Nowa płyta The Boxer Rebellion powstawała aż 1,5 roku i już to sprawia, że nie można obok tego wydawnictwa przejść obojętnie. Ale już pierwsze zetknięcie z tym krążkiem wywołuje u słuchacza błogi uśmiech zadowolenia i jest potwierdzeniem, że warto było czekać tyle czasu na czwarte wydawnictwo w dyskografii tego zespołu.
Album zaczyna się jak u Hitchcocka: od trzęsienia ziemi w postaci wyśmienitego, dynamicznego "Diamonds" znanego u nas z rockowych rozgłośni radiowych. Dalej zespół odwiedza obszary zarezerwowane dla takich wykonawców jak: Coldplay, U2, Interpol, Echo & The Bunnymen czy Simple Minds i oczarowuje słuchacza intymnym, nieco nostalgicznym, zamglonym klimatem. Znakomita większość albumu utrzymana jest w balladowym nastroju. Przestrzenne brzmienia gitar (pozdrowienia dla The Edge'a z U2 i Charliego Burchilla z Simple Minds), "podlane" chłodnymi dźwiękami instrumentów klawiszowych i delikatnymi jak krople deszczu uderzeniami w klawisze pianina, śpiew Nathana Nicholsona przywodzący na myśl skojarzenia z Chrisem Martinem czy Jimem Kerrem z Simple Minds - oto niewątpliwe atuty "Promises". Co ważne: każda z piosenek na tym albumie ma w sobie tak dużą dawkę emocji, że płyta wciąga słuchacza od pierwszego przesłuchania i powoduje, że po wysłuchaniu zamykającego krążek, monumentalnego utworu tytułowego ma się nieodpartą ochotę na ponowne naciśnięcie w odtwarzaczu przycisku "Play".
Płyta usatysfakcjonuje wszystkich miłośników gitarowego rocka z korzeniami w latach 80. i sprawia, że z jeszcze większym zniecierpliwieniem oczekujemy na wrześniową wizytę zespołu w Polsce. Przypominamy: 21 września w Poznaniu i 22 września w Warszawie.