Łącząc czas pomiędzy Tel-Awiwem, Londynem a Los Angeles, stworzyli krążek, który zaskakuje już samym swoim zaistnieniem. Wydawało się, że po umiarkowanie optymistycznej „czwórce” Blackfield skończy na strychu, głównie przez brak czasu Wilsona (solowe płyty, światowa trasa, niekończąca się praca remasteringowa). Tymczasem to Geffen od tamtej pory mozolnie strugał nowe piosenki, czym niewątpliwie zmotywował Wilsona do działania. Przy wsparciu legendy konsolety – Alana Parsonsa, oraz po opóźnieniach wydawniczych – oto jest, „piątka”. Co przynosi, oprócz znajomo wyglądającej okładki?
Tak, ten stary słoik farmaceutyczny widzieliśmy już na froncie ich debiutanckiej płyty. Lasse Hoile, nadworny grafik Wilsona, zdaje się dawać tym samym do zrozumienia, że Blackfield wraca do swoich pierwotnych założeń – idei, która w natłoku pracy miała prawo ulec zakłóceniom. Krążek otwiera sekcja smyczkowa, przywołująca skojarzenia z napisami początkowymi starego kina. Ale już po chwili do akcji przechodzą gitary, perkusja, oraz rockowe klawisze i rzecz staje się jasna. To hołd tradycyjnym piosenkom, które na jakże krótkiej przestrzeni trzech minut usiłują zatrzymać czas. Tu nie ma Porcupine Tree, ani koncepcyjnych progresywnych wizji; tu panuje dyscyplina, sztywny schemat trzech zwrotek i trzech refrenów, oraz drenaż mózgów, aby brzmiało to interesująco.
„Blackfield V” jest płytą niezwykle melodyjną, łagodną, różnorodną, a przy tym wciągającą, przebojową i co najważniejsze – ekscytującą. Można jej słuchać na okrągło, ale od samego początku wyraźnie przebija się kilka kawałków oraz pewna ich wspólna koncepcja. Tak jak zapowiedział słoik z okładki – Wilson i Geffen śpiewają i grają po równo, być może nawet ze wskazaniem na Wilsona. Słuchacz bez trudu dostrzeże tendencje obu muzyków do podkreślania swoich indywidualności. „Family Man” oraz „How Was Your Ride?”, śpiewane przez Wilsona, mogłyby bez trudu wskoczyć na płytę Porcupine Tree. Z kolei „Sorrys” i „We’ll Never Be Apart” Geffena to bardziej amerykańskie, południowe brzmienie, kojarzące się z chociażby z Dave’m Matthewsem lub Hootie & The Blowfish.
Na przekór temu wszystkiemu wychodzą jednak i słabsze momenty płyty. Mam tu na myśli przede wszystkim „October”, egzaltowaną „musicalową” balladę, która przekracza granicę dobrego smaku. A poprzedzające je „Lately” to numer jakby stworzony dla Bon Jovi czy Briana Adamsa, czyli zupełny pop. Ale za to pod sam koniec następują dwa najlepsze kawałki na płycie – zupełnie odmienny, wręcz nowatorkski „Lonely Soul”, oraz melancholijne, samotnicze „From 44 to 48”. Idealny koniec, po którym od razu chce się puścić to wszystko od nowa i chłonąć smaczki i szczegóły. „Blackfield V”, przy całej swojej pop-rockowości, kryje wystarczająco dużo przypraw, aby zapamiętać je na dłużej. I na tym najwyraźniej nie koniec, chociaż życzę im na przyszłość zaprzestania numerowania płyt.
Album można już zamawiać TUTAJ.
"The Harmony Codex" to już siódmy solowy album Stevena Wilsona. Płyta powstała z udziałem całej plejady znakomitych gości.
Steven Wilson to jeden z najambitniejszych muzyków na współczesnej scenie szeroko pojętej muzyki rockowej. Od ponad 35 lat jest aktywnym twórcą i producentem. Od niemal dekady z powodzeniem prowadzi swoją karierę solową. Obecnie jest na trasie promującej piąty album „To The Bone”, który ukazał się w drugiej połowie ubiegłego roku. W lutym wystąpił na dwóch koncertach w Zabrzu i Poznaniu. Przed pierwszym z nich udało mi się z nim spotkać. W długiej rozmowie opowiedział m.in. o koncepcie płyty, podejściu do współczesnej dystrybucji muzyki, swoich ambicjach artystycznych oraz o tym, dlaczego gra koncerty boso.
Pod koniec sierpnia ukaże się czwarty album grupy Blackfield zatytułowany "Blackfield IV". Z tej okazji porozmawialiśmy z liderem tego zespołu Avivem Geffenem.
Złodzieje ananasów powracają z kolejnym krążkiem, tym samym potwierdzając obiegową opinię o sobie jako jednym z najbardziej konsekwentnych i pracowitych zespołów we współczesnym rocku.
Pierwsza płyta Blackfield, na której Steven Wilson wystąpił jako gość.
Album "Vienna" Ultravox obchodzi w tym roku 40 urodziny. Z tej okazji ukaże się jubileuszowa reedycja tego wydawnictwa, na której znajdzie się aż 66 kompozycji.
Projekt Blackfield kierowany przez izraelskiego wokalistę, gitarzystę i kompozytora Aviva Geffena wyda nowy album w nowej wytwórni płytowej.
Były lider grupy Porcupine Tree wystąpi 30 września przyszłego roku w warszawskim Torwarze.
Amerykańska grupa Aesthetic Perfection (futurepop, aggrotech, electro-industrial) na pierwszym klubowym koncercie w Polsce.
Były lider Porcupine Tree zagra w lutym w Łodzi i Krakowie.
Były lider Porcupine Tree wróci do Polski na jeden koncert, który odbędzie się 12 lipca we wrocławskiej Hali Stulecia.