Piszę w tym tonie nie bez powodu – John Frusciante jest w RHCP gitarzystą pożądanym najbardziej – zarówno przez sympatyków grupy, jak i przez samych jej członków. To z nim na pokładzie zespół święcił największe triumfy komercyjne (artystyczne już niekoniecznie). To z Johnem panowie nagrali swoje największe przeboje. I to jego ponownie do współpracy ze łzami w oczach zaprosił w 2019 roku basista Flea (sam Fru też z tego tytułu uronił ponoć łzę). Ruch to jak najbardziej słuszny – już w recenzji „The Getaway” sprzed 6 lat pisałem, że RHCP powinni podziękować Joshowi Klinghofferowi za dotychczasową współpracę. Niedługo po rozmowie z Flea stary-nowy gitarzysta zaczął spotykać się z zespołem na wspólnym muzykowaniu. O tworzeniu nowych rzeczy jeszcze jednak nie było mowy. Panowie wzięli na warsztat nagrania m.in. The Kinks, Beach Boys, czy The New York Dolls. To pozwoliło im się wyluzować jeszcze bardziej, a jednocześnie – uruchomić wspólny czakram twórczej energii. Na stanowisko producenta (czy raczej duchowego kierunkowskazu muzycznego) wrócił także Rick Rubin. W efekcie powstało ponoć 50 utworów, z których 17 po dalszym opracowaniu trafiło na „Unlimited Love”. Nie pierwsza to sytuacja, kiedy Red Hot Chili Peppers są przesadnie płodni muzycznie (podwójne „Stadium Arcadium” z 2006 roku miało 28 numerów, a i klasyczne „Black Sugar Sex Magic” ‘waży’ czasowo podobnie do najnowszego dzieła). To oczywiście spowodowało, że płyta jest nie tylko za długa, ale i że selekcja grupy ponownie okazała się wadliwa. Początek nie jest taki zły – znane z singla „Black Summer” przyjemnie i po ‘redhotowemu’ letnio wdraża w całość. Przynosi też pierwsze gitarowe solo Frusciantego. Podobnie wypada „Here Ever After” z pochodem basowym Flea i wyjątkową formą wokalisty Anthony’ego Kiedisa, który zresztą na całej płycie brzmi nadzwyczaj sprawnie. I gdy już po kapitalnie funkująco-motownowym (te chórki w refrenach i te trąby pod koniec!) „Aquatic Mouth Dance” uszy robią się coraz bardziej pozytywnie zaskoczone, pojawia się mdły i kompletnie chybiony „Not The One”. Tak ordynarnie słabego nawiązania do twórczości The Beatles w dorobku Red Hot Chili Peppers nie pamiętam. Z kolei wyliczankowy „Poster Child” brzmi bardziej jak utwór… naszych rodzimych Blenders. Obie te kompozycje mogliśmy już poznać wcześniej z singli i mogły one poddać pod wątpliwość jakość 12 studyjnej płyty RHCP. Dalej atmosfera na „Unlimited Love” kompletnie siada. Najpierw rozpaczliwy „The Great Apes”, a zaraz potem rozmyty „It’s Only Natural”, który brzmi jakby do sekcji rytmicznej doklejono niewłaściwie partie Frusciantego (zarówno gitary, jak i wokalu w chórkach). Do spółki z przesadnie zwyczajnym „She’s A Lover” (tym razem chórki wręcz odrzucają) powodują, że jest się o krok od zaprzestania obcowania z dalszą zawartością płyty. Wtedy pojawia się jednak żwawy (mimo skacowanych zwrotek) „These Are The Ways” z dużo mocniejszym riffem i gęstszymi partiami sekcji rytmicznej. Natomiast „Whatcu Thinkin’” naprawdę można sobie darować. Mimo drobnych urozmaiceń perkusjonalnych, nie wnosi absolutnie nic do całości. „11 Bastards Of Light” otwiera partia syntezatora (za którą odpowiada zdaje się rozmiłowany w elektronice Frusciante), która i tak średnio tam pasuje, bo i bez tego utwór jest wystarczająco nijaki. Zaś „White Braids & Pillow Chairs” można potraktować jako przedsmak twórczości RHCP, będących w wieku mocno emerytalnym… Co ciekawe – ponownej werwy panowie nabierają w „One Way Ticket” (refren ‘ejo-ejo’ nawiązuje niezgrabnie do „Snow (Hey Oh)” ze „Stadium Arcadium”). Ozdobą jest tu basowe solo Flea pod koniec utworu. Przesłodzoną i dziwnie przedzieloną w połowie „Veronicę” również polecam sobie darować. Podobnie byłoby z „Let’Em Cry”, który choć zaczyna się obiecująco, pada ofiarą rozcieńczenia za sprawą zwrotek Kiedisa. Utwór ratują jednak delikatne brzmienia organów, trąbki i udane solo gitarowe Frusciantego. Natomiast „The Heavy Wing” to numer, który z „Unlimited Love” warto zapamiętać – zgrabny, nieco rozmarzony, niewymuszony i po prostu najlepiej wyrażający idealną sytuację w bieżących szeregach RHCP. Frusciante pokusił się tu o wokal w refrenie, ale i o świetną partię na gitarze, a także najlepszą solówkę na całej płycie. To utwór najlepiej oddający sens jego powrotu do macierzystej formacji. Kończący album smutno-tęskny „Tangelo” brzmi jak pieśń z nieczynnego prosektorium.
Myślę, że powrót Johna Frusciante na łono Red Hot Chili Peppers będzie można docenić dopiero na kolejnej płycie (o ile taka powstanie). Na razie trzeba się pogodzić się z tym, że zespół jest zdaje się wciąż jest na etapie (kolejnego) miesiąca miodowego po tej zmianie. Efektem jest płyta, na której panowie aż za bardzo cieszą się ze wspólnego grania, bo zabrakło im precyzji przy destylacji pomysłów, które ostatecznie trafiły na „Unlimited Love”.
Red Hot Chili Peppers z Iggym Popem jako gościem specjalnym zagrają 21 czerwca 2023 na warszawskim PGE Narodowym.
Okazuje się, że „Unlimited Love” stanowiło tylko pierwszą część materiału, jaki Red Hot Chili Peppers zarejestrowali po powrocie do składu grupy Johna Frusciante. „Return Of The Dream Canteen” mówi o kompozytorskiej formie zespołu jeszcze więcej, niż poprzedniczka.
Pięć lat po dość nieudanym “I’m with You” Red Hot Chili Peppers wracają z nowym krążkiem. Niemalże równie nieudanym.
Red Hot Chili Peppers przedstawiają nowy poruszający singiel "Eddie", który stanowi hołd dla jednego z największych gitarzystów wszech czasów - Eddiego Van Halena.
Szykując się do kolejnego rozdziału w imponującej, wieleoletniej karierze, Red Hot Chili Peppers przedstawiają nowy singiel "Tippa My Tongue" wraz z towarzyszącym teledyskiem. Utwór zapowiada nadchodzący, drugi w tym roku album rockowej kapeli. Płyta "Return of the Dream Canteen" ukaże się 14 października.
Red Hot Chili Peppers ogłosili datę premiery nowej płyty "Return of the Dream Canteen", która ukaże się jeszcze w tym roku.
Grupa Red Hot Chili Peppers przedstawia kolejny utwór zapowiadający nowy, dwunasty studyjny album "Unlimited Love". Po singlu "Black Summer" fani mają okazję poznać "Poster Child" wraz z towarzyszącym mu animowanym klipem.
W wieku 64 lat zmarł 4 dni temu były gitarzysta grupy Red Hot Chilli Peppers Jack Sherman.
13 listopada do polskich księgarni trafi autobiografia basisty Red Hot Chili Peppers zatytułowana "Acid for the children".