Długo nie mogłem "nasłuchać" się nowej płyty Hugo Race'a, co samo w sobie było dla mnie sporym zaskoczeniem. To conajmniej wyróżniający się materiał od bardzo płodnego artysty, jednego z tych, co wydają kolejne krążki jeden po drugim, w różnych konfiguracjach, projektach i aliasach. Gdy artyści rzucają w nas nowymi płytami z wysoką częstotliwością łatwo jest przegapić wśród nich te naprawdę mocne tytuły, a Taken By The Dream właśnie do takich należy. Można spekulować, czy Hugo Race nagrał kiedykolwiek coś słabszego; z drugiej strony, czy ma on taką jedną płytę, która silnie i bezpowrotnie wstrząsnęła słuchaczami? O takie płyty w dzisiejszych czasach jest coraz trudniej, dlatego też raduje się serce i dusza, gdy "kolejna" porcja nowych piosenek od coraz bardziej lubianego i rozpoznawalnego muzyka zaskakuje świeżością, intryguje kompozycjami i omamia brzmieniem. To także dobry punkt wejścia dla tych, którzy do tej pory nie mieli okazji poznać post-Cave'owskiej twórczości Hugo.
Dla formalności przypomnę, że Hugo był członkiem Nick Cave & The Bad Seeds gdy ci startowali z From Her To Eternity, razem z Barrym Adamsonem, Blixą Bargeldem, Mickiem Harvey oraz Anitą Lane. Być może jego wkład w muzykę tego zespołu nie jest zbyt oczywisty na pierwszy rzut ucha, lecz gdy wyodrębnimy jego głos i gitarę, cohenowską manierę śpiewu i waitsowską "narracyjność" piosenek staje się jasne skąd Race przychodzi i jaką niesie ze sobą estetykę. Będąc zaangażowany w kilka zespołów równocześnie może sobie pozwolić na dużą swobodę twórczą, gdzie wszelkiego rodzaju niedoróbki lub powtórki zostają zamaskowane wolumenem wydawniczym. Fatalists, ten rzadziej objawiający się od The True Spirit zespół, od kiedy nagrywa i wydaje płyty zdobywa same pochwały oraz, co najistotniejsze, należną uwagę i ekscytację słuchaczy. I ma spore szanse na to, aby zostać z nami na dłużej - właśnie ze względu na powiew świeżości w dosyć bezpiecznie postępującym świecie muzycznym Race'a.
Przechodząc do meritum, Taken By The Dream stawia na atmosferę piosenek, gdzieś na skrzyżowaniu rocka, bluesa, folku i alternatywy, pod czujnym okiem nowoczesności i ducha czasu. W sposób naturalny, a przez to przekonujący, Hugo "opowiada" przeróżne ponure historie godne najwyższej klasy songwriterów. Jego piosenki pochodzą jakby z innego czasu, przynależąc duchowo do lat 60-tych i 70-tych, gdzie obok tak popularnych postaci jak Leonard Cohen czy Serge Gainsbourg tworzyli Scott Walker i Tim Buckley. Ta klasa piosenki, wraz z czarną romantyczną atmosferą, dystopijną estetyką oraz pełną pokuszenia poetyką, gwarantuje nam krążek pełen gorzkich blues-rockowych ballad wraz z całą ich współczesną retrospekcją, jak i introspekcją. Jeśli w każdej piosence jest nie tylko szczypta duszy autora, ale i kawałek jego życia, Race maluje nam obraz swojego świata w kolorach rdzy, w ciemnych okularach i czarnych tatuażach, wprost ze zdjęcia Antona Corbijna lub filmu Jima Jarmusha.
Mimo iż nie jest to typ brzmienia i estetyki, których nie znamy chociażby z twórczości równie płodnego Marka Lanegana, oraz ich mistrzów takich jak Waits, Cohen czy Cash, Taken By The Dream wciąga, zaraża i angażuje. Muzyka melancholijna, w mroku pesymizmu i życiowego non-konformizmu, jest rzeczą dla wielu z nas uniwersalną, a czasami wręcz jedyną, w jakiej drzemie prawda i autentyczność. Muzyka Hugo Race'a nie jest pozą, nałożoną na siebie stylistyką czy maską, lecz wyrazem indywidualności i potrzeby własnej, samotnej drogi. Mimo iż całej płycie należy się wielokrotne wysłuchanie, zwracam szczególną uwagę na "Heaven & Hell" oraz "Smoking Gun", które są kwintesencją nie tylko krążka, ale być może samego artysty. Hugo Race jest wędrowcem, raz samotnym a innym razem towarzyskim, który pozornie błądząc i krążąc zawsze trafia do celu, czyli naszych serc. To nie jest muzyka ego autora, lecz dusz ludzi go słuchających, które zawsze rozpoznają bratnie, niespokojne istoty.
"Skarb narodowy Australii" czyli wokalista, gitarzysta i kompozytor Hugo Race (Dirtmusic, Fatalists, ex-Nick Cave & The Bad Seeds) wydał nowy album w duecie z Michelangelo Russo. W ramach trasy promującej to wydawnictwo obaj panowie wystąpią w Polsce.
W 2024 roku Hugo Race i Michelangelo Russo (True Spirit) powrócili jako duet, 7 lat po wydaniu płyty “John Lee Hooker’s World Today”, będącej hołdem dla dziedzictwa legendy bluesa, odkrytego przez nich dla dzisiejszych słuchaczy na nowo w wirującej mieszance analogowych szumów i głębokiego transowego pulsu. Hugo i Michelangelo łączą brzmienia rockowe, blues, ambient i elektronikę na swoim surowym, fascynującym nowym albumie “100 Years”, będącym niejako kontynuacją płyty z utworami Hookera, ale tym razem są tą wyłącznie utwory napisane przez Hugo Race’a.
Nasz wywiad z australijskim wokalistą, gitarzystą, autorem tekstów i kompozytorem Hugo Race'm. Był muzykiem Nick Cave & The Bad Seeds w połowie lat 80., a Henry Rollins nazwał go "największym skarbem narodowym Australii". W maju tego roku wydał nowy, znakomity album pod szyldem Hugo Race & The True Spirit.
Hugo Race & The True Spirit powrócili po kilku latach ciszy z dwiema nowym płytami: "Star Birth" i "Star Death". Druga z nich to pierwszy w karierze Hugo Race'a (były gitarzysta Nick Cave & The Bad Seeds) tak dogłębny romans z muzyką ambient.
"Największy skarb narodowy Australii" przywrócił do życia projekt The True Spirit i nagrał jedną z najlepszych płyt w swojej ponad 30-letniej karierze.
Drugi album w dyskografii projektu Hugo Race & Fatalists.
W najbliższy piątek ukaże się płyta "Dishee" Hugo Race'a.
16 października do sprzedaży trafi nowy album słynnego australijskiego wokalisty, gitarzysty i kompozytora Hugo Race'a i jego projektu The True Spirit.