Kwiat Jabłoni

Kasia i Jacek SienkiewiczGrzegorz Szklarek
Duet Kwiat Jabłoni tworzy rodzeństwo Kasia i Jacek Sienkiewicz. Grupa istnieje od marca tego roku, a pomimo to zdobyła już ogromną popularność, co przekłada się na wyprzedane koncerty. Duet przygotowuje się do wydania debiutanckiej płyty i znalazł chwilę czasu by udzielić nam wywiadu.

- Oboje graliście w Hollow Quartet, a w marcu tego roku założyliście Kwiat Jabłoni. Co leżało u podstaw powstania tego duetu?

- K: To był mój pomysł. W Hollow Quartet były problemy związane z organizowaniem koncertów. To był pięcioosobowy skład, więc dopasowanie terminów, zebranie całego składu, sprawiało spore trudności. Byłam tym zmęczona, bo starałam się tam być również menadżerem. W pewnym momencie pomyślałam sobie, że trzeba założyć coś mniejszego. Usłyszałam duet Brad Mehldau/Chris Thile, w którym obaj panowie grają i śpiewają. Pomyślałam, że przecież to samo mamy w domu, więc możemy grać we dwójkę z Jackiem. Będzie to łatwiejsze od strony organizacyjnej, bo przecież możemy na przykład ćwiczyć w domu. Początkowo miałam trudności by namówić na to Jacka, ale się udało.

- Czy to oznacza, że Hollow Quartet przestał istnieć?

- J: Tak, ale chcę dodać, że koniec działalności Hollow Quartet nie był związany bezpośrednio z powstaniem Kwiatu Jabłoni. Cały proces nastąpił naturalnie. To o czym powiedziała Kasia to jedna strona medalu, ale nasze drogi się w pewnym momencie po prostu rozeszły. Perkusista wyprowadził się do Krakowa, kontrabasista dostał pracę w orkiestrze. Uznaliśmy, że nie chcemy kompletować nowego składu, tylko założyliśmy duet Kwiat Jabłoni.

- Czy na Waszej debiutanckiej płycie będą jakieś kompozycji z czasów Hollow Quartet?

- K: Tak, jedna kompozycja pochodzi z czasów Hollow Quartet.

- J: Jest zatytułowana „Turysta”, będzie nawet w wykonaniu Hollow Quartet i zamieścimy ją na albumie jako bonus track.

- K: Dziwna sprawa z tym „Turystą”. Gramy tę piosenkę na koncertach i zauważyliśmy, że ludzie dobrze znają ten kawałek. Mam wrażenie, że Hollow Quartet stał się rozpoznawalny po swoim rozpadzie. Nigdy wcześniej ludzie nas tyle nie pytali o tę grupę. A teraz, do jakiego miasta nie jedziemy na koncert, to wiele osób z widowni prosi nas o „Turystę” i „Flamaster”. Dlatego te dwie piosenki włączyliśmy do repertuaru Kwiatu Jabłoni.

- Skąd wzięliście pomysł na nazwę Kwiat Jabłoni?

- J: Są dwie skrajne interpretacje. Pierwsza z nich jest taka, że w latach osiemdziesiątych był w sprzedaży taki „jabol” Kwiat Jabłoni i była nawet piosenka opowiadająca o tym winie. Jest to kompozycja, którą pamiętamy z czasów naszego dzieciństwa.

- K: Mamy nawet takie nagranie video z tamtych czasów, na którym tańczymy do tej piosenki (śmiech)..

- J: Szukaliśmy takiego wspólnego wspomnienia z dzieciństwa i uznaliśmy, że jest to ładna nazwa, która się z tym wiąże. A po drugie nasz dom rodzinny, w którym się wychowaliśmy jest położony w starym sadzi jabłoniowym, więc to jest taka bardziej poetycka interpretacja naszej nazwy.

- Czy nie odczuwacie ciężaru nagłej popularności? Istniejecie od marca tego roku, opublikowaliście dopiero dwa utwory w wersjach studyjnych, a gracie już wyprzedane koncerty. Może się zakręcić w głowie…

- J: Po raz pierwszy w życiu mam takie odczucie, choć grałem już w różnych składach, że ludzie naprawdę czekają na nasze występy, śledzą to, co robimy. I jest to jak grom z jasnego nieba. Ale chcemy to wykorzystać i dalej tworzyć naszą muzykę.

- K: Jesteśmy z tego powodu bardzo szczęśliwi i dzięki naszym fanom, którzy nas dopingują, możemy się dalej rozwijać. Mamy wreszcie dla kogo to robić. Jest to bardzo inspirujące.

- Ale z drugiej strony może na Was ciążyć presja związana z wydaniem debiutanckiej płyty. Te dwa utwory na pewno wyostrzyły apetyty Waszych fanów na więcej…

- K: Bardzo się bałam, gdy mieliśmy zaprezentować drugi singel „Dzień dobry”. Byliśmy po sukcesie kompozycji „Dziś późno pójdę spać”. Jednak utwór się spodobał. Po „Dzień dobry” miałam obawy o „Niemożliwe”, ale też się spodobało. Tak więc już przestałam się bać (śmiech). Pozytywny odbiór tych kompozycji sprawił, że praktycznie przestaliśmy się obawiać o odbiór płyty.

- J: Pomimo to, gdzieś tam w nas tkwi pewna obawa, że to, co przedstawimy może się nie spodobać. Pokazanie światu swojej twórczości jest obnażeniem się. Jednak, podobnie jak Kasia, jestem pozytywnej myśli i uważam, że album zostanie dobrze przyjęty.

- Zawsze się jednak mówi, że po sukcesie debiutu o wiele większym wyzwaniem jest nagranie drugiej płyty. Wtedy dopiero się okazuje czy ten sukces był zasłużony czy też dziełem przypadku.

- K: Tak, to dopiero może być dla nas stres…


- Jesteście rodzeństwem i gdy rozmawiam z Wami, to wydajecie się być zgranym teamem. Jednak w branży muzycznej mamy wiele przykładów rodzeństw, które nie potrafią się dogadać. Tak szczerze: jak to u Was bywa w tej kwestii? Są między Wami tarcia w kwestiach artystycznych czy też bycie bratem i siostrą Was napędza?

- J: Bywają między nami niesnaski artystyczne, ale są one delikatne i konstruktywne.

- K: Całe życie mało się kłócimy, wręcz mam wrażenie, że granie w jednym zespole nas jeszcze bardziej integruje. Dzięki temu, że razem podróżujemy jesteśmy bardziej zżyci. Możemy dużo ze sobą rozmawiać.

- J: Bardzo dobrze dogadujemy się muzycznie dzięki temu, że gramy razem od wielu lat. I to też bardzo pomaga.

- Cały czas przewija się w naszej rozmowie temat debiutanckiej płyty Kwiatu Jabłoni, więc może zdradźcie kilka szczegółów.

- K: Album trafi do sprzedaży 1 lutego. Będzie jednorodna stylistycznie, na czym nam bardzo zależało. W przeszłości, gdy nagrywaliśmy piosenki, to jedna była taka, druga ‘śmaka’, a trzecia jeszcze inna. Mam wrażenie, że artysta jest lepiej odbierany, gdy porusza się w jednej stylistyce, a jego twórczość jest spójna. Myślę, że płyta nie będzie zaskoczeniem dla tych z naszych fanów, którzy znają nasze dotychczasowe dokonania.

- J: Pojawi się też jeden utwór instrumentalny, który będzie uwerturą do piosenki „Wodymidaj”.

- Gracie we dwoje, ale czy gdzieś w Waszych głowach pojawiają się pomysły na wzbogacenie brzmienia bądź scenicznego instrumentarium?

- J: Na wiosenną trasę koncertową chcielibyśmy wyruszyć z dodatkową sekcją rytmiczną czyli perkusją oraz gitarą basową.

K: Dzięki temu będziemy mieli więcej wsparcia na scenie i mocniejsze brzmienie, zwłaszcza w dużych salach i plenerowo. A ja będę mogła czasem wstać od fortepianu.

- Kto jest głównym autorem tekstów w Kwiecie Jabłoni?

- K:  Piszemy teksty oboje, na zmianę.

- Skąd czerpiecie inspiracje do tekstów?

- J: Z życia.

- K: Ja piszę tekst, gdy coś mnie bardzo poruszy lub gdy przeczytam dużo poezji. Bywa tak, że siadam, biorę kilka tomików poezji i czytam je, by zaczerpnąć inspiracji. Gdy tego nie robię, to moim zdaniem twórczość staje się jałowa.

- J: Ja studiuję filozofię, stąd w moich tekstach jest sporo inspiracji filozoficznych. Często bardzo ukrytych i być może niedostrzegalnych na pierwszy rzut oka, ale zawsze jest o dla mnie najważniejsza inspiracja. Ja jestem na przykład autorem tekstu do „Dziś późno pójdę spać”, a Kasia do „Niemożliwe”.

- Macie swoje motto artystyczne?

- K: Chcemy być przede wszystkim autentyczni i nie chcemy dać się wciągnąć w sztuczny świat showbusinessu. Po koncertach lubimy porozmawiać z fanami, którzy często nam mówią, że czują, że mogliby zostać naszymi znajomymi. Chcemy być normalni, nie gwiazdorscy.

- J: Taki jest zresztą przekaz naszych utworów. Śpiewamy o tym, że należy żyć tym co jest tu i teraz oraz że celebrowanie życia jest najważniejsze.

- Dziękuję za rozmowę. 

Website by p3a