Oto przed nami pierwsza pośmiertna płyta Leonarda Cohena; i prawdopodobnie nie ostatnia. Wielki artysta o takim stażu, reputacji i legendzie z całą pewnością pozostawił po sobie pokaźne archiwum niewykorzystanych nagrań, prób, ujęć, szkiców, dem, itp., którymi można wypełnić niejeden krążek. Nie on pierwszy z takiego archiwum by korzystał; lub raczej ci, którym owo archiwum zostało powierzone. Adam Cohen, syn Leonarda, postanowił wykorzystać resztę nagrań, jakie ojciec pozostawił podczas sesji do You Want It Darker, dokańczając je w studiu w doborowym towarzystwie. Powodów dla którego te piosenki nie znalazły się na wcześniejszym albumie możemy się domyślać: część zupełnie nie pasuje do ponurego nastroju poprzedniczki, a część zbyt dosłownie go pogłębia.
Brzmienie i nastrój Thanks For The Dance były do przewidzenia już przy ogłoszeniu albumu. Podziękowanie, kartka pocztowa z zaświatów, napisy końcowe, post-scriptum – wszystko pasuje. Tak jak zapowiadał Adam – to nie jest zbiór materiału roboczego, porzuconego, strzępków, stron B, itp. To są rasowe, sumiennie wykończone piosenki, po których brzmieniu nie sposób domyślić się, że „coś się stało”. Głos Leonarda i dyskretny akompaniament jego towarzyszy brzmią tak, jak gdyby nigdy nic; jego teksty nie są pożegnaniem ze słuchaczami i witaniem się z Bogiem, lecz business as usual – kobiety, smutek, cielesność, duchowość, metafora i dosłowność. Javier Mas na lutni, Daniel Lanois przy fortepianie, Jennifer Warnes aranżuje chórki, jest Beck, jest Damien Rice, są smyczki. Alleluja.
Cohen jak to Cohen – przenosi swoimi piosenkami słuchacza w inny czas, gdzieś gdzie pozornie obowiązywały inne zasady, mężczyźni nosili płaszcze, a świat malował się odcieniach czerni i bieli. Brzmienie Thanks For The Dance jest dyskretne i wyciszone, bez uderzania w dzwony, za to bardziej w konwencji opowieści przy kominku, z fajką i szklaneczką whisky, z albumem zdjęć na kolanach. Cohen wspomina i marzy, frapuje się i opowiada, jak gdyby dostał szansę na zwierzenie się z całego życia. W niecałe pół godziny przechodzimy zatem przez miłość i więzienie, rzeki i kobiety, zdradę i elegancję, koniec marzeń i początek złudzeń, wreszcie ból i strach. Kulminacyjnym punktem jest piosenka „The Hills”, w której Cohen dosłownie dźwiękuje Bogu za pigułki przeciwbólowe. I śpiew kolibra za oknem.
Thanks For The Dance jest w ogólnym rozliczeniu płytą smutną, gdyż nie sposób nie być świadomym, że artysty który ją wykonuje nie ma wśród nas. Adam Cohen wykonał dobrą robotę, godną i sumienną, i sprawił że mistrz Leonard znowu do nas przemówił, jakby po krótkiej chwili nieobecności. Wiem, że różnie bywa z tym poszanowaniem pamięci artysty i jego dorobku; kruki i wrony potrafią rozdziobać wszystko, a nawet reanimować dawno odeszłych muzyków w postaci hologramów. To nie jest taki przypadek. Myślmy o tej płycie jak o normalnym albumie, takim jak Made in Heaven Queen, Closer Joy Division, Sketches Jeffa Buckleya czy covery Johnny’ego Casha. I choć na pewno nie jest on tak wielki jak MTV Unplugged Nirvany, to ma więcej sensu niż An American Prayer The Doors.
"Leonard Cohen i jego deszczowe songi były od zawsze w moim życiu „muzyką dla dorosłych”, podobnie jak filmy Polańskiego, książki Bukowskiego czy stojący w szafce na wieki wieków koniak" - możemy przeczytać we wstępie do recenzji nowej płyty Leonarda Cohena autorstwa Jakuba Oślaka.
Kolejny album koncertowy kanadyjskiego barda dokumentujący jego ostatnie, światowe tournee. Na płycie są niespodzianki.
Leonard Cohen sprezentował nam wspaniałą płytę na swoją "osiemdziesiątkę".
Po premierze płyty „Thanks For The Dance”, która pojawiła się na sklepowych półkach w listopadzie ubiegłego roku, nadszedł czas na dokument wspominający życie Leonarda Cohena.
„Happens To The Heart” to pierwszy oficjalny singiel z nadchodzącego pożegnalnego albumu Leonarda Cohena „Thanks For The Dance”.
22 listopada, w 3 lata po śmierci Leonarda Cohena, ukaże się jego nowy album studyjny "Thanks For the Dance".
W październiku i grudniu w siedmiu polskich miastach odbędą się koncerty pod hasłem "Cohen i Kobiety", w których weźmie udział plejada polskich wokalistek.