Wieczór. Za oknem ciemno. Wygaszone światła w pokoju. Oddech. Możesz usiąść. Wyciszyć się. Nie denerwować się hałasami miasta. Skupić się na tym, czego słuchasz. Po raz trzeci przecięcie się muzycznych dróg Waglewskich: Wojciecha (głos i gitary), Bartosza (głos i bas) i Piotra (perkusja, produkcja i miks) owocuje albumem. Trochę przyszło nam czekać – od 2013 roku, od płyty „Matka, Syn, Bóg”. Można by napisać, że projekt ojcowsko-synowski muzycznie bliższy jest klimatom Voo Voo, ale w ostatnich latach i Fisz Emade Tworzywo skręca coraz bardziej w refleksyjną stronę także w warstwie dźwięków instrumentów. Bo np. „Dwa ognie” na „Radarze” i utwór z tego roku – „Nie za miłe wiadomości”.
Waglewski Fisz Emade. Choć nie będzie przesadą sformułowanie: Waglewski Fisz Emade + Mariusz Obijalski. Pojawia się on we wszystkich utworach, grając czasem na klawiszach, ale przede wszystkim na fortepianie – instrumencie postawionym w wielu punktach albumu w głównej lub jednej z głównych ról. Czwarte koło. Uzupełniające, dopełniające, ubogacające. I robi się z tego porządny samochód pełen elegancji.
Płyta zaczyna się najpiękniejszym polskim utworem 2020 roku. „Ziemia” to napisany przez Fisza list ojca do swojego dziecka pełen miłości, troski i niepokoju. Dogłębny, wzruszający. „Im jestem starszy, tym wiem/Jak niepewny bywa świat/W co was wplątałem”. Można by się rozpisać, ale najlepiej po prostu posłuchać. To nie jedyny przykład międzypokoleniowego przesłania. Innym jest „Na księżyc” o władcach świata i ich strachu przed utratą władzy.
Refleksje o ludziach, o świecie. „Słowo” do zasłuchania się. Jazzujący, spokojny „Nielegalny kolor” o kierowcy przewożącym nielegalnych imigrantów. Obraz Warszawy podzielonej na dwie przedstawia „Król”, który w drugiej części staje się mantrowy. Kołyszący „Smok” będący jeszcze jedną refleksją o tych, którzy mają w swoich rękach władzę. „O liczeniu” – drugi mój ulubiony moment płyty obok „Ziemi”, przy czym zaznaczam, że świetnych utworów na płycie jest jeszcze kilka. Wojciech Waglewski i jego gitara. Oraz słowa doświadczonego człowieka: „Licz na kogoś bliskiego/Najlepiej na siebie”.
Najstarszy z trójki Wagli punktuje rzeczywistość także w bardziej prześmiewczy sposób, w „Gębach”. I tu i w „Na księżyc” za optymistyczne i bardziej jasne oblicza kompozycji odpowiadają także motywy klawiszowe. Bo spokoju na albumie jest dużo, ale mamy też rytmiczne „Chciałbym”, żywy powiew nadziei na koniec całości, czyli „Dobre rzeczy”. I „Pościg” o miłości, oparty na fortepianie – raz spokojnym, raz nerwowym oraz innych instrumentach przewijających się przez płytę: altówce (gra na niej Anna Prokopczuk, której głos słychać w „Królu” i „Smoku”) i wiolonczeli (jej dźwięki wygrywa Dominik Frankiewicz).
Czekałem na ten album. Czułem, że to może być moja polska płyta 2020 roku. I się nie zawiodłem. Ma wszystko, bym tego określenia użył za prawie trzy miesiące. A może nawet nie tylko „polska płyta”, ale i miejsce pierwsze w prywatnym ogólnym rankingu? Nie jest to album do odbębnienia w przelocie. Trzeba się zatrzymać, przysiąść się, by go zrozumieć. To płyta do słuchania. W warstwie muzycznej i tekstowej. Niespieszna, refleksyjna, ale jednocześnie pełna troskliwego spojrzenia, przytulająca. Czy nie pisałem kilka dni temu, że może choć płytowo ta jesień będzie dobra? Wygląda na to, że tak się dzieje. „To są dobre rzeczy, w świecie rzeczy złych”. Usiądź. Posłuchaj. Przemyśl.
Utwór „Pościg” to trzeci singiel promujący płytę „Duchy ludzi i zwierząt”, której premiera odbyła się w październiku ubiegłego roku.
W październiku ukaże się pierwszy od 7 lat album Waglewski Fisz Emade.