Norman Rockwell – człowiek z tytułu płyty istniał naprawdę. Kącik wiedzy z Wikipedii: Rockwell żył w latach 1894-1978. Był amerykańskim malarzem i ilustratorem, znanym z bycia autorem okładek dla „The Saturday Evening Post”. Przez całą płytę Lany Del Rey przewijają się różne odniesienia do popkultury, miejsc, postaci związanych z Ameryką. Ze szczególnym wyróżnieniem Kalifornii: „Venice Bitch” i kompozycja „California” oczywiście, ale też „Doin’ Time”- cover utworu kalifornijskiej grupy Sublime. Do tego „Cinnamon Girl”, czyli tytuł wzięty od Neila Younga – Kanadyjczyka, który jednak mieszka w Kalifornii (i tylko tytuł, bo nie jest to cover).
Jakkolwiek dziwnie to zabrzmi w kontekście niektórych słów w tytułach i tekstach utworów – album ten oferuje dojrzałe, marzycielskie, rozmarzone, melancholijne brzmienie. To nic nowego u Lany Del Rey, ale tym razem tej melancholijności jest jeszcze więcej. Album zaczyna się smyczkami niczym z bajek Disneya w utworze tytułowym – „Norman Fucking Rockwell”. Końcowe trzy utwory to zaś apogeum wyciszenia. Bardzo ładne „Bartender” (tytuł, a szczególnie „t” momentami śpiewane w stylu ciuchci) oraz „Hope Is A Dangerous Thing For a Woman Like Me To Have – But I Have It”. Obie kompozycje rozpisane tylko na fortepian i głos przedzielone utworem „Happiness Is A Butterfly” z standardowym jak na ten album zestawem: smyczki i fortepian plus do tego delikatna gitara.
Więcej na tym albumie gitary akustycznej niż elektrycznej, choć ta druga ma swoje kilkanaście sekund w głównej roli w postaci sola w „The Greatest” – najbardziej podniosłej kompozycji w zestawie. Najżywszym utworem na płycie i najbardziej wakacyjnym (choć czas lata już praktycznie za nami) jest trip-hopowo brzmiący, wspomniany wcześnie „Doin’ Time”. Elektronika dochodzi w „Fuck It I Love You”, „Cinnamon Girl” czy „The Best Next American Record”, zaś automat perkusyjny wybija rytm w walczyku „How To Disappear”. Ukoronowaniem płyty jest „Venice Bitch” – najdłuższy w karierze artystki utwór. Trwa prawie dziesięć minut i im dalej w las, tym jest ciekawszy. Mamy i gitarę elektryczną i różne zabawy elektroniką, a to wszystko zabarwione psychodelią. Przy tym wszystkim ma to ciągle melancholijny posmak. Dużo na albumie ładnych rzeczy, takich jak np. „Mariners Apartment Complex” czy „California” – na te dwie kompozycje też warto zwrócić uwagę.
„Norman Fucking Rockwell” – następca wydanego dwa lata temu „Lust For Life” oferuje ponad godzinną bardzo ładnie snującą się muzykę. Może i jednostajną, może i trochę za długą (bo te 68 minut można by było spokojnie skrócić o kilka), ale zdecydowanie wartą posłuchania.
Lana Del Rey wydała dziewiąty album w swojej dyskografii pod tajemniczym tytułem "Did you know that there's a tunnel under Ocean Blvd".
"Chemtrails Over The Country Club" to następca wydanego 2 lata temu, nominowanego do Grammy, albumu "Norman Fucking Rockwell". Na nowej płycie Lana Del Rey nie zaskakuje, ale też nie zawodzi swoich fanów.
Lana Del Rey celująco zdała test "drugiego albumu".
Universal Music Polska przygotowuje specjalne wydarzenie dla fanów Lany Del Rey w nawiązaniu do tytułu najnowszego albumu artystki. „Chemtrails Over the Country Club” (premiera w najbliższy piątek, 19 marca).
Lana Del Rey prezentuje nowy singiel oraz klip – „Chemtrails Over The Country Club”. Artystka napisała utwór wspólnie z Jackiem Antonoffem, a za reżyserię wideo odpowiada BRTHR. Piosenka jest zapowiedzią siódmego studyjnego albumu wokalistki.
Lana Del Rey debiutuje jako poetka – jesienią ukaże się książka z wierszami napisanymi przez wokalistkę, „Violet Bent Backwards Over the Grass”. Część z wierszy będzie dostępna także jako audiobook, w tym w formatach LP oraz CD.
30 sierpnia do sprzedaży trafi szósta płyta studyjna w dorobku Lany Del Rey zatytułowana “Norman Fucking Rockwell”.