Mam w pamięci poprzednią płytę „Native Invader”. Był tam bardzo ładny utwór „Reindeer King”. Taka kwintesencja otulającej zimy. Nic tylko siąść z herbatą, w ciepłym swetrze i przy kominku. „Ocean To Ocean” jest cieplejszym albumem. I może też przez skojarzenia z poprzednią płytą, rzuciła mi się w uszy podczas słuchania perkusja, której jakoś więcej. Być może to efekt powrotu po ponad 10 latach do współpracy przy tworzeniu albumu perkusisty Matta Chamberlaina, a także basisty Jona Evansa.
Mój faworyt – „Speaking With Trees”. Zgrabny, energiczny, z folkowymi echami. Najbardziej przebojowo i energicznie wypada zaś „Spies”. „Metal Water Wood” jest zgrabnie napędzany lekkim elektronicznym motywem i – a jakże – perkusją. Całkiem sporo energii, ale Tori nie zapomniała o spokojniejszych klimatach. Ładne „Flowers Burn To Gold” (także przypomnienie, że pamięta o utworach na pianino). Ponadto „Swim To New York State” i utwór tytułowy. Także początkowe „Addition of Light Divided” na plus. Ciekawie zaczepia kołyszące „Birthday Baby”. W końcówce albumu zebrało się też Tori na eksperymenty z zabawą w niszczenie wokali. Pod tym znakiem stoją „29 Years” i „How Glass Is Made”. Zwraca tam uwagę ponadto pozorna delikatność. Pozorna, bo klimat brudzi oprócz wokali elektryczna gitara.
Nie mogę się zdecydować, czy bardziej przemawia do mnie zimniejsze „Native Invader” czy bardziej rytmiczne „Ocean To Ocean”. Szala nie przechyla się póki co w którąś stronę. Tak czy siak Tori Amos nagrała kolejną bardzo solidną płytę.
Nagrywając "Gold Dust" Tori Amos zatoczyła duże koło w swoim życiu i karierze.
Amerykańska wokalistka zaprezentuje się 17 lutego w katowickim Spodku. Będzie to jej pierwszy od 8 lat występ w Polsce i jednocześnie jedenasty koncert w naszym kraju.