem Rzeką".
Wczoraj w wieku 64 lat zmarł w Pradze legendarny gitarzysta grupy Killing Joke - Kevin "Geordie" Walker.
Dorian Electra zawita 18 stycznia do warszawskiej Proximy.
Po ponad 40 latach kultowa wytwórnia 4AD postanowiła przypomnieć światu o swoich niemieckich podopiecznych z Xmal Deutschland i ich dwóch najważniejszych albumach.
Wydaniu nowego krążka Willa Oldhama, znanego jako Bonnie ‘Prince’ Billy, będzie towarzyszył podwójny wieczór koncertowy w Warszawie, będący zwieńczeniem jego wizyty w Europie.
Włoska prog-rockowa grupa The Watch przyjedzie za kilka dni do Polski na serię koncertów w ramach trasy, na której gra dwa albumy Genesis: "Foxtrot" oraz "Selling England by the Pound". Z tej okazji na kilka naszych pytań odpowiedzieli: lider, flecista i wokalista Simone Rossetti oraz jego syn, gitarzysta Mattia Rossetti.
Jedna z największych gwiazd amerykańskiego nu-metalu P.O.D. wydała w ubiegłym roku jedenasty album "Veritas", który został przyjęty ciepło przez fanów i krytykę. Obecnie grupa jest na długiej trasie po Europie, którą zakończy 18 kwietnia na wyprzedanym koncercie w warszawskiej Progresji. Z tej okazji wywiadu udzielił nam wokalista i współzałożyciel P.O.D. Sonny Sandoval.
Amerykańska grupa 311 już 11 czerwca wystąpi na swoim pierwszym polskim koncercie w warszawskim grupie Proxima. Będący na rynku od ponad 30 lat zespół z Nebraski, łączy w swojej twórczości brzmienia m.in. alternatywnego rocka, rapu, reggae, funka i metalu. Pozostając jedną z najlepiej sprzedających się kapel rap-rockowych, 311 wciąż poruszają się w wypracowanym przez siebie stylu. W poniższej rozmowie wokalista i gitarzysta grupy, Nick Hexum opowiedział mi o wieloletnim funkcjonowaniu zespołu, wpływach muzycznych i swojej działalności solowej, poruszając jednocześnie kilka wątków funkcjonowania w branży muzycznej na przestrzeni lat.
Amerykański Clutch, zaskoczony przyjęciem przez polską publiczność ubiegłorocznym koncertem na OFF Festivalu, ponownie odwiedzi nasz kraj – 7 czerwca grupa wystąpi w katowickim Mega Clubie. Nasz wysłannik Maciej Majewski miał przyjemność rozmawiać z perkusistą zespołu Jeanem-Paulem Gasterem, który okazał się interesującym rozmówcą.
Zespół Pustki zapełnia pewną pustkę muzyczną od 15 lat. Z okazji jubileuszu opowiedzieli nam m.in. o jubileuszowej płycie, swoich piosenkach i życiu w trasie.
Brytyjscy mistrzowie klimatycznego grania z Tindersticks grają już 30 lat. Dla uczczenia tego jubileuszu zespół wydał płytę "Past Imperfect: The Best Of Tindersticks '92 - '21".
Gdy John Porter zdecydował się opuścić projekt Me And That Man, nie sądziłem, że Adam Darski zdecyduje się pociągnąć temat dalej, samemu. Czy aby na pewno samemu? W tym konkretnym przypadku odejście współpomysłodawcy tematu podziałało na projekt niezwykle ożywczo. Nergal kontynuuje swoje ballady i romanse rodem ze wzgórz północy i piasków południa; a co więcej, nadaje im zupełnie nowy niż dotychczas wymiar.
Ubiegłoroczne święta Bożego Narodzenia już dawno za nami, ale warto wspomnieć o bardzo ciekawej świątecznej płycie amerykańskiego Calexico.
Nowa płyta byłego wokalisty grupy Screaming Trees to jeden z najlepszych albumów w jego dyskografii. Lanegan zaprosił do współpracy całą plejadę znanych i cenionych muzyków.
W ubiegłym tygodniu ukazał się 14 album cenionej amerykańskiej grupy Lambchop. Zapraszamy do lektury naszej recenzji nowego wydawnictwa Kurta Wagnera i spółki.
Calexico należą do pionierów powrotu muzyki alternatywnej do swoich korzeni.
Nowy album brytyjskiej grupy Elbow opisany piórem Jakuba Oślaka.
Lambchop brzmi dziś jak nie z tej epoki. Nienowocześnie, analogowo, ciepło i nostalgicznie. „Flotus” to jednak idealna płyta nie tylko na długie jesienne wieczory.
"Album wart jest uwagi każdego słuchacza, tylko czy każdy słuchacz wart jest tego albumu?" - pyta Jakub Oślak w recenzji nowej płyty Heart & Soul.
Amerykańska grupa Lamb Of God nagrała płytę, która jest echem więziennych przejść jej lidera i wokalisty Randy'ego Blythe'a.
Warszawski projekt Dr.No przypomina się po kilku latach znakomitą ep-ką.