Michał WojtasOskar Records2023

Michał Wojtas - Lore

Lider warszawskiej grupy Amarok Michał Wojtas zaprezentował debiutancką solową płytę "Lore".

Michał Wojtas, lider formacji Amarok, tak często współpracuje z brytyjskim choreografem Jamesem Wiltonem, że należało owoce tej pracy wrzucić w jakiś osobny kanał. 4 lata temu usłyszeliśmy "The Storm" – ambientowo-progresywną płytę ilustrującą jedno z przedstawień Wiltona, specjalisty od tańca współczesnego. Owa płyta, sygnowana jako Amarok, odbiega od innych, regularnych albumów tego projektu, takich jak "Hunt" czy "Hero". Zatem, gdy przyszła okazja do kolejnych kompozycji ‘scenograficznych’, Michał zaczął sygnować to własnym nazwiskiem, nie jako zespół (chociaż przy współpracy z członkami zespołu). W ten sposób usłyszeliśmy "iRobot", a później "Towards the Light", futurystyczne, ‘blade runnerowe’ ilustracje, jakże inne od tego, co słychać na "Lore", długogrającym soundtracku do nowego przedstawienia Wiltona, które miało premierę jeszcze w październiku 2022.

Nawet pobieżny rzut ucha w stronę "Lore" daje nam pewne pojęcie, z czym mamy tu do czynienia. Wracamy na Ziemię, prosto do celtyckiego lasu, gdzie czekają nas tajemnice, zaklęcia, rytuały, magia i niezbadane krainy ludzkiej wyobraźni. "Lore" wskazuje kierunek, jaki w tych naszych zaawansowanych technologicznie czasach interesuje artystów i słuchaczy. To ta sama parafia, co Wardruna, Myrkur, czy Heilung; to dotykanie tajemnic, śpiewu w starych językach, bóstwom a ludziom, odczyniając lub przywołując duchy innego czasu. To rytualna, neofolkowa ucieczka w magię i tajemnicę, do pierwotnego matecznika przed czołgami, zniszczeniem, epidemiami i kryzysami. Nie ma wątpliwości dlaczego tego poszukujemy, stawiając sample i syntezatory na scenie obok plemiennych bębnów, lir korbowych, duduka, szałamai i innych instrumentów dawnych, w które wstępuje nowe życie.

Owe nietypowe instrumenty to woda na młyn Michała, jako że w Amaroku również mamy z nimi do czynienia. Tam, jednakże, to ciekawostki i dekoracje. Tutaj, na "Lore", to pierwszy plan. Michał śpiewa z rzadka, zostawiając pole do popisu instrumentom i dramaturgii. Nie musimy oglądać przedstawienia, aby móc je zobaczyć przy pomocy tych dźwięków – deszczu, szumu drzew, odległych sygnałów nawołujących do podążania w głąb mroku, do Kręgu. To intymna, skupiona, atmosferyczna płyta, nie pozbawiona dynamiki i bodźców dla zmysłów. Michał ponownie sięga po swoje inspiracje, chociażby do Mike’a Oldfielda i jego symfonicznych konstrukcji nagrywanych przez tego samego muzyka. W "Lore" usłyszymy zarówno rozmach "Incantations" i osobistość "Ommadawn", jak i głębie i mrok neofolku takich projektów jak In Gowan Ring, Fire + Ice, Sonne Hagal, a nawet :Of The Wand & The Moon:.

"Lore" to fascynująca płyta, nie tylko dzięki talentowi, pracowitości i wyobraźni Michała, ale także padaniu na podatny grunt. Chcemy takich dźwięków, chłodnych i mrocznych, a jednocześnie przytulnych i kojących. To kolejne przygody w światach fantasy, do których tak lubimy wracać w powieściach, serialach i filmach. To poszukiwanie przeciwwagi do czasów, w których wszystko jest elektroniczne i natychmiastowe, gdzie każdą odpowiedź można znaleźć telefonem, gdzie w ogólnej przejrzystości brak tajemnic i czarów. Lore to także tytuł współdzielony z jedną z klasycznych płyt Clannadu. Wreszcie, to podtrzymanie estetyki, którą na rodzimym gruncie podziwialiśmy na "Through Shaded Woods" Lunatic Soul. Część kompozycji, jakie słyszymy na "Lore" Michał nosił w sercu kilkanaście lat. Na wszystko przychodzi odpowiednia pora; a ten czas jest właściwy dla takich dźwięków, jak "Lore".

JAKUB OŚLAK

Website by p3a