Już pierwszy rzut oka na zdjęcia Bena Ivory'ego zamieszczone w poligrafii płyty jest zapowiedzią tego, co usłyszymy na "Neon Cathedral". Nasuwają one skojarzenia ze stylistyką 'new romantic' oraz klimatami a la Soft Cell, Steve Strange (Visage) czy Gary Numan. I rzeczywiście, debiutancki album tego niemieckiego wokalisty jest całkiem udaną wycieczką w stylistyki popularne w latach osiemdziesiątych. Słuchając "Neon Cathedral" nasuwają się skojarzenia z takimi artystami jak: wspomniane już Soft Cell, Marc Almond, Human League, Duran Duran, Bronski Beat, Depeche Mode, a nawet Kraftwerk. Mogę iść także o zakład, że duży wpływ na powstanie tej płyty mieli również Hurts.
Jednak istotne jest to, że korzystając z tych fascynacji Ben Ivory i współpracujący z nim producenci stworzyli płytę, która zadowoli zarówno miłośników tanecznych rytmów (ale nie dyskotekowych), jak i tych, którzy cenią sobie bardziej ambitne dźwięki, melancholię, odrobinę mroku. Atutem płyty są znakomite melodie, a także przykuwający uwagę śpiew Ivory'ego. Ten wokalista ma niebanalne możliwości głosowe. Czasem przypomina Marca Almonda, czasem Jimmy'ego Sommerville'a, nasuwa też skojarzenia z Simonem Le Bon z Duran Duran. Gdy trzeba potrafi zniżyć głos, gdy jest taka potrzeba w jego śpiewie pojawia się odrobina dramatyzmu. Niewątpliwie znajdzie on uznanie u płci pięknej...
Ben Ivory udanie wprowadził się tą płytą do świata muzycznego i zwrócił uwagę na siebie. Warto ustawić na niego "celownik", gdyż wokalista ten dostarczy nam w przyszłości jeszcze wiele pozytywnych emocji i dużo zabawy.