Made In Poland - Kult

Jakub OślakMade In PolandAntena Krzyku2018
Klasycy polskiej zimnej fali Made In Poland przypomnieli o sobie wyjątkowym albumem studyjnym.

Gdy lato w Polsce kończy się bezlitosną cezurą i nastaje czas wiatru i deszczu, wśród ludzi także następuje gwałtowna zmiana nastrojów i zachowań. Wraz z jesiennym chłodem przychodzi smutek i gniew, wyrastają nam kły i pazury, skacze tętno i przyspiesza krok. Wiedziony prawem chaosu tłum jest gotów w każdej chwili zadziobać te słabsze, chore jednostki. Wieje wtedy PRL-em i zasadami pięści i podstępu, obrony przez atak. Schodzi nam z twarzy błogi uśmiech wywołany zażyciem letniej pigułki Murti-Binga, a w jego miejscu pojawia się rozbiegane spojrzenie i grymas zniesmaczenia. Nadchodzą migreny, chroniczny katar, zaciśnięte pięści na rączkach parasoli. Nadchodzi czas przenikania i dysharmonii; stajemy się deszczowcami, chroniącymi swoje człowieczeństwo i wrażliwość pod płaszczami, parasolami i czarnymi okularami. To dobry czas na zimną falę i ich czołowych przedstawicieli – Made in Poland, których kolejne objawienia zawsze spotykały się z należytą uwagą i powagą sympatyków wieloletniej tradycji rodzimej sceny alternatywnej.

Oni sami do śmiertelnie poważnych jednak nie należą i mimo ciężaru tematycznego potrafią zatytułować swój nowy album w iście wywrotowy sposób, a jedną z kompozycji zaśpiewać – lub raczej, wykrzyczeć – po niemiecku. Jak wspomniałem wcześniej, Made in Poland nie jest zespołem, który jest; oni się objawiają, wtedy gdy mają na to ochotę i pod taką postacią, jaka im w danej chwili pasuje. Do Kultu, obok DNA zespołu w postaci sekcji rytmicznej Artur Hajdasz/Piotr Pawłowski, zostali zaproszeni gitarzyści Michał Miegoń i Michał Młyniec, oraz wokalista Rafał Jurewicz (wszyscy trzej znani z The Shipyard). Razem wzięli na warsztat materiał ze starych lat jarocińskich, który z różnych względów (głównie cenzuralnych) nie doczekał się studyjnej publikacji – aż do teraz. W latach ubiegłych mogliśmy podziwiać te piosenki na Martwym Kabarecie, czyli nagraniach na żywo z lat 1984-85. 33 lata później, w innym gronie muzyków, możemy wreszcie usłyszeć studyjne „Ku świetlanej”, „Papier z pieczątką” czy „Oto wasz program” – i to w trzech językach!


Być może muzyka i słowa tych piosenek były wymierzone w PZPR-owskiego Trygława, ale ich znaczenie – co stwierdzam z trwogą – jakże pasuje do rodzimej współczesności. I nie tylko rodzimej – dotyczy to wszystkich, których rządziciele zawiedli, wpędzając kraj w pułapkę, a naród w konflikt. Elegicznie jak wczesne Variete, ale ostro jak cięcie Siekiery, Made in Poland przywraca do życia swoje dawne anty-przeboje, rozdzielając razy pomiędzy uzurpatorów („Oto wasz program”), urzędasów („Papier z pieczątką”), rządzicieli („Zabić świat”) i nas samych („Ku świetlanej”, „Pod płaszczykiem”). Bezpośrednio jak punk, enigmatycznie jak poeci, autorzy słów (Piotr Pawłowski i Robert Hilczer, dawny wokalista MiP) rzucają automatyczny stan umysłu jednostki ludzkiej (Człowiek bez twarzy to człowiek właściwy... A człowiek dobry to człowiek martwy) na arenę roku 2018. To nie nostalgia – to ostrzeżenie. Demony nigdy nie odchodzą i jeśli nie będziemy ich należycie pilnować, opętają wszystkich dookoła i wtedy będzie za późno na płacz i trzaskanie drzwiami.

Tyle słowa; a co z muzyką? Ta, oczywiście, porywa – zarówno do marszu nieboszczyków, jak i konwulsyjnego tańca ożywieńców. Sekcja rytmiczna Made in Poland to ich znak towarowy: Pawłowski/Hajdasz, tak jak kiedyś Hook/Morris czy Gallup/Tolhurst, to motoryczny, „prowadzący” bas i hipnotyczne, odmierzające czas bębny. Do tego gitary, chłodne jak noże ale piękne jak miecze, spod znaku Robina Guthrie. Słychać też melodykę, z której lubili korzystać zarówno Bernard Sumner jak i Martin Gore. Na tym wszystkim głos, beznamiętnie gniewny, surowy i karzący – nie jesteśmy w operze, tylko w klubie, na ulicy, w urzędzie, w martwym kabarecie. Wystarczy posłuchać „Ku świetlanej” aby wszystko stało się jasne: to kwintensencja muzyki falowej – nowej, zimnej, post-punkowej – która nie jest częścią przeszłości, historii, lecz żywym organem sztuki. Jej moc jest w każdej chwili gotowa do uderzenia, jeśli tylko słuchacze jej na to pozwolą; lub, tak jak teraz, gdy przychodzi odpowiedni czas, gdy ponownie zagraża nam czas kultu, banicji wśród pomników i krzyży.

Kult jest albumem krótkim, ale trwającym tyle, ile potrzeba; największy ból zadają ciosy szybkie, a nie wielokrotnie powtarzane. Album zawiera także stronę angielską; w zasadzie, to ona pełni tu rolę nadrzędną, bo to właśnie ona wyryta została na winylu. Niektóre utwory brzmi nawet lepiej w języku obcym – „Above the Law Underneath” (czyli „Pod płaszczykiem”), lub mają wydźwięk tragikomiczny – „Papier mit Einem Stempel”, czyli „Papier z pieczątką” w wersji NRD. Czyżby ponowna próba przetłumaczenia polskiej muzyki dla międzynarodowego odbiorcy (Republika, Hey, Myslovitz)? Nie sądzę. To ma być ostrzeżenie. A kult potrafi znaleźć żyzną glebę zarówno w Polsce, jak i Wielkiej Brytanii, Stanach Zjednoczonych, Ameryce Łacińskiej, na Węgrzech, w Rosji, Turcji. Muzyka, obok piękna i wzruszeń, to także smutek, zimno i gniew. Demony nigdy nie odchodzą; wieże fabryk zamieniono na wieże ze szkła, a orwellowskie dwie minuty nienawiści zastąpiły 24 godziny medialnego otępienia. Gdy Polska zwyczajowo odwraca wzrok, Made in Poland grzmi na alarm.

Powiązane materiały

Piotr Pawłowski (Made In Poland, Dance Like Dynamite, Neverending Delays)

Klasycy polskiej zimnej fali Made In Poland wydali album "Kult", na którym znalazły się studyjne wersje kompozycji znanych z koncertowego repertuaru z lat osiemdziesiątych. Z tej okazji nasz wysłannik Jakub Oślak porozmawiał z basistą oraz współzałożycielem Made In Poland Piotrem Pawłowskim. Nie zabrakło również nawiązań do innych projektów muzycznych, w które jest zaangażowany ten muzyk: Dance Like Dynamite, The Shipyard oraz Neverending Delays.

4.12.2018
Polityka prywatnościWebsite by p3a

Używamy plików cookie

Ta strona używa plików cookie - zarówno własnych, jak i od zewnętrznych dostawców, w celu personalizacji treści i analizy ruchu. Więcej o plikach cookie