Łukasz Drapała wraz z zespołem Chevy wyszli z założenia, że trzeba godnie uczcić pamięć Gintrowskiego, ale jednocześnie do interpretacji jego utworów wprowadzić swój pierwiastek. Takie wrażenie można odnieść po przesłuchaniu albumu. Rockowa, momentami nawet metalowa stylistyka też są ukłonem w stronę barda, który interesował się także właśnie muzyką rockową.
Spotkanie kompozycji Gintrowskiego z tym stylem przynosi ciekawy efekt. Energiczne rzeczy wpadające w ucho („Przyjaciele, których nie miałem”), metalowa energia („Dzieci Hioba”), sporo interpretacji wywołujących przejęcie, nieco podszytych patosem, podniosłością. To wszystko podbijane brudnym głosem Łukasza. Budowanie napięcia także dzięki pojawieniu się chóru m.in. w „A my nie chcemy uciekać stąd”, dramatyzm ciężkiego „Karola Levittoux”, ale na koniec trochę więcej światła w „Zapałkach”. Momentami jest nieprzewidywalnie, gdy w „Dylemacie” po spokojnym początku, mocy w dalszej części na koniec całkowicie zmieniamy klimat w części folkowej. Obecność wokalna córki Gintrowskiego – Julii w „Tylko kołysance” (udanej zresztą podniosłej rockowej balladzie) jest pieczęcią błogosławieństwa rodziny kompozytora nad projektem.
Efekt końcowy wyszedł naprawdę zacnie. Są emocje, jest szacunek do dzieł, jest autorskie podejście. Bardzo dobra i wciągająca płyta.