Po wydaniu debiutanckiej płyty "Born To Die" i ogromnym sukcesie jaki ten krążek odniósł na całym świecie dzięki przebojom "Video Games" i "Blue Jeans", Del Rey stanęła przed problemem, który zakończył kariery wielu artystów. A mianowicie: co zrobić, aby nie okazać się artystką jednego sezonu i jednej płyty? Del Rey miała do wyboru: albo zakończyć karierę muzyczną (co zresztą początkowo zapowiadała), albo nagrać album, którym zatka usta wszystkim krytykom i udowodni, że sukces "Born To Die" nie był przypadkowy.
Gdy kilka miesięcy temu Lana poinformowała, że nowy album będzie genialny, ale tak mroczny, że może wpędzić w depresję, wydawało się, że artystka jest na dobrej drodze do popełnienia komercyjnego i artystycznego samobójstwa. A tymczasem...okazało się, że z produkcyjną pomocą Dana Auerbacha (The Black Keys) Del Rey nagrała znakomity album. Płyta rzeczywiście jest mroczna i utrzymana w nostalgicznym klimacie, nawiązująca do stylistyki retro rodem z lat 50. i 60. ubiegłego stulecia. Dużo tu gitar, aranżacji orkiestrowych, refreny brzmią majestatycznie. Kompozycje utrzymane są w wolnych bądź umiarkowanych tempach i świetnie nadawałyby się do wykorzystania w jakiejś produkcji Davida Lyncha bądź filmie drogi. Melodie są przepiękne, chwytające za serce, ale jednocześnie pełne smutku i nostalgii. "Ultraviolence" to także popis wokalny Del Rey, która nie mając przecież genialnych umiejętności wokalnych idealnie dopasowuje swój delikatny śpiew do klimatu płyty. Słucha się jej z ogromną przyjemnością.
Jest na "Ultraviolence" kilku kandydatów na potencjalne przeboje. Ot, chociażby "Brooklyn Baby", "Sad Girl" czy "West Coast", ale nie jestem przekonany, czy Del Rey zależy nawet na tym, aby wypromować jakiekolwiek przeboje. To album trudniejszy w odbiorze niż "Born To Die", a pomimo to w pierwszym tygodniu sprzedaży w USA wydawnictwo to znalazło ponad 200 tysięcy nabywców. I po co przeboje radiowe? Del Rey znakomicie obywa się bez nich. A jednocześnie rozpala zainteresowanie: jaką drogą pójdzie dalej? Co zaprezentuje na trzecim albumie? "Ultraviolence" rozbudza apetyt na kolejne wydawnictwa tej artystki.
Lana Del Rey wydała dziewiąty album w swojej dyskografii pod tajemniczym tytułem "Did you know that there's a tunnel under Ocean Blvd".
"Chemtrails Over The Country Club" to następca wydanego 2 lata temu, nominowanego do Grammy, albumu "Norman Fucking Rockwell". Na nowej płycie Lana Del Rey nie zaskakuje, ale też nie zawodzi swoich fanów.
Szósty album Lany Del Rey to pozycja, która nie zaskoczy fanów tej artystki. Przynosi muzykę pełną rozmarzonych i melancholijnych brzmień.
Universal Music Polska przygotowuje specjalne wydarzenie dla fanów Lany Del Rey w nawiązaniu do tytułu najnowszego albumu artystki. „Chemtrails Over the Country Club” (premiera w najbliższy piątek, 19 marca).
Lana Del Rey prezentuje nowy singiel oraz klip – „Chemtrails Over The Country Club”. Artystka napisała utwór wspólnie z Jackiem Antonoffem, a za reżyserię wideo odpowiada BRTHR. Piosenka jest zapowiedzią siódmego studyjnego albumu wokalistki.
Lana Del Rey debiutuje jako poetka – jesienią ukaże się książka z wierszami napisanymi przez wokalistkę, „Violet Bent Backwards Over the Grass”. Część z wierszy będzie dostępna także jako audiobook, w tym w formatach LP oraz CD.
30 sierpnia do sprzedaży trafi szósta płyta studyjna w dorobku Lany Del Rey zatytułowana “Norman Fucking Rockwell”.