"Push The Sky Away" to płyta doskonała i skończona, nawet jak na wysokie standardy stawiane od kilku dekad przez Cave'a i jego Złe Nasiona. To jednocześnie najpiękniejsze dzieło w dyskografii tego zespołu. Ci, którzy oczekują tu szaleństw na miarę Grindermana czy niezapomnianych "Papa Won't Leave You Henry", "Jangling Jack" czy "Thirsty Dog" - nie mają czego szukać na "Push The Sky Away". To album, na którym znalazły się utwory pełne spokoju, powagi i smutku. Najbliżej tej płycie do krążka "The Boatman's Call" z 1997 roku.
Tych 9 kompozycji zostało zaaranżowanych bardzo oszczędnie. Nie ma tu fajerwerków aranżacyjnych, a piękny, głęboki głos Cave'a odgrywa chwilami rolę jednego z instrumentów, jest większości piosenek wysunięty na pierwszy plan. W tle pojawiają się organy, skrzypce, pianino, oszczędne dźwięki gitary, basu, perkusji. W kilku kompozycjach Cave'owi towarzyszy wokalistka, co dodaje tym utworom dodatkowego uroku.
Pomimo, że jest to tak spokony, wyciszony krążek, pod powierzchnią aż gotuje się od emocji. Są tu momenty, gdy wyraźnie słychać, że muzycy The Bad Seeds aż rwą się do przodu, by mocniej uderzyć w instrumenty (pięknie narastające "Mermaids", "Jubilee Street", blisko ośmiominutowe "Higgs Bosson Blues", które z powodzeniem mogłoby znaleźć się nawet na pierwszych albumach The Bad Seeds z lat 80.).
Patrząc na częstotliwość wydawania płyt przez The Bad Seeds w ostatnich kilkunastu latach, nie zdziwiłbym się, gdyby to była ostatnia produkcja w ich dyskografii. I byłoby to najpiękniejsze pożegananie z fanami, jakie można by było sobie wyobrazić. Nie wyobrażam sobie nagrania albumu jeszcze piękniejszego niż "Push The Sky Away".
Pół roku przed warszawskim koncertem grupy Nick Cave & The Bad Seeds możemy przypomnieć sobie największe przeboje zespołu dzięki kompilacji "Lovely Creatures: The Best of Nick Cave & The Bad Seeds 1984-2014".
Długo oczekiwana nowa płyta grupy Nick Cave & The Bad Seeds już w sklepach. Oto nasza recenzja tego niezwykłego albumu.
Długoletni klawiszowiec grupy Nick Cave & The Bad Seeds Conway Savage zmarł w niedzielę wieczorem w wieku 58 lat na raka mózgu.