Kwinteswencja. Ciemna energia. Eter. Akasza. Piąty żywioł. Spoiwo wszechrzeczy. Medytacje nad materią ognia. Kryptonim K-essence bardziej pasuje do wielkiego kreatora muzyki ambient, tworzącego w swojej samotni na pustyni Arizony. Tymczasem kryje się za nim niejaki Bartek Księżyk, chłopak z Katowic, którego serce bije dla Londynu i wszelkich doznań weń skrywanych. Prasa ewidentnie lubi porównywać go z Nickiem Cave’m. Peter Murphy też pojawia się w gronie odniesień do talentu Księżyka, podobnie jak Poe, Baudelaire, Kurt Weill, a nawet Maciej Zembaty. Sam zainteresowany z całą pewnością wymieni ich jako swoje inspirację, będąc zaszczycony z porównania. Czy aby na pewno oddają one sens muzyki K-essence, bez uproszczeń i przekłamań?
Moim zdaniem są one zupełnie nietrafione. Owszem, piosenki i muzykę K-essence cechuje spora miarka „wampiryzmu” – dżentelmeński szyk, pod płaszczem którego kryje się rozbuchany hedonizm. Bartek to piewca elegancji i uwodzenia słuchacza niebanalnymi, „aktorskimi” piosenkami, których podmiot liryczny to tajemniczy dandys tułający się ulicami londyńskiego Hammersmith, paryskiej Le Marais, Pragi i Wenecji. Noc to jego żywioł, jego czas i życie. A gdy przychodzi dzień, a wraz z nim przebudzenie w kolejnym, obcym sobie łóżku, dandysa dopada zaduma, spleen i samotność. Jak długo tak można żyć – i kiedy wreszcie przyjdzie ta, która uwolni go z tego zaklętego kręgu? Może to właśnie ten pierwiastek Cave’a – bladego poety przed fortepianem, jak w utworze „Saddest Smile.”
Jeśli koniecznym jest porównywanie Bartka do kogokolwiek w świecie muzyki, to postawiłbym przed nim osobę Bretta Andersona, wokalisty Suede. Brett to piewca radości życia i duchowej młodości, hedonizmu nocy i nieśmiertelności (znowu wampiry). On również w uniesieniu czuje się władcą Londynu, panem damskich serc o głosie Jacquesa Brela, charyźmie Davida Bowie i nawiedzeniu Davida Tibeta (patrz świetna piosenka „Swim Says”.) Te same wartości zdają się przyświecać Bartkowi, który podobnie jak wszyscy wspomniani tu wielcy ma właściwe cechy i ambicje do osiągnięcia tego celu. Tylko czy aby nie jest to pułapka – paradoks wiecznego życia w braku zrozumienia, skostniałej samotności zaleczanej przygodami i alkoholem. To właśnie klimat tej płyty.
„We Prefer the Night” to przedstawienie. Płyta nagrywana była na żywo i bez wątpienia cechuje ją duża teatralność. Oczy i uszy całej widowni skierowane są tylko na Bartka w monodramie utrapionej, wampirycznej duszy, której akompaniuje wyborny zespół. Swobodnie przechodzą oni razem przez wiele brzmień, od kabaretu przez twardy rock po epitaficzne ballady. Bartek sprawnie posługuje się angielskim jako tekściarz i wokalista, a w jednym z najlepszych numerów na płycie – „This Party Isn’t Over” - towarzyszy mu Olga Naliwajko. Wszystko to składa się na werdykt – to bardzo ciekawa, niejednolita i niebanalna płyta, nagrana przez artystę wiedzącego czego chce od życia. Ze szczyptą autoironii i humoru – w końcu wszyscy latamy do Londynu przez pokryte lodem Stansted.
K-Essence zapowiedział pięć lipcowych koncertów na terenie Polski. Start już pojutrze.
Po niezwykle pracowitym roku 2019, wydanym przez Kayax i świetnie przyjętym w Mam Talent singlu “Bengal Tiger” i koncertach w Europie Zachodniej przed Ian Paice & Purpendicular, Bartosz Księżyk czyli K-ESSENCE wraca z albumem “UNISON”.