Wiele rockowych zespołów z czasem wzbogaca swoje brzmienie o elektronikę. Działa to także w drugą stronę, czego przykładem są The Young Gods – niezależni weterani skazani na blaski i cienie wiecznej niszy. Osobiście nazywam ich styl industrial-art-rockiem – efemerydą neurotycznych poematów, spalinowo-cyfrowych tarć gitar i samplerów ze sztuką konceptualną, fantazyjnością i avant-popowym dualizmem. Przy całym swoim industrialnym planie zajęć – maszynowym rytmie, metalicznych uderzeniach, syntetycznej atmosferze i narracji przez wokodery – The Young Gods działają z dystansu. Ich metodą nie jest agresja, lecz estetyka, elokwencja i elegancja. To nie palenie Rzymu, lecz fotografie ulic, którymi wciąż można uciekać. Nie ma tu manifestu, przestrogi, wizji zagłady, lamentu i destrukcji. Ona już nastąpiła, jesteśmy jej czynnymi świadkami, a wszystko sprowadziliśmy na nas sami. Uczymy maszyny, zamiast siebie; poddajemy się głupocie, chciwości i próżności. Chaos połyka harmonię, postęp zamiast oświecenia przynosi otępienie, a czarne lustra coraz bardziej zakrywają blask słońca. Żyjemy w stresie i nerwach, gonimy za pieniądzem i poklaskiem uciekając przed osuwającą się ziemią. A na samym końcu i tak czeka tykający zegar.
Słuchamy muzyki niepokojącej, pełnej napięcia, wizji i obaw, gdyż sami tacy jesteśmy. Świat nas otaczający to horror, dlatego muzyka jaką nasze dusze chłoną najlepiej często taka bywa. Niepokojąca muzyka katalizuje niepokój słuchacza; nie słuchamy przecież rzeczy wesołych, gdy jesteśmy smutni, a rzeczy wkur.ionych gdy akurat mamy dobry dzień i święty spokój.
To sedno popularności The Young Gods i witalności ich brzmienia, szczególnie w naszym kraju. Złe wizje człowieczeństwa bijące z tych pordzewiałych gitar, bulgoczących automatów i frankofońskich zaklęć odpowiadają językowi i brzmieniu naszych dusz. Wiemy, że dzieje się źle i nie zmierza w dobrym kierunku; ale wiemy też, że może być znacznie gorzej, dlatego warto kreować pozytywne chwile i zaklinać los w estetyczne kapsuły czasu. Czymś takim są właśnie płyty The Young Gods – obrazami rzeczywistości w jakiej uczestniczymi, oglądanej z dystansu. Jeśli to jest industrial, to jest on pełen elegancji Briana Eno – statycznych ujęć nastroju, miejsc i ludzi. Głos Franza Treichlera pasuje idealnie do tego zadania – nie jest trybunem, lecz narratorem jak w filmie Alphaville Godarda. Tamtejsza wizja science-fiction stała się teraźniejszością, a czarno-biały artyzm ucieczką od szarzyzny kolorów.
Data Mirage Tangram jest płytą wysoce estetyczną, pobudzającą zmysły i wyobraźnię. Od samego startu słuchaczowi towarzyszy wspomniany wcześniej niepokój i napięcie. Są to jednak emocje, w które chcemy brnąć, ciekawi dalszego ciągu. The Young Gods rozbudowują akcję albumu i swoje brzmienie niespiesznie, co przynosi wrażenie obcowania z koncepcyjną całością. Istotnym elementem jest obecność gości – specjalistów od estetycznego techno, takich jak Ritchie Hawtin (Plastikman) czy Aleksi Perälä (dawniej w projektach Astrobotnia i Ovuca). Dzięki nim brzmienie The Young Gods jest jeszcze bardziej zautomatyzowane, cyfrowe i nieomylne. Tam gdzie industrial zmierza do entropii, tam syntetyczny rytm niesie ku cyfrowej nirwanie. The Young Gods lubią czerpać z obu tych nurtów, a jednocześnie postawić wszystko w ogniu gitary tarczowej, rozdzierającej zachodzące rdzą niebo. Ich muzyka to seria dźwiękowych objawień i estetycznych wyzwań, za każdym razem inaczej, trudniej, ciekawiej, nowocześniej. I chociaż Data Mirage Tangram nie pobije pod kątem popularności ich opus magnum z 1992 – T.V. Sky – to jest kolejnym silnym albumem niezwykłej ekipy muzyków i artystów, idących przez cały czas własną drogą i celebrujących swój własny, niepowtarzalny styl.
Szwajcarscy klasycy post-industrialu zagrają 10 listopada w warszawskiej Hydrozagadce.
23 i 24 listopada w Gdańsku i Warszawie wystąpi szwajcarska grupa The Young Gods, która zaprezentuje materiał ze swoich dwóch pierwszych albumów. Z tej okazji wywiadu udzielił nam wokalista Franz Treichler.
Szwajcarska grupa The Young Gods od zawsze jest znana z odważnych eksperymentów artystycznych. Nowy album nie powinien być zatem niespodzianką dla fanów tego zespołu.
Legendarne szwajcarskie trio The Young Gods przygotowało nowy album studyjny zatytułowany “Play Terry Riley in C”. Płyta ukaże się 9 września.
Szwajcarska grupa The Young Gods zaprezentowała wideoklip do utworu „Tear Up The Red Sky”.
Słynna szwajcarska grupa zaprezentuje się 2 kwietnia w krakowskim klubie Kwadrat.