Ci którzy spodziewali się, że Lamb Of God po doświadczeniach więziennych wokalisty Randy’ego Blythe’a nagrają płytę wściekłą i totalnie bezkompromisową, mogą poczuć się nieco rozczarowani. Zespół stworzył co prawda album osadzony w swoim stylu. Urozmaicił go jednak sporą dawką groove’u i melodyjnych smaczków.
Ku przypomnieniu: w czerwcu 2012 roku wokalista został zatrzymany w Czechach i tymczasowo aresztowany pod zarzutem. Miesiąc wcześniej podczas koncertu w Pradze miał zepchnąć ze sceny jednego z uczestników koncertu. Po dwóch tygodniach dziewiętnastolatek zmarł, a tamtejsza policja wszczęła śledztwo. Ostatecznie wokalista został zwolniony po kilku dniach, a w marcu 2013 roku oczyszczony z zarzutów. Pobyt Blythe’a w więzieniu Pankrác stał się oczywistym natchnieniem do tekstów, które znalazły się na „VII: Sturm Und Drang”. I tak na przykład tytuł utworu „512” pochodzi od numeru celi, w której siedział (w niej podobno również został napisany). Otwierający zaś płytę singlowy „Still Echoes” to poniekąd historia samego więzienia, przefiltrowana przez autora. Jest to zarazem jeden najmocniejszych fragmentów krążka. Pomiędzy nimi znalazł się wściekły „Erase This”. To nie tylko najlepszy fragment płyty, ale zarazem jeden z najlepszych kawałków w całym dorobku grupy. Użycie talk boxa i krótka solówka gitarowa świetnie go dopełniają. Następny „Embers” wyróżnia gościnny udział Chino Moreno. Być może przez to utwór zwłaszcza w drugiej części brzmi dość „deftonesowo”. Na tym tle typowo dla Lamb Of God wypadają pędzący „Anthropoid” i jeszcze szybszy „Delusion Pandemic”. To po prostu mocne strzały w stylu znanym już z poprzednich płyt zespołu. Ciekawie natomiast na ich tle brzmią najdłuższe na płycie „Overload” i „Torches”. Pierwszego z nich nie powstydziłaby się, (a nawet mogłaby pozazdrościć) Metallica z czasów „Load”. W drugim zaś gościnnie udzielił się Greg Puciato z The Dillinger Escape Plan i co ciekawe - nie przekrzykuje gospodarza, lecz delikatnie śpiewa w tle. Lirycznie zaś został zainspirowany historią czeskiego studenta Jana Palacha, który w 1969 roku w proteście przeciwko agresji wojsk Układu Warszawskiego na Czechosłowację dokonał aktu samospalenia przed Muzeum Narodowym w Pradze. Wokalista Lamb Of God przyznał, że poznał jego historię, czekając na wyrok sądu.
W tym roku mija 25 lat od momentu powstania zespołu. Jego ósmy album nie jest może dziełem nad wyraz wybitnym, ale na pewno ciekawym i z pewnością zostanie bardziej doceniony w przyszłości.
Grupy Lamb of God i Kreator, wspomagane przez Power Trip, zaprezentują się 2 kwietnia w krakowskiej Tauron Arenie.