Otwierające płytę „Miejsca Przedmioty Kształty Drzwi” z tekstem Roberta Kasprzyckiego, okraszone latynoskim klimatem, głównie za sprawą trąbki Jerzego Małka, producenta albumu, przynoszą opowieść o rozliczaniu się z przeszłością. Sugestywny głos Dyjaka i jego akcentowanie sprawia wrażenie, jakby wokalista opowiadał nam o samym sobie. Podobnie jest w knajpiano-klezmerskim utworze tytułowym, pióra Mirosława Czyżykiewicza, mającym formę listu do brata. Z kolei w jazzowym „Synku Wstań” – jednej z najpiękniejszych kompozycji na płycie - Dyjak wyraża tęsknotę za matką. „Rozkołysana” niejako sugeruje klimat utworu. Tekst autorstwa Jana Kondraka obudowany został muzycznym anturażem, kojarzącym się nieco z twórczością Stanisława Soyki. Niski, charczący głos Dyjaka czyni owe wyznanie niemalże krzykiem dobiegającym z samej głębi ludzkiego jestestwa. Zaś jazzowo-niepokojąca „Przypowieść o porażeniu” przeplata się z jarmacznie utrzymanym refrenem. Końcówka utworu zaskakuje gospel (piękna partia organowa Grzegorza Jabłońskiego), które płynnie przechodzi ponownie w niepokojący temat z głównej części. Zaś przepiękna ballada „Laura” do słów Czyżykiewicza, samowolnie zaprasza do wolnego tańca. To jeden z dwóch najczyściej zaśpiewanych utworów zawartych na „Pierwszym śniegu” i zarazem przypomnienie tego pięknego wyznania miłości. Nieco słabiej wypada „Nasz Titanic”, który trochę odstaje od całości przede wszystkim lirycznie. Nastrój szybko przywraca jednak cudowna „Uwierz Mi” ze słowami Kasprzyckiego „otulona” delikatnym jazzowym akompaniamentem. Niezwykle przejmująco wypada „Droga i śpiew” traktująca o poszukiwaniu szczęścia i celu. To kolejny właściwie autobiograficzny tekst. Natomiast wieńczący płytę „Jeżeli Chcesz” przynosi najbardziej optymistyczny tekst, zbudowany na pogodnym i przepełnionym nadzieją podkładzie.
Marek Dyjak po raz kolejny udowadnia jak ciekawie można interpretować cudze teksty. Inna sprawa, że ich wybór na „Pierwszym Śniegu” nie jest przypadkowy. Przyjemny, nostalgiczny album nie tylko na zimowe wieczory dla „starszaków”, a dla młodszego pokolenia – kawał pięknej polskiej liryki, której na próżno dziś szukać u współczesnych wykonawców.
Tekst piosenki Jacka Kleyffa (muzykę skomponował Michał Lorenc) w atmosferze miłej melancholii przywołuje dobre chwile z życia autora. W wykonaniu Marka Dyjaka to dramatyczny tren utraconego dzieciństwa.
Kiedy miłość umiera, czyli Marek Dyjak o małym końcu świata i wielkim postanowieniu, żeby nie zatracić się w bólu.
Gwiazda piosenki i bard, który powiedział o sobie, że polizał go Bóg. Kasia Moś i Marek Dyjak wspólnie zaśpiewali balladę o dziwnej okolicy, gdzie życie boli, a miłości jest tylko marzeniem.
Płytą-podziękowaniam zatytułowaną „Na wzgórzu rozpaczy”, Marek Dyjak kończy rzekomo swoją przygodę z nagrywaniem muzyki. Czy rzeczywiście? I co dziś jest dla niego najważniejsze? O tym między innymi artysta opowiedział nam w poniższej rozmowie.
Marek Dyjak wydał właśnie album, która jest zapowiadany jako jego ostatni. Z jego wypowiedzi z wywiadu, który znajdziecie na naszym portalu, przebija poczucie bólu towarzyszącego śpiewaniu, tworzeniu utworów. Póki co wydaje się więc, że nie należy liczyć na kolejne studyjne dzieła.
Marek Dyjak wydał drugi album w tym roku. Na jego początku ukazała się płyta „Dyjak Gintrowski” z interpretacjami piosenek Przemysława Gintrowskiego. Na koniec roku artysta uraczył nas autorskim materiałem. Choć akcentów z przeszłości nie brakuje.
Dzisiaj odbyła się premiera utworu „Na wzgórzu rozpaczy” Marka Dyjaka, będący zapowiedzią nowej płyty artysty, która będzie ostatnią w jego karierze. Sam utwór oraz promujący go teledysk powstał dzięki pomocy finansowej Tenczyńskiej Okovity i Janusza Palikota, który wystąpił w teledysku wraz Markiem Dyjakiem i Magdaleną Różczką.