Warszawska Gardenia to kolejny przykład zespołu, który częściej nie istniał, niż działał. To jeszcze jedna grupa, która w gromadnej świadomości polskiego rocka zapisała się jako przedstawiciel ‘jarocińskiego’ post-punka, za sprawą ich utworu-wizytówki – „Papierosy i zapałki”. Ten numer, do spółki z „Sobota, czwarta rano”, ustawia ich postrzeganie jako pozytywnie agresywny, poetycko-zaczepny band grający gdzieś na odległym w czasie, ziarnistym obrazie video z datą w narożniku. Tymczasem, jak to często bywa, jest to tylko część prawdy, chociaż wyeksponowana. Po okresie nowofalowym, punkowym, Gardenia powróciła do gry na starcie XXI wieku, niosąc inne brzmienie; bardziej alternatywne, odrobinę industrialne, z nieomylnym koktajlem chłodu i szaleństwa. To był już inny skład i inny czas, który zakończył się równie szybko, co poprzedni; ale, od 2015, Gardenia funkcjonuje wokół nas w sposób bardziej systematyczny i regularny, chociaż nadal nieokrzesany.
Idealnym symptomem owego nieokrzesania jest ich najnowszy album, Neuroza. Już sama okładka tej płyty zapala lampkę: czy to ten sam zespół, co nagrał „Zapałki”? Albo inaczej, czy to ten sam zespół, który niedawno wydał Czarny Gotyk, a jeszcze wcześniej Niebo? Wszystko to, co do tej pory utrzymane było w czerni i bieli, odcieniach ciemności i strugach deszczu, stało się kolorowe. I to w wyjątkowo ‘kwaśny’ sposób. To ma swoje przełożenie na właściwą część albumu, czyli muzyki. Gardenia nie od dziś należy do zespołów, które za każdym razem usiłują zaskoczyć słuchacza, od dyskretnego zdobnictwa, po radykalne zmiany. Co ciekawe, zespół reanimował się w swoim oryginalnym składzie, czyli Radosław Nowak (śpiew i teksty), Aleksander Januszewski (gitara, klawisze), Przemysław Wójcicki (bas) i Mariusz Radzikowski (perkusja). Ale brzmienie, które prezentują na Neurozie jest jakże dalekie od tego, do którego przywykliśmy przy „Zapałkach”.
Powiem więcej, Neuroza nie brzmi jak nic, co zespół w ogóle nagrał do tej pory. Płyta pod kątem muzycznym jest pokręcona, a jednocześnie zaprogramowana. Jest bogatsza, bardziej przestrzenna, psychodeliczna i odlotowa; chociaż, jest to w dużej mierze ‘zły odlot’. Teksty Radka Nowaka, niezmiennie uderzające do głowy i wyświetlające film przed oczami wyobraźni, osiągnęły zamierzony poziom tytułowej neurotyczności. Kłania się Orwell, Bradbury, Dick, „Matrix”, „Pi”, „Cube”, i cała ta paranoidalna, dystopijna literatura i sztuka, która miesza w głowach i zaciera granice między złudzeniem a rzeczywistością. To wciąż aktualne zwierciadło naszego świata, nie tylko literackiego; wystarczy obejrzeć „Czarne Lustro”, albo włączyć dowolny serwis informacyjny. Nie trzeba słuchać muzyki; wystarczy wyciągnąć książeczkę i poczytać teksty – „Wyrwany ze snu”, „Godzina zero”, „Wymyślone przedmioty” i chyba najważniejszy, najmocniejszy na płycie, „Pokój przemian”.
Osobnym tematem są same dźwięki. I tu największa niespodzianka; Gardenia brzmi tu absolutnie wyjątkowo. W znaczącym stopniu podniesiono widoczność elektroniki i wszelkiego rodzaju urządzeń programujących. Do tego, dla równowagi sekcji elektronicznej, trzon zespołu jest wspierany przez Pawła Makowieckiego (gitara), Karola Gołowacza (saksofon) i Jerzego Wołochowicza (wiolonczela). Kontrastując z ponurą warstwą liryczną płyty, muzyka jest wyjątkowo ciepła, barwna, bogata i psychodeliczna, a jej ‘odlotowość’ wskazuje jeden możliwy punkt odniesienia – Legendary Pink Dots. Niełatwo ich nazwać, niełatwo ich określić, niełatwo zwerbalizować nastrój w jakim się znajdujemy i styl muzyki z jakim obcujemy. Neuroza dokładnie taka jest i wygrywa tym na całej linii. Jest nieprzewidywalna, nie wiadomo, co za chwilę ‘wyskoczy’ albo co nas czeka tuż za rogiem. Jest poetycko, jest koszmarnie, jest krautowo, słychać echa ‘fal’, ‘gotyków’ i czego tylko chcecie.
Ta płyta to zagadka, którą przyjemnie jest rozwiązywać. To świeże pomysły zespołu, ubrane w bogate kompozycje i niezmiennie sugestywne teksty. To ‘całość’, która uderza koncepcją i spójnością, mimo zróżnicowania i nieprzewidywalności. To pobudzające ciekawość i uwagę terytorium, które powinno nastroić uszu tych, co szukają ujścia na krzyku serca i duszy, ale zaspokoić głód czegoś niebanalnego i wiarygodnego w tym coraz bardziej niewiarygodnym i trudnym świecie.
Słowacka gwiazda alternatywnego popu, Karin Ann, wydała właśnie swój kolejny singiel – „put me back together”. Piosenka opowiada o zmianie, jaką powoduje dojrzała miłość, o gotowości do poświęceń i trudnych uczuć, które nie zawsze pozostają odwzajemnione.
Warszawska grupa Gardenia przygotowała kompilację "Hard Mix" na której znalazły się jej najbardziej rockowe utwory
„Neuroza”, najnowszy album grupy Gardenia, mimowolnie wpisał się w atmosferę bieżących czasów, przepełnionych napięciami i niepewnością. Ale płyta kryje w sobie nieco więcej, niż wskazuje na to jej tytuł. O szczegółach opowiedział nam perkusista grupy, Mariusz Radzikowski.
Istniejąca od 31 lat warszawska Gardenia wydała na początku tego roku piąty album zatytułowany "Czarny Gotyk". Z tej okazji nasza wysłanniczka Emilia Matyjaszkiewicz spotkała się z trzema muzykami zespołu: wokalistą Radkiem Nowakiem, gitarzystą Alkiem Januszewskim oraz perkusistą Mariuszem Radzikowskim.
Kolaboracja Iggy’ego Popa z Joshem Homme’em z Queens Of The Stone Age należała to najbardziej elektryzujących wiadomości ostatnich miesięcy. Jej owocem jest album "Pos Pop Depression".
Istniejąca od 35 lat warszawska grupa Gardenia wydała nowy album "Neuroza".
Jedna z najbardziej niezwykłych grup na warszawskiej scenie rockowej ostatnich 30 lat opublikowała kompilację "Neony, Twarze, Samochody".
Istniejąca z przerwami od 3 dekad warszawska nowofalowa Cytadela przypomniała o sobie nowym albumem "Do Źródeł Mroku".