Yoanna Ayers

Yoanna AyersJagoda Dobrzyńska
Mezzosopranistka Yoanna Ayers niedawno opublikowała teledysk do kompozycji "Bruno S.", który jest duetem z ŚP. Jerzym Michałem Bożykiem. Porozmawiałyśmy nie tylko o tym, ale również o... Gruzji.

- Bardzo bym chciała zacząć od początku. Otóż, jest Pani śpiewaczką, wokalistką, producentką muzyczną, a także badaczką gruzińskich pieśni tradycyjnych. Od dwunastu lat dzieli Pani życie między Polską, a Gruzją. Skąd u Pani takie zainteresowanie? Jak to się zaczęło?

- Odkąd pamiętam interesowałam się muzyką kultur pozaeuropejskich. Od dziecka chodziłam do szkół muzycznych w Krakowie i już wtedy bardzo mnie ciągnęło do poznawania muzyki innych krajów. Między innymi dlatego zdecydowałam się studiować stosunki międzynarodowe. W czasie tych studiów specjalizowałam się w obszarze Azji i Bliskiego Wschodu, a także byłego Związku Radzieckiego. Do Gruzji trafiłam poprzez moje zainteresowanie polityką i powracałam dla ludzi, którzy tam byli. Z każdego wyjazdu przywoziłam różne kasety magnetofonowe, a później płyty. Kilka lat później, gdy zaczęłam pracę w Misji Obserwacyjnej Unii Europejskiej w Gruzji, bardzo zaczęłam tęsknić za muzyką i poprosiłam kolegę, żeby zaczął uczyć mnie pieśni gruzińskich. Kupiłam też sobie pianino i zapisałam się do chóru. Ale tak naprawdę o tym, że na poważnie zajęłam się muzyką gruzińską zadecydowało to, iż zaczęłam chodzić na prywatne lekcje śpiewu do pani profesor Guliko Kariauli, która jest uważana za najlepszego pedagoga na Kaukazie. To ona przekonała mnie, abym zdawała na studia muzyczne w konserwatorium muzycznym w Tbilisi. Szybko odkryłam, że te studia są spełnieniem moich najskrytszych marzeń. To one sprawiły, że od tego czasu zajmuję się już tylko muzyką.

- Jest Pani absolwentką London School of Economics - na kierunku Conflict Studies. Wobec tego, pracowała Pani w strefach konfliktu na Kaukazie po wojnie w Gruzji, w 2008 roku. Co dokładnie Pani tam robiła?

- W czasie studiów w Londynie zdecydowałam specjalizować się w konfliktach na Kaukazie, bo ten region rozumiałam najlepiej. Gdy kończyłam pracę magisterską o konfliktach, w Gruzji zaczęła się wojna. Ja byłam tak bardzo pochłonięta tą całą sytuacją na Kaukazie, że właściwie nie można było ze mną o niczym innym rozmawiać. Zaraz po obronie pracy magisterskiej wyjechałam do Gruzji na staż, aby pracować z mniejszościami narodowościowymi - czyli głównie z Ormianami i Azerami, którzy zamieszkują Gruzję. Dużo wtedy jeździliśmy do tych wsi, które zostały najbardziej zniszczone przez wojnę. Bardzo chciałam uczestniczyć w procesie pokojowym po tym konflikcie, ponieważ dzięki temu mogłam na własne oczy zobaczyć to, o czym czytałam przez cały rok w książkach w Londynie. Po przejściu procesu rekrutacyjnego otrzymałam pracę w Misji Obserwacyjnej Unii Europejskiej w Gruzji i tam pracowałam  w biurze prasowym w kwaterze głównej Misji w Tbilisi u ambasadora Habera z Niemiec. Moja praca polegała na organizacji wydarzeń i spotkań, które miały integrować Misję z uchodźcami wewnętrznymi i mieszkańcami rejonów dotkniętych przez konflikty z Abchazją i Osetią Południową.  Często jeździłam na patrole z żołnierzami, policjantami i cywilami, którzy pracowali jako obserwatorzy.  Oprócz tego - miałam kontakt z dziennikarzami z Gruzji, Unii Europejskiej, Rosji i USA. To była bardzo odpowiedzialna i stresująca praca, bo jeżeli chodzi o takie newralgiczne sytuacje jak konflikt na Kaukazie, to właściwie każde słowo się liczy. Najciekawsze w tej pracy było uczestniczenie w spotkaniach negocjacyjnych pomiędzy wszystkimi stronami konfliktów, czyli Gruzinami, Osetyjczykami, Rosjanami i mediatorami w postaci UE i OBWE, które organizowaliśmy na samej linii granicznej z Osetią Południową.  Negocjacje dotyczyły codziennych spraw. Na przykład ktoś nieświadomie przekroczył linię graniczną i został aresztowany, albo komuś krowa uciekła na drugą stronę linii granicznej, a to było jedyne źródło utrzymania jego rodziny... Takie przyziemne sprawy, które dla tych ludzi były niezwykle istotne.

- Wybrała Pani właśnie sztukę jako sposób na budowanie pokoju na świecie. W Krakowie ukończyła Pani Szkoły Muzyczne I i II stopnia, później w Londynie - a następnie studia muzyczne w konserwatorium w Gruzji. Teraz jest Pani stypendystką rezydencji artystycznej w Nowym Jorku. Jak Pani wspomina lata nauki?

- Zawsze lubiłam się uczyć, nauka to dla mnie taki sposób na poznawanie świata. W Krakowie chodziłam do bardzo fajnego liceum, ale najlepiej wspominam studia na kierunku stosunki międzynarodowe w Wyższej Szkole Europejskiej w Krakowie. Należałam do pierwszego rocznika tej uczelni i dlatego panowała tam bardzo kameralna, rodzinna atmosfera. Przyjeżdżali do nas wykładowcy z całej Polski i innych krajów europejskich. Z tą uczelnią właśnie wyjechałam po raz pierwszy do Gruzji. Jeśli chodzi o szkoły muzyczne to pamiętam, że zawsze marzyłam o zreformowaniu systemu edukacji muzycznej w Polsce. Liczne zajęcia teoretyczne zamieniłabym na rozwój muzykalności i wyobraźni... Studia w Londynie i Gruzji były dla mnie niezwykłym doświadczeniem kulturowym. W Londynie na moim wydziale byłam jedyną studentką z Europy środkowo-wschodniej, a w Gruzji z kolei przez jakiś czas byłam jedyną studentką zagraniczną - z biegiem czasu zaczęli się pojawiać studenci z Iranu. Moi gruzińscy pedagodzy śpiewu mówią mi, że mam naturę poszukiwacza. Być może to właśnie stąd moja rezydencja artystyczna w Nowym Jorku, która pozwala mi poznać amerykański dorobek w pracy nad głosem poprzez kontakt z ciałem i emocjami.

- Specjalizuje się Pani w muzyce gruzińskiej - gruzińskie pieśni tradycyjne, tradycyjny instrument - czyli czonguri - arie operowe z XIX i XX wieku... Dzięki swojej działalności muzycznej oraz kulturalnej, wspiera Pani zacieśnianie więzi pomiędzy Gruzją a Polską. Być może pytanie moje będzie bardzo proste, ale... dlaczego Gruzja?

- No to bardzo, bardzo długa historia... Moja przygoda z Gruzją początkowo była zupełnie niezwiązana z muzyką. Wszystko zaczęło się od moich zainteresowań historią Rzeczpospolitej Polskiej Obojga Narodów. Na niedługo przed Pomarańczową Rewolucją trafiłam na Ukrainę i zaczęłam pisać reportaże. Napisałam reportaż o młodzieży, która brała udział w rewolucjach. To była młodzież nie tylko z Ukrainy, ale też Gruzini, którzy rok wcześniej byli w pewnym stopniu siłą napędową w czasie rewolucji róż w Gruzji. Tygodnik Powszechny zainteresował się tym reportażem i poprosił, abym napisała jeszcze więcej - między innymi właśnie o Gruzji. Skontaktowałam się z jednym rewolucjonistą z Gruzji. Przy okazji udzielania wywiadu napisał, że mają bardzo mało kontaktów z Europą i z tego powodu zaprosił mnie oraz moich znajomych do Gruzji. Pół roku później zorganizowałam wyprawę do Serbii, Gruzji, na Ukrainę i Białoruś. Najbardziej spodobało nam się w Gruzji - przywitali nas tam z otwartymi rękami. Zakochaliśmy się w tym kraju i już co roku tam jeździliśmy.

- W tej chwili przygotowuje Pani program z mało znanymi pieśniami kompozytorów gruzińskich w aranżacjach wykorzystujących tradycyjne instrumenty gruzińskie. Czy może Pani mi opowiedzieć o poprzednich programach? Jakie jeszcze inne ma Pani projekty?

- Większość moich projektów czerpie inspiracje z muzyki, którą poznałam w Gruzji. Bardzo lubię promować i odkrywać muzykę nieznanych kompozytorów, a także łączyć style - muzykę klasyczną, tradycyjną i jazzową. Dwa lata temu zorganizowałam serię koncertów z muzyką polską w Gruzji, na których wystąpiłam wraz z polskimi i gruzińskimi muzykami. W ramach tej serii odbył się uroczysty koncert z okazji stulecia odzyskania przez Polskę niepodległości, który był największym wydarzeniem na Kaukazie zorganizowanym z tej okazji. Stworzyłam też wtedy Chór Polski w Tbilisi. W Gruzji występowałam na wielu festiwalach pieśni gruzińskiej, w czasie których gruzińska publiczność bardzo serdecznie reagowała na Polkę śpiewającą po gruzińsku. Pokochałam wtedy występować w małych miejscowościach. Stworzyłam też monodram muzyczny z gruzińskimi pieśniami i opowieściami o Kaukazie, z którym wystąpiłam także w Polsce. Teraz w ramach rezydencji artystycznej w Nowym Jorku przygotowuję multidyscyplinarny projekt zainspirowany kobietami gruzińskimi - artystkami, które wywarły ogromny wpływ na to, jak patrzę na Gruzję. Na potrzeby tego programu, wraz z muzykami jazzowymi z Nowego Jorku, przygotuję nowe aranżacje moich ukochanych pieśni kompozytorów gruzińskich.

- Od najmłodszych lat bliskie są Pani gatunki muzyczne, takie jak jazz i polska piosenka. Pierwszym muzykiem jazzowym, jakiego Pani poznała, był świętej pamięci Jerzy Michał Bożyk. Tak naprawdę Państwa duet powstał w latach osiemdziesiątych. Czy może Pani mi opowiedzieć o początkach?

Jerzy był najlepszym przyjacielem mojego taty. Poznali się w klubie lotniarzy - największą pasją mojego taty było latanie. Gdy miałam dwa lata, tata wziął mnie i moją mamę na ognisko, na którym był też właśnie Jerzy. Moja mama, która również śpiewa, szybko zaczęła współpracę muzyczną z Jurkiem. Wspólnie z redaktor Bogną Wernichowską stworzyli grupę Dekadencja. Akurat zbliżały się święta Bożego Narodzenia i redaktor Wernichowska zaprosiła ich do audycji w radiowęźle w więzieniu przy ulicy Montelupich w Krakowie. Ja również wzięłam udział w tym występie - przy akompaniamencie Jurka zaśpiewałam “Przyleciał ptaszek z Łobzowa” i “Biały walczyk”. Można sobie wyobrazić, jakie były reakcje więźniów, gdy, w czasie Bożego Narodzenia, oni byli w swoich celach tak daleko od domów i rodzin, a małe dziecko zaśpiewało dwie piosenki. Wszyscy ponoć bardzo płakali… To był debiut mojego duetu z Jerzym, a właściwie też mój debiut ogólnie. Miałam wtedy cztery lata. Potem występowaliśmy z Jerzym jeszcze nie raz, na przykład w moim przedszkolu i na otwarciu klubu jazzowego Kornet.

- "Bruno S." to Państwa wspólna kompozycja, a jednocześnie ostatnie nagranie Pana Jerzego. O czym opowiada ten utwór?

Jerzy nauczył mnie tej piosenki, gdy miałam kilkanaście lat, choć skomponował go wiele lat wcześniej, do tekstu swojego przyjaciela - krakowskiego poety - śp. Piotra Preissa. Od tego czasu ten utwór towarzyszył mi we wszystkich moich podróżach. Śpiewając go czułam się, jakbym była w domu. Ten utwór to taka rozmowa z Brunonem Schulzem. W “Bruno S.” pojawiają się różne postaci i motywy z opowiadań oraz szkiców Schulza - dorożka, panna młoda, klepsydra, ptaki... Tekst nawiązuje do onirycznego świata z opowiadań Schulza, w którym czas nie gra roli, a rzeczywistość łączy się z jawą. Moc tego utworu polega na tym, że jego tekst pozostaje aktualny bez względu na to, w jakich czasach go odczytujemy. Dzisiaj żyjemy iluzją, że każdy z nas jest kowalem własnego losu i wszystko od niego zależy. Ale gdy zdarza się jakieś nieszczęście, zderzamy się z “rzeczywistością”, która “bajkę w życie nam zamienia”. W naszym świecie nie ma miejsca na słabość, na chorobę, na nieszczęście. Gdy twoje życie nie jest nieustająco rozwijającym się projektem, znikasz. Jurek swoją postawą życiową udowadniał, że, jak mówią słowa piosenki, “rzeczywistość nie istnieje”. Niesamowitą wolą życia pokonywał przeszkody, które stawiał mu na drodze wózek inwalidzki. W obecnych, pandemicznych czasach, to właśnie osoby z niepełnosprawnościami i seniorzy znaleźli się w najtrudniejszej sytuacji. Poprzez “Bruno S.” chcieliśmy zwrócić na to uwagę i wyrazić z nimi swoją solidarność.

- Dlaczego akurat Bruno Schulz jest głównym bohaterem utworu "Bruno S."?

- Zarówno Piotr Preiss, jak i Jerzy Bożyk, byli zafascynowani twórczością Schulza - jego niezwykłym podejściem do świata, do życia i do rzeczywistości. “Rzeczywistość rzeczywiście wciąż wymaga zapomnienia. Pan to odgadł nieomylnie panie Schulz” – powtarzają się słowa refrenu. Piotr i Jerzy nawet planowali podróż do Drohobycza. Zapewne z tej fascynacji Schulzem zrodził się ten utwór. Myślę, że Schulz jest tak naprawdę dopiero odkrywany. Mam nadzieję, że jego twórczość będzie coraz bardziej ceniona.

- W tworzeniu wideo-klipu zaangażowali się Maria Yakimovich i Tomasz Schaefer. Jak wyglądała praca nad teledyskiem?

- Przez wszystkie pandemiczne miesiące w trójkę pracowaliśmy nad koncepcją teledysku. Maryia przedstawiała nam co tydzień nowe szkice, które wspólnie omawialiśmy i wymyślaliśmy dalsze sceny. Dla mnie to było bardzo ciekawe doświadczenie, ponieważ po raz pierwszy miałam okazję współpracować z artystami wizualnymi. Było to także pewnego rodzaju wyzwaniem, ponieważ to warstwa wizualna stała się bohaterem, a nie sama muzyka. Na początku trudno mi było poskładać moje wyobrażenia w spójną całość, ale w ciągu tych kilku miesięcy nabrałam doświadczenia w tym zupełnie nowym podejściu do sztuki i bardzo mi się to spodobało. Mam nadzieję, że będę kontynuować taką pracę w przyszłości - połączenie muzyki z obrazem. 

- Dzięki Pani, powstało również przedsięwzięcie - Jerzy Bożyk Tribute Project. Czy to oznacza, że oprócz utworu oraz teledysku "Bruno S.", będzie coś jeszcze?

-  Jerzy Bożyk Tribute Project powstał w celu uhonorowania pamięci Jerzego. “Bruno S.” to jego ostatnie nagranie. Rozpoczęliśmy zgłaszanie teledysku do udziału w międzynarodowych festiwalach wideoklipów muzycznych i mamy już pierwsze sukcesy. W najbliższym czasie planuję produkcję filmików making-of, które opowiedzą trochę więcej o Jurku i przyjaźni naszych rodzin. Chciałabym bardzo nagrać również kolejne piosenki, których Jurek mnie kiedyś nauczył. Przystępując do tego projektu nie spodziewałam się, że powstanie praca licencjacka na jego temat - jedna ze stażystek, które pracują przy tym projekcie, Martyna Inkielman, zdecydowała się wykorzystać swoje obserwacje w pracy badawczej. 

- Czy ma Pani jakieś plany, na ten moment, oprócz promocji kompozycji "Bruno S."? Czego możemy się od Pani spodziewać w najbliższym czasie?

- W ciągu wiosny i lata zamierzam stworzyć video-blog, w którym będę mogła podzielić się z Polakami tym, co dla mnie w Gruzji jest najcenniejsze: czyli muzyką. Będę śpiewać pieśni gruzińskie wraz z muzykami gruzińskimi, ale także planuję eksperyment zaaranżowania polskiej kołysanki w stylu gruzińskiej polifonii. Chciałabym, aby ten video-blog był inspiracją do rozpoczęcia muzykowania we własnych rodzinach, dlatego planuję nauczyć moich widzów gruzińskich pieśni, kołysanek i piosenek dziecięcych. Muzyka będzie przeplatać się z opowieściami, mitami i legendami Kaukazu. Całość zostanie nakręcona w malowniczych zakątkach Gruzji. Może więc niektórych zainspiruje to również do zaplanowania wakacji.

- Dziękuję za rozmowę, powodzenia!

 Foto: Steven Weinberg

Website by p3a