Cel jest prosty – natchnąć słuchaczy optymizmem i radością, w sposób przekonujący, na tyle na ile pozwala ta nasza pogmatwana, szalona współczesność. Stwierdzam zatem – cel osiągnięty. „American Utopia” rzeczywiście brzmi niezwykle optymistycznie, chociaż w warstwie tekstowej porusza tematy conajmniej frapujące. Ale, gdy się nad tym zastanowić, to czy cały artystyczny dorobek Byrne’a taki nie jest? Ten wysoki dżentelmen o wspaniałym głosie zawsze podchodził do swojej sztuki z lekkim przymrużeniem oka, podobnie jak np. Frank Zappa. Zarówno muzyka Talking Heads, eksperymenty z Brianem Eno, jak i cały szereg kolaboracji (X-Press 2, Fatboy Slim, St. Vincent) naznaczone są poczuciem humoru oraz tą „neurotyczną” modulacją głosu Byrne’a. Na „American Utopia”, przy całej powadze i ciężkości tematu, panuje typowa dla niego lekkość i dobry humor.
Od samego początku należy podkreślić istotny fakt. „American Utopia” została prawie w całości napisana i nagrana z pomocą Briana Eno, chociaż obaj wielcy mistrzowie postanowili, że nie będą jej podpisywać wspólnie. Powód jest prosty – „American Utopia” to typowy Byrne; piosenkowy, melodyjny, z tradycyjnie celującymi tekstami, jak i elegancko poukładanym instrumentarium. Nie ma tu nieprzewidywalności i szalejącej kreatywności. Jest za to dziedzictwo kilku dekad nieprzerwanej twórczości, doświadczenia, szerokich horyzontów i mistrzowskiego wyczucia doskonałej muzyki. Jest także wielu kandydatów na przebój; chociażby otwierające „I Dance Like This” (w refrenie słychać Eno przez wokoder), lub „Every Day is a Miracle”, chyba najlepszy utwór na płycie. Głos Byrne’a to wciąż jego największa broń – nadal jest zabawnie „przerażony”, ale jednocześnie pokrył się wiekową patyną w stylu Cohena czy Casha. Piosenki nabrały dzięki temu swoistej intymności i przytulności, niczym muzyczne opowieści barda serwowane w małej salce naprzeciwko.
Jak już pisałem, piosenki Byrne’a zawsze były i nadal są radosne i optymistyczne. Gdy jednak wsłuchamy się uważniej w jego teksty znajdziemy w nich dużo powodów nie do radości, lecz smutku. Byrne jak zwykle celnie opisuje w nich nasz pokręcony, często irracjonalny świat; wskazuje wyraźnie palcem to, co go denerwuje i niepokoi, bez owijania w bawełne, niczym Peter Hammill. Mimo to, każda z obecnych tu piosenek kończy się uśmiechem na ustach – jeśli nie dzięki warstwie lirycznej, to z całą pewnością dzięki kompozycji i brzmieniu. Gdy u sterów staje mistrz, nam słuchaczom pozostaje tylko zachwyt, podziw i wdzięczność. Wystarczy wsłuchać się chociażby w to jak skomponowane i zagrane zostały „This is That”, lub „Gasoline and Dirty Sheets”. Pod pozorną prostotą czai się skomplikowany mechanizm dźwięków, efektów i warstw poukładanych z gracją i wyczuciem. „American Utopia” triumfuje zatem we wszystkich swoich elementach i jest kolejnym już potwierdzeniem wielkości talentu i doświadczenia Byrne’a. On po prostu nie nagrywa słabych płyt.
Były lider grupy Talking Heads zapowiada nowy album.