Jeśli muzyka jest wizytówką czasu, to słuchając nowego albumu Algiers szybko można nabrać nieufności wobec roku 2020. Zresztą, nie trzeba sięgać do Algiersów – wystarczy otworzyć komputer lub wyjrzeć za okno. Żyjemy w czasach szaleństwa. Jesteśmy skażeni, siedzimy w rozpędzonym pociągu zmierzającym do Przejazdu Kassandry. Nasze dusze trawi technologia, serca znieczulają instynkty pasożytów, a umysły nadwyręża postępująca paranoja i depresja. Cierpimy na chorobę nienawiści, która pcha nas ku pogardzie, wrogości i izolacji. Wrodzony egocentryzm twierdzi, że to świat oszalał, a nie my, a apokalipsę sprowadzi na nas chciwość i krótkowzroczność innych, nie nasza. Podczas gdy w ruch poszły rakiety, gdy Australia płonie, gdy Europa kruszy się, a od kolejnego kryzysu dzielą nas tylko dwa słowa szaleńców, do głosu jak zwykle dochodzi muzyka. Znowu sięgamy po dźwięki niepokojące, skomplikowane, złożone, gotowe wyrażać nasz strach, nerwy i stany lękowe.
There Is No Year przychodzi w doskonałym momencie, albowiem brzmienie które skrywa było pomyślane jako poemat czasu niepokoju, o wielu płaszczyznach – osobiste i społeczne, stanowiące zarówno zapis szmerów w sercach Franklina, Lee, Matta i Ryana, jak i manifest ich kolektywnej artystycznej duszy. Stylowo jest jeszcze ciekawiej niż na obu wcześniejszych krążkach; pozornie to dalszy ciąg tego samego tematu, ale w istocie to otwarcie kopniakiem drzwi do zupełnie innej, wielowymiarowej czasoprzestrzeni. Ich nowy album jest opowieścią, którego bohaterami jesteśmy my sami, zespół Algiers, i reszta świata. To zapis krzyku, jakim dławią się dusze jednostek, którego agresywny tłum „myślących” zombie nie akceptuje. To także spójna, wieloczynnościowa transmisja, która ma dotrzeć z krzepiącym słowem i ogniem do każdego z nas, inspirując bicie serca i radosny blask oczu. To dzieło monumentalne, wykute natchnieniem i pomysłem, zespolone misją i potrzebą.
Styl Algiers od początku polegał na fuzji przeciwieństw. Z jednej strony Franklin James Fisher, który tak jak przed laty Sly Stone ożenił soul i funk z rockiem psychodelicznym. Z drugiej Lee Tesche, jego wizja i twórczy drive, zmierzający do połączenia architektury z moralnością, przyrody z systemem. Są utwory wartkie i agresywne („Hour of the Furnaces”, „Void”), są numery frapujące i melancholijne („Wait For The Sound”, „Repeating Night”), są wreszcie przeboje („Chaka”, „Disposession”). Ale tu nie liczy się iloczyn składników, tylko pierwiastek całości. Czy słychać tu Bena Harpera i Michaela Jacksona? Tak. Czy gra tu psychodeliczny, awangardowy mariaż saksofonu i blachy falistej? Owszem. Czy pełno tu klawiszowych koncepcji i programowania pokręteł, modulacji retro-futuro i innych elektronicznych cudów? Zgadza się. Wszystko opakowane w dynamitowy kolaż Banksy’ego i Stranger Things, „Samobójstwa” Warhola i czerwonych pigułek, Skowytu Ginsberga i demonstracji na ulicach.
W nastroju There Is No Year czai się dystopia i anarchia, czas wiecznej nocy i czuwania, szamanizmu i cyberpunka. Franklin niczym uliczny kaznodzieja wygłasza światu słowa objawienia, którego nikt nie słyszy – albowiem przemawia do ściany swojego zdewastowanego, pokrytego rysunkami obcych twarzy pokoju. W muzyce słychać przyszłość, która właśnie nadeszła: technologiczne fluidy, rockowy gniew i soulowy optymizm. Wszystko idealnie wymieszane, bez podziału na łatki i szufladki. Algiers kreują brzmienie, jakie wyraża ich człowieczeństwo w czasie wyczłowieczenia - w tym pokręconym świecie coraz dłuższych nocy, duszących dni, zdalnie sterowanych ludzi, zniechęcenia, znieczulenia i marazmu. Pędzimy japońską, naddźwiękową strzałą, ale to może być pęd w dół, Aby wołać o ratunek trzeba zrozumieć, że się tonie. Tylko czy strach przed brakiem odpowiedzi nie okaże się silniejszy?
Grupa Algiers wydała najbardziej eksperymentalny album w swojej dyskografii zatytułowany "Shook". W ramach tournee promującego to wydawnictwo Amerykanie wystąpią 25 lutego w warszawskim klubie Niebo. Z tej okazji nasz wysłannik Jakub Oślak przeprowadził wywiad z dwoma muzykami zespołu.
""Shook" brzmi jak coś, co mogli stworzyć Liam Howlett, DJ Shadow, albo The Avalanches" - tak o nowej płycie formacji Algiers pisze nasz recenzent Jakub Oślak.
Amerykańska grupa Algiers wystąpi 20 lutego w warszawskich Hybrydach. Będzie to koncert promujący nową płytę tego zespołu zatytułowaną "There Is No Year", która ukaże się 17 stycznia. W związku z tymi dwoma wydarzeniami wywiadu udzielił nam perkusista Algiers - Matt Tong.
Po udanym występie na ubiegłorocznym Kraków Live Festival, eksperymentalny zespół Algiers powróci do Polski w listopadzie, by zagrać trzy koncerty – w Poznaniu, Warszawie i Wrocławiu. Grupa jest w trakcie promocji swojej drugiej płyty „The Underside Of Power”, która ukazała się w czerwcu. Kilka dni temu miałem okazję porozmawiać z wokalistą grupy, Franklinem Jamesem Fisherem. Mimo lekkiego przeziębienia, muzyk okazał się dość otwartym rozmówcą.
Algiers powracają do Polski z nowym albumem. Zespół zagra 25 lutego 2023 w warszawskim klubie Niebo.
Francuska wokalistka i aktorka Barbara Pravi nazywana "współczesną Edith Piaf" wystąpi w lutym 2022 roku w Warszawie, Krakowie i Gdańsku.
Zespół Massive Attack wydał EP-kę „Eutopia”. Wizualne wydawnictwo zostało zrealizowane we współpracy m.in. z Algiers, Saulem Williamsem oraz Young Fathers.
Post-punkowa grupa z Atlanty wystąpi 20 lutego w warszawskich Hybrydach.
Brytyjczycy z Algiers zagrają 17 lutego w warszawskim klubie Niebo i 18 lutego w poznańskim klubie U Bazyla.
Po trzech znakomicie przyjętych ubiegłorocznych koncertach w Warszawie, Poznaniu i Wrocławiu, amerykańska grupa Algiers powróci do stolicy Wielkopolski.