Latające Pięści - Procedury Wewnętrzne

Marcin KnapikLatające PięściWydawnictwo własne2018
Debiut warszawskich Latających Pięści jako "porąbana płyta" polecany przez Marcina Knapika.

Przygotowując się do pisania recenzji, przeglądałem sobie informacje o grupie Latające Pięści. Po ich przeczytaniu byłem zaskoczony, że „Procedury wewnętrzne” to dopiero pierwszy pełnowymiarowy album zespołu. Powstał w 2011 roku, zagrał już kilkadziesiąt koncertów i mogą się już pochwalić paroma nagrodami, m.in. na festiwalu FAMA w Świnoujściu.

Okładka budząca skojarzenia z „In The Court Of The Crimson King” King Crimson. A muzyka na płycie? Progresywny punk lub ekstremalny pop – tak określają swoją muzykę członkowie zespołu  Ale tak naprawdę, nie da się jej zamknąć w jednej szufladce. Pisałem pewnie to zdanie już przynajmniej w kilku recenzjach, ale nie da się napisać tej recenzji bez tego zdania. Mamy tu i rock, i nową falę, i garażowe granie, i hardcorowe brzmienia, i punk, i psychodelik, i muzykę ludową. I możliwe jeszcze coś w tej wyliczance pominąłem. I jakby tego było mało, jedyne gitary, jakich tu uświadczymy, to gitary basowe.

Basowy początek „Fluoksetyny” przywołuje mi na myśl twórczość Red Hot Chili Peppers. A sam utwór jest rockowy i energetyczny z psychodelicznymi klawiszami. Psychodeliczne klimaty znajdziemy też w kilku innych utworach, m.in. „Narcystycznym Nieładzie” czy „Procedurze 2”. Nowofalowe, zimne brzmienia dostarczają „Humbak” i „Morda”. Dodatkowo przy „Humbaku” i „Naukach Dnia” pojawiają się w głowie skojarzenia z Lechem Janerką. „Celofan” zaś przynosi jednocześnie hardcorową muzykę, ale i elementy funku.


Najdłuższa na płycie, ponad ośmioipółminutowa kompozycja „Nauki Dnia” to klimaty garażowego rocka. Groźnie i tajemniczo jest w „Orko”. A „Raz Dwa Trzy” intryguje swoją dwoistością. Z jednej strony – rockowe nuty. Z drugiej – ludowość dzięki gościnnemu udziałowi zespołu Kipikasza. A na samym końcu ukryty jeszcze kolaż różnych dźwięków (a to dźwięki przypominające dzwonek telefonu, a to dźwięki niczym z automatu do gier).

Nieschematyczność, czające się niespodzianki, nieprzewidywalność. A i jeszcze nierzadko odważne teksty. I coś, co ciężko muzycznie zdefiniować. Tak można opisać długogrający debiut Latających Pięści. To porąbana płyta w pozytywnym tego określenia znaczeniu. Podoba mi się to.

Powiązane materiały

Latające Pięści pokazują "Mordę"

Warszawskie Latające Pięści przedstawiły trzeci już singel z debiutanckiego albumu "Procedury Wewnętrzne".

16.01.2019
Latające Pięści prezentują nowy teledysk

Warszawskie Latające Pięści opublikowały pierwszą zapowiedź debiutanckiego albumu.

13.02.2018
Polityka prywatnościWebsite by p3a

Używamy plików cookie

Ta strona używa plików cookie - zarówno własnych, jak i od zewnętrznych dostawców, w celu personalizacji treści i analizy ruchu. Więcej o plikach cookie