MM: Zanim przejdziemy do płyty „Nowy Album”, chciałem zapytać, jak to się stało, że człowiek, który dostał nagrodę na festiwalu „Jazz Nad Odrą” przeszedł nagle do grania żywej muzyki elektronicznej?
SŁ: Gram cały czas "żywą muzykę elektronową". Nasze koncerty w latach 70. nosiły tytuł właśnie "Żywa muzyka elektronowa", co w praktyce oznaczało, że zawsze graliśmy na żywo, i że używaliśmy już wtedy instrumentów elektronowych. A zaczynałem od rocka. Mój zespół założyłem w liceum i otrzymał on nazwę Akcenty. W składzie miałem wokalistę, gitarzystę, bas i bębny. Graliśmy utwory Hendrixa, Cream, Mayalla, generalnie blues rocka. Dopiero później zacząłem wchodzić w eksperymenty i w muzykę improwizowaną – coś pomiędzy free jazzem, a muzyką eksperymentalną. No, ale po jakimś czasie to się mi już nieco przejadło, więc wróciłem do rocka, zmieniłem skład i nazwę zespołu. Ostatni skład Akcentów był pierwszym składem KOMBI. Na początku muzyka KOMBI była nieco roztrzepana stylistycznie, bo na pierwszej płycie jest na przykład zarówno utwór funkowy, jak i dyskotekowy. To był jeszcze czas eksperymentowania. Z czasem moja muzyka ukształtowała się w bardziej zwartą stylistycznie, co znalazło wyraz w albumie "Nowy rozdział". A dzisiaj wydajemy "Nowy Album".
MM: Na „Nowym Albumie” słychać wyraźnie, że to nadal jest KOMBI. Brzmienia są nowoczesne, bardzo dobrze wyprodukowane, a nadal w trakcie słuchania pojawiają się w głowie obrazy z lat 80.
SŁ: I oto chodziło, a to co mówisz jest dla nas komplementem. Jestem wierny swojemu własnemu stylowi i rozpoznawalnemu brzmieniu zespołu. Z drugiej strony nikt nie potrafi podrobić brzmienia KOMBI. To są moje atuty. Nasza muzyka ma stale ten sam wyróżniający nas charakter. Nie wiąże się z żadną aktualną modą i jest niezależna od przemijających trendów. Powstaje tu i teraz. Może się oczywiście komuś podobać, albo nie, ale to jest styl KOMBI i nie gramy w żadnym innym stylu. Tak samo było w latach 80. Graliśmy w swoim stylu, a niektórzy dziennikarze pisali o nas że jesteśmy new romantic. Grzegorz miał co prawda w kilku piosenkach epizodyczne zaśpiewy, jak new romanticowi wokaliści, ale było to incydentalne – w trzech, może czterech piosenkach na przestrzeni 10 lat. To tak jak teraz w „Miłością zmieniaj świat” mamy rap a przecież nie jesteśmy zespołem hip-hopowym.
MM: Właśnie. Skąd wziął się Kuba Gołdyn w tym utworze?
SŁ: Potrzebowałem w "Miłością zmieniaj świat" złamać słodkość i melodyjność refrenów czymś bardziej przeciwstawnym. Pomyślałem więc o rapie. Początkowo miałem ciągoty, żeby zaprosić kogoś super-znanego do jego wykonania. Doszedłem jednak do wniosku, że na płycie jest już duży, nasz własny potencjał muzyki i nie ma sensu uzupełniać go udziałem kogoś takiego. Że może to być zupełnie nieznany muzyk. Poszukaliśmy więc kogoś w promieniu kilku metrów od nas i znaleźliśmy Kubę.
ZF: A Kuba jest moim znajomym z Podhala, który na razie nie jest może szeroko znany, ale coraz lepiej mu idzie, więc zaproponowałem go na płycie.
MM: A jak było z doborem tekściarzy? Jest Agnieszka Burcan, Jacek Cygan, Marek Dutkiewicz.
SŁ: To była prosta sprawa. Marek pisze dla nas od pierwszej płyty, więc tutaj wybór był naturalny. Podobnie było z Jackiem, który współpracuje z nami jako autor tekstów od 1984 roku. I tę tradycję podtrzymaliśmy. Poza tym Jacek pisał też kiedyś teksty dla mojej córki, gdy śpiewała w jego „Dyskotece Pana Jacka”. Obaj napisali znakomite teksty. Jeden tekst napisał Szymon Jachimek do spółki ze Zbyszkiem, a jeden napisałem ja do spółki z Kubą. Trzy teksty napisała Aga Burcan, przyjaciółka Zbyszka i moja z grupy Plastic. Znamy się już sporo czasu. Napisała piękne i mądre teksty...
ZF: ...i to teksty pode mnie. Znamy się długo i znamy także swoje historie życiowe, pasje. Tekst do utworu „Gwinea” jest napisany między innymi w związku z moją pasją, jaką jest latanie szybowcami.
SŁ: Wszyscy dostali konkretne utwory do napisania. Sami nie wybierali z koszyka. Wiedziałem na przykład, że gdy Jacek Cygan usłyszy tę konkretną muzykę, to wyczuje intencję, jaka jej przyświeca. Trochę mu też opowiedziałem o inspiracjach, jakie miałem podczas komponowania utworów, które mu dawałem. Tak samo było z Dudkiem i Agnieszką, zwłaszcza, że mniej więcej wiem, jaką ona lubi muzykę.
MM: Wspomnieliście o utworze „Gwinea”. Słychać w nim elementy world music. Skąd się wziął ten chór?
SŁ: Skomponowałem wiele utworów, które zawierają w sobie odniesienia geograficzno-kulturowe. Na przykład „Czerwień i czerń” to utwór zainspirowany Andaluzją, a "Wyspa mgieł" - Irlandią. W przypadku „Gwinei” moje myśli zawędrowały do Afryki. Słuchałem kiedyś zespołu młodych muzyków z tego regionu, grających na instrumentach perkusyjnych. Pozostawili dobre ślady w moim sercu i pewnie dlatego pociągnęło mnie na Czarny Kontynent. Dając ten numer Agnieszce, sugerowałem jej, żeby choć trochę tej Afryki w tekście ujęła.
ZF: A jeśli chodzi o chór w tym utworze, to wiąże się z tym ciekawa historia. Gdy dostałem pierwszy miks tego numeru, tych wielogłosów jeszcze nie było. Pomyślałem, że to fajne. Tydzień później dostałem kolejną wersję i słyszę chór, stylizowany właśnie na afrykański. Pomyślałem, że Sławek wkleił jakiegoś fajnego sampla z muzyki afrykańskiej (śmiech). Zadzwoniłem do niego, a on powiedział, że to nie żadna znaleziona próbka, tylko głosy jego sześciorga wnucząt! Spadłem z krzesła jak to usłyszałem (śmiech).
SŁ: Chodziło mi właśnie o taki chórek. A skoro pod ręką miałem swoje wnuczęta, to zebrałem ich sześcioosobową reprezentację przy mikrofonach i nagrałem to, co trzeba. Nie było to trudne, bo to muzykalna ekipa.
MM: Grzebie Pan jeszcze w tych syntezatorach, jak przed laty?
SŁ: Grzebię, grzebię. W tej chwili już ich nie modyfikuję tak bardzo, bo mam to, o co mi chodzi, ale naprawiam jak trzeba, bo to są jednak zabytki i czasem mają kaszel lub katar. Drobne naprawy i serwis robię sam, a większymi zajmuje się mój przyjaciel Mirek Adamowicz, który przez 16 lat miksował nasze koncerty i był naczelnym elektronikiem KOMBI. Teraz zajmuje się naprawą lub reanimacją właśnie starych analogowych syntezatorów. Na szczęście te większe naprawy zdarzają się bardzo rzadko. Zawsze grzebałem w bebechach moich instrumentów. Od lat 70. każdy nowy instrument na powitanie był rozkręcany, aby zajrzeć mu do serca. A dzisiaj do współczesnych instrumentów już nie zaglądam. To są już komputery i nie ma po co tam nosa wsadzać. Większość mojego instrumentarium to stare syntezatory. Muszę się liczyć z koniecznością posiadania duplikatów jako zapasowych instrumentów, a nawet jako magazynów części zamiennych. Mam np. 3 egzemplarze Mini Korga i 2 egzemplarze Propheta. Gdyby mi któryś padł na koncercie, to mogę się wesprzeć drugim. Co prawda moje syntezatory nigdy mnie nie zawiodły na koncercie, ale mają swoje lata i różne rzeczy mogą się jeszcze zdarzyć.
MM: Czemu właściwie nie doszło do ponownego połączenia sił z Grzegorzem Skawińskim i Waldemarem Tkaczykiem?
SŁ: Chciałem po 10 latach wznowić działalność zespołu i zrobić fanom prezent - reaktywować zespół w oryginalnym składzie. Ale byli muzycy nie chcieli wrócić do zespołu i zrobili swój o podobnej do KOMBI nazwie, czyli "Kombii". W tej sytuacji przywróciłem KOMBI do życia w nowym składzie. Nie nastąpiło to w sposób spektakularny, lecz etapami. Miałem dziesięcioletnią przerwę w graniu z powodu opieki nad chorą żoną. Zorganizowałem w końcu tak tę opiekę, aby móc znaleźć też czas na muzykę. O wznowieniu działalności KOMBI myślałem już od końca lat 90. Szum medialny jaki się wytworzył wokół zespołu "Kombii" też mnie trochę zdopingował. Na początku, aby nie mieszać ludziom w głowach występowałem pod moim nazwiskiem. A gdy ludzie już nas odróżniali od "Kombii", dodawałem do nazwiska logo KOMBI. Od 2014 roku KOMBI gra pod swoją nazwą.
MM: Zbyszku, zauważyłem, że górnych partiach wokali na płycie brzmisz trochę, jak Kuba Badach.
ZF: (śmiech) Ciekawie trafiasz, bo z Kubą akurat znam się dość dobrze. Chodziliśmy razem do jednej szkoły muzycznej w Zamościu. To bardzo miłe co mówisz, bo zawsze Kuby sporo słuchałem, gdyż często w samochodzie puszczałem sobie płyty Polucjantów. Możliwe więc, że coś od niego nabrałem. Natomiast nigdy się nie będę z nim porównywał. Każdy z nas śpiewa co innego.
SŁ: Dla ścisłości dodam, że kompletując nowy skład zespołu, nie szukałem wokalisty z głosem podobnym do poprzednika. To mógłby być równie dobrze ktoś, kto ma zupełnie inny głos. Zbyszka polecił mi Wojtek Olszak, który grał trochę z moim synem. A wszyscy spotkali się wcześniej w zespole Wojtka Pilichowskiego. Gdy Wojtek dowiedział się o naszej reaktywacji, to od razu zasugerował Zbyszka. Nie ze względu na barwę, lecz z uwagi na jego możliwości wokalne. Tak musiało się stać, że właśnie Zbyszek trafił do nas. To wszystko ma głęboki sens i nie jest przypadkowe. Dla mnie nie ma przypadków.
MM: Będą koncerty?
SŁ: Koncerty będą od maja. Duże i widowiskowe, bo ta muzyka tego wymaga. Chociaż nie wykluczamy też grania w klubach.
MM: Dziękuję za wywiad.
Piranha Music zaprasza na dwa zbliżające się wielkimi krokami koncerty black/doomowego Maga, który po półtora roku zamknięcia w swojej wieży wraca na scenę. Występy odbędą się pod szyldem "Magia i Miecz", a w skład drużyny wejdą dungeon-synthowy Alembik oraz goth punkowa Meluzyna.
Zapomniana perła polskiego synth-popu. Muzyka filmowa napisana przed trójmiejski duet Electronic Division – wspomagany przez przyjaciół – w niczym nie ustępuje mistrzom gatunku, porywając doskonałym brzmieniem syntezatorów z epoki i ciekawymi melodiami. Całość ilustruje film będący Polską z połowy lat 80. w pigułce. Ubrania z butików, domki letniskowe i wszechobecna boazeria. Premiera już 25 kwietnia.
Wiktor Dyduła rusza w drugą, autorską trasę koncertową. Promowany 10- cioma koncertami album „Tak jak tutaj stoję” zawierać będzie przeboje: „Tam słońce, gdzie my”, „Szybkie tempo”, „Nie mówię tak, nie mówię nie” z Kasią Sienkiewicz czy zwariowaną „Motylą Nogę”.
Singiel “Nie chcę być w Twoim życiu przejazdem” jest kolejną zapowiedzią nowego, piątego albumu Patricka The Pana – „To nie najlepszy czas dla wrażliwych ludzi”. Jego premiera będzie miała miejsce 14 października, w dniu 36 urodzin artysty. Będzie to pierwsza od debiutu płyta, którą artysta wydaje własnym sumptem, bez wytwórni, w 100% na swoich zasadach.
29 sierpnia w toruńskim CKK Jordanki odbędzie się koncert "Gdzie Oni Są...? Przyjaciele Republiki".
Już dziś w warszawskiej Proximie grupa Kury rozpocznie wiosenne tournee.
Tomasz Makowiecki opublikował klip do utworu „Wiem, że to nie koniec”, pochodzącego z ostatniej, pierwszej od dekady płyty artysty, o przekornym tytule „Bailando”.
Pochodząca z Florydy metalcore'owa grupa Underøath wystąpi 12 czerwca w warszawskiej Proximie.
W Internecie jest już dostępny utwór „Tribute to the Star”, zainspirowany duchem i dziedzictwem Mercedes-Benz.
Tydzień przed premierą pierwszej od dekady płyty, Tomasz Makowiecki ogłasza wiosenną trasę koncertową.
Fani w każdym wieku przeżyją dreszczyk emocji, oglądając swoje ulubione Hot Wheels Monster Trucks w CIEMNOŚCI. To jedyny w swoim rodzaju pokaz odwiedzi Atlas Arenę w dniach 23-24 marca na kilku epickich występach.
Premiera EP Hypnosaur "Undead Invaders Born to Die in a Maze" już 2 lutego.
Rasowe i szczere hard&heavy oraz brzmienie, które na stałe zapisało się w historii polskiej muzyki i sercach fanów. Już 22 stycznia ukaże się „Niezwyciężony”, nowy album TSA MNKWL w formacie LP. A już dziś zespół zaprezentował swój kolejny teledysk promujący wydanie LP, który powstał do utworu „ŻARŁACZ”.
26 stycznia ukaże się niezwykły album "Passacaglia" nagrany przez Adama Bałdycha i Leszka Możdżera. Obaj panowie zapowiedzieli tournee promujące to wydawnictwo.
Potrójna dawka epickiego do granic metalu w trzech polskich miastach. Leaves’ Eyes oraz supportujące ich kapele zobaczycie 8 kwietnia w Krakowie, 9 kwietnia w Warszawie oraz 10 kwietnia w Gdańsku.
Po świetnym przyjęciu debiutanckiej płyty Hypnosaur “Doomsday” zespół przypomina o sobie nowym singlem. Utwór 'Inwazja z Plutona' zapowiada wydanie EPki pt. „Undead Invaders Born to Die in a Maze” - premiera już w 2024 roku.
26 stycznia ukaże się album elektryzującego duetu Adam Bałdych / Leszek Możdżer.
KIM NOWAK zespół garaż-rockowy, założony w 2009 roku przez Michała Sobolewskiego oraz braci Emade i Fisza Waglewskich powraca 11 lat po premierze albumu „Wilk”.
„Listy” to najnowszy singiel Ani Federowicz. Artystka stworzyła muzykę do wierszy słynnej polskiej poetki, Marii Pawlikowskiej-Jasnorzewskiej.
"Nowy wiatr" to drugi już singel reaktywowanego po 20 latach projektu Electronic Division.
Mateusz Pospieszalski zapowiada najnowsze wydawnictwo - "Domysły rzeczywistości", które powstało na podstawie "Utworów zebranych" Mirona Białoszewskiego.
The Horrors powracają do świata żywych w nowym składzie i z nowym, pierwszym od kilku lat materiałem. I jeszcze w tym roku usłyszymy ich ponownie na żywo w Polsce.
„Nightmares As Extensions Of The Waking State”, czyli 13 album Katatonii, objawia kolejne oblicze zespołu, nie tylko za sprawą nowego składu.
Pierwszy od 15 lat premierowy materiał od mistrzów retro-futurystycznego avant-popu to rewitalizacja ich brzmienia i jakże potrzebny powrót we właściwym dla nich czasie.
"Bumpin'" to trzeci po "Eyes on the prize" i "I've been thinking of you" singiel zespołu Penthouse. Pełen album grupy ukaże się 18 maja dzięki wytwórni Antena Krzyku.