Kazik & Kwartet Proforma - Tata Kazika Kontra Hedora

Marcin KnapikKazik & Kwartet ProformaSP Records2017
Marcin Knapik zrecenzował dla nas kolejny album sygnowany imieniem lidera grupy Kult i nagrany z towarzyszeniem Kwartetu Proforma.

„Tata 2, Tata Kazika, niedługo przyjdzie pora: Tata Kazika kontra Hedora”. Przepowiednia z utworu „12 groszy” spełnia się po 20 latach. Choć ostateczną decyzję w sprawie tytułu podjęto w ostatniej chwili (pierwotnie płyta miała nazywać się „Syn Staszka”). Rzut oka na okładkę i od razu podobieństwa do albumów z 1993 i 1996 roku. Podobna czcionka. Podobne zdjęcie, choć inna osoba na nim. Podobna oprawa graficzna. Kontynuacja. Choć nie do końca.

Tym razem płyty nie nagrał Kult. Jest to owoc współpracy lidera tego zespołu z Kwartetem Proforma (specyficznym, bo składającym się z pięciu osób). W 2015 roku ukazał się ich wspólny album „Wiwisekcja”. Od kilku lat występują wspólnie, grając utwory z „tatowych” płyt Kultu, covery takich artystów jak Nick Cave czy Kurt Weill, ale także piosenki z solowego materiału Kazika (np. „12 groszy”), a nawet „Tatę dilera” Kazika Na Żywo.

Na płycie znajdziemy 15 utworów (pomijając intro) z tekstami Stanisława Staszewskiego. Wydawało się, że dwie płyty skończyły tę sprawę. Po latach okazało się, że w prywatnych archiwach Kazika odnalazły się niepublikowane dotąd utwory. To z nich wybierano materiał na płytę. Większość utworów nie była zatytułowana, więc tym problemem też trzeba było się zająć. Fani dzieł Stanisława Staszewskiego będą bardzo zadowoleni. Teksty o miłości, ludziach, Polsce tamtych czasów nacechowane emocjami ujętymi w poetycki sposób. Tak jak „Tata Kazika” i „Tata 2”, tak „Tata Kazika kontra Hedora” może przysporzyć jego twórczości dodatkowych fanów.

Co do muzyki – większość fanów będzie porównywać dzieło Kazika i Proformy z poprzednimi „tatowymi” płytami. Jest to album muzycznie nieco inny, bo i instrumentarium jest trochę inne. Jednym z filarów Kultu jest sekcja dęta. W tym przypadku mamy gościnny występ w kilku utworach Janusza Zdunka, zresztą trębacza Kultu. Ale to nie oznacza, że jeśli chodzi o muzykę na płycie jest jak w polskim filmie: nuda, nic się nie dzieje. Wręcz przeciwnie. Ośmielę się napisać, że „Tata Kazika kontra Hedora” jest znacznie lepszą, ciekawszą muzycznie propozycją od „Wstydu” - zeszłorocznej płyty najpopularniejszego zespołu Kazika (prywatnie uważam ją za dość równą, ale przeciętną z tylko kilkoma utworami godnymi zapamiętania). I jeszcze ten głos. On też się zmienił przez te ponad 20 lat. Ale jest bardzo mocnym punktem płyty. Dalej potrafi wzbudzać ciarki, czego przykładem - „Apel poległych”.

Muzykę do utworów trzeba było skomponować. Zadanie zostało wykonane wzorowo. Wielbicieli spokojnych, wolnych ballad zaciekawią „Most” i „Zmysłowa i pijana”. W podobnych klimatach zaczyna się też „Ogrodnik”, który jednak z czasem przyśpiesza, by na końcu znów zwolnić. Kiedy trzeba, panowie potrafią też przyłoić. Tak jak w „Klubie Cynicznych Egoistów”, zabarwionym nieco orientalnie „Ay pee, ah yee” czy „Starszym asystencie Johnie”. Nurt folku miejskiego przywołującego klimat kapel podwórkowych reprezentują „1947” i „Jest między nami obcość”. Choć ten drugi utwór jest nieco dziwny. Początek niczym z mrocznego rocka, nagłe przejście do podwórkowego grania, na końcu znów mroczne granie. To daje kabaretowy efekt. Początek „Leonarda” przywołuje na myśl filmy o Różowej Panterze. Cała kompozycja utrzymana jest w zagadkowym, detektywistycznym klimacie. Na płycie znajdziemy też marszowy „Kongres Nauki Polskiej” z werblami niczym na wojskowych uroczystościach, rockową balladę „Nie dali nam ojce” czy nieskomplikowany brzmieniowo utwór „Ta droga była daleka”.

W moim rankingu najlepszych punktów płyty na pewno znajdzie się miejsce dla „Gdybym miał kogoś”. Najbardziej kompletna i bogata brzmieniowo kompozycja. Wszystko jest tam na swoim miejscu. Na albumie znajdziemy też nawiązania do różnych projektów Kazika. Słuchając podniosłego, a jednocześnie groźnego i ostrego „Apelu poległych” otwiera się w głowie szufladka z napisem: Kazik Na Żywo. Zamykający płytę „Nic nie słyszę” z niepokojącymi gitarami i klawiszami oraz zmianą tempa brzmi najbardziej „kultowo” ze wszystkich utworów na nim.

„Tata Kazika kontra Hedora” zaskakuje bardzo pozytywnie. Tym, że jest aż tak dobra. Album dla fanów i Stanisława, i Kazika Staszewskiego. I dla tych, którzy zaczynają przygodę z ich dokonaniami też. Płyta zwróci, bardzo słusznie zresztą, uwagę wielu również na Kwartet Proforma. Podniósł ciężar, który trzeba było unieść. Z czystym sumieniem można postawić to dzieło na półce obok dwóch dotychczasowych „tatowych” płyt.

Polityka prywatnościWebsite by p3a