1984 - Piękny Jest Świat

Jakub Oślak1984Antena Krzyku2020
13 lat czekaliśmy na nowy album studyjny rzeszowskich klasyków nowej fali 1984. Album "Piękny Jest Świat" w sprzedaży od 22 czerwca, a my prezentujemy recenzję tego wydawnictwa.

Jeśli Artur Rojek składał się z ciągłych powtórzeń, to zespół 1984 składa się ze sporadycznych objawień. Ich reputacja to mieszanka legendy jarocińskiej, trybunów dusz między pokoleniami, niezłomności mimo przeszkód losu, jak i niezachwianej, „punkowej”, zimno-falowej prawdziwości. Ścieżka dziejów tego zespołu to wciąż rotujący skład, ginące taśmy-matki (typowa przygoda wielu zespołów ich pokolenia), problemy z wydawcą (typowa przygoda większości zespołów w Polsce), itd. Tą historię spaja w całość wrażliwość, wizja i „misja” Piotra „Mizernego” Liszcza, dzięki której po 35 latach wciąż mówimy o 1984 w czasie teraźniejszym, a także dostajemy do rąk zupełnie nowy album.

Zaistnienie (objawienie) nowego albumu 1984 nie byłoby samo w sobie niczym szczególnym, gdyby nie fakt, iż jest to ich pierwsza od 13 lat płyta studyjna: po 4891, na którą także czekaliśmy także 13 lat. Sympatycy zespołu dobrze znają pecha, jaki prześladuje wydawnictwa Mizernego i towarzyszy; wypada dla formalności przywołać fakt, iż na faktyczną premierę debiutu 1984 (Specjalny Rodzaj Kontrastu), przyszło czekać… 16 lat. Właśnie te odstępy czasu powodują, że każdy nowy (lub stary) materiał 1984, który wychodzi na światło dzienne w oficjalnie, należy traktować ze szczególną uwagą; tym bardziej, Piękny Jest Świat zasługuje na to w każdym calu, ale nie przez szacunek, lecz żywą krew.  

Znajome industrialne logo i ta purpurowa okładka. Sam tytuł zaskakujący, ale o podwójnym dnie, jak wszystkie teksty Mizernego. Jakość i niezależność Anteny Krzyku – doskonały wybór wydawcy. No i skład zespołu, oraz reszty personelu studyjnego, który objął ten materiał swoją opieką. Oryginalna sekcja rytmiczna 1984 z czasów pierwszego singla w Tonpressie: Wojciech "Pancer" Trześniowski i Janusz "Borys" Gajewski; Alma Bury na syntezatorze i wsparciu wokalnym (gościła już na 4891), oraz Sebastian Bełz na gitarze (niegdyś w Tharantuli, razem z Borysem i Pancerem). Wreszcie, produkcja i studyjne wsparcie multiinstrumentalisty Krzysztofa „Sado” Sadowskiego (Dance Like Dynamite).

Obecność tych ludzi i reszty dramatis personæ tej płyty (szczegóły we wkładce) stanowią elektryzujący fundament i „rodzinną” atmosferę, jaka – jak mniemam – towarzyszyła im w studiu. Ma to znaczące przełożenie na zawartość krążka, który od pierwszej do ostatniej chwili zaskakuje, intryguje, porywa do swobodnego acz dziwacznego tańca po salonie, kuchni i korytarzu; a wreszcie, skłania do nura w teksty Mizernego i znalezienia ukrytych odniesień do życia, świata i jego „piękna”. Te utwory wbijają się w skórę – chociażby otwierający „Cierń” – i długo trzymają, dając tego przyjemnego kopa energii, nawet, jeśli zbudowanej na ogólnym ponuractwie i pesymizmie przekazu.


Post-punk, nie tylko w polskim wydaniu, znowu istnieje na pełen etat, przemawiając zarówno do ludzi pamiętających „tamte czasy”, jak i jeszcze młodszej generacji, odnajdującej w tym brzmieniu swój własny głos. 1984 nie nosi w sobie ani grama sentymentalizmu, tylko prze naprzód, wykuwając niezłomnie własną, niezależną drogę. Ich brzmienie znajduje żywy, teraźniejszy poklask zarówno wśród łowców starego brzmienia (kasety, winyle), jak i późniejszych, tych bardziej gotyckich (słynne występy na Castle Party w Bolkowie). Piękny Jest Świat chwyta ich wszystkich za wspólny ogon; w końcu, zimna fala, post-punk, industrial i gotyk to naczynia połączone, jedna rodzina i jedna krew.  

Wspomniałem „Cierń”, zaskakującym akustycznym intro, które przechodzi w klasycznie zimną gitarę i rytm, po czym dostaje wsparcie bardziej „gorącego” efektu. Dalej „Ostatni Pilot Wimany”, który jak młotkiem wbija pod skórę przekaz i metafory. Po „Autostradach”, zupełna zmiana: „Nowy Styl”, piętnujący dwulicowość i etos ‘wszystkiego na sprzedaż’, elektryczny i taneczny, wręcz przebojowy. Za chwilę jeszcze coś innego – „Hipernowa To Ja”, z niezwykłym chórkiem Almy, przeniesienie w gotyckie klimaty Closterkeller lub Lacrimosa. A na tym karuzela się nie kończy, bo czeka nas jeszcze utwór tytułowy, oraz na finał – najbardziej ponury i niezwykle osobisty, zagniewany „Ogień”.

Piękny Jest Świat trwa klasyczne 42 minuty, chociaż wydaje się, że mniej, przez jego energiczność i różnorodność. To łagodny początek, który zostaje roztrzaskany w pył znajomym, silnym uderzeniem; oraz, nagła śmierć, raptowne urwanie, atak ciszy, zatrzymanie wszystkiego. Tak jak i reszta płyt 1984, jest to rzecz osobista, ukierunkowana na energię i ten uwalniający gniew. Dla słuchacza, to kilka słów prawdy o samym sobie, wypowiedziane głosem kogoś innego. Wreszcie, to radość z obcowania z muzyką, która ukazuje się teraz, nie przed dekadami, a która przynosi ten sam uniwersalny przekaz. Na całe szczęście, w dzisiejszych czasach jest komu słuchać tej muzyki. I jest nas coraz więcej.

Website by p3a