Szymon Wydra & Carpe Diem

Szymon Wydra (SW) i Zbigniew Suski (ZS)Grzegorz Szklarek
Nasza rozmowa z Szymonem Wydrą i gitarzystą Zbigniewem Suskim z grupy Carpe Diem przeprowadzony z okazji wydania płyty "V Element".

- Na nową płytę Szymona Wydry i Carpe Diem czekaliśmy aż 4 lata. Czemu tak długo?

- SW: Jesteśmy zespołem, który nie robi nic na siłę i który nie lubi się z nikim ścigać. Wydajemy albumy wtedy, gdy mamy coś nowego i wartościowego do powiedzenia, a nie po to, aby na siłę o sobie przypomnieć. To nie jest fabryka śrubek tylko sztuka. Doszliśmy do takiego momentu, w którym pomyśleliśmy, że nowy album dobrze by nam zrobił, aby wyrzucić emocje, które się w nas potęgowały od kilku lat.

- ZS: Ważnym czynnikiem dopingującym było dla nas także otwarcie własne studia nagraniowego. A gdy ma się własne studio, to nie patrzy się na zegarek i nie mierzy czasu. I dlatego nie spieszyliśmy się, a czas płynął nam wolno i bardzo miło. My nigdy się nie spieszyliśmy, a już teraz, podczas pracy nad nową płytą, mając komfort pracy, w szczególności nie było pośpiechu.

- SW: I mamy nadzieję, że nasi fani ten komfort pracy i luz będą słyszeli na „V Elemencie”.

- Czy nagrywając „V Element” mieliście poczucie misji, mieliście poczucie, że Wasze piosenki dadzą ludziom radość, podniosą ich na duchu? Takie przesłanie można znaleźć na Waszej stronie internetowej. Pytam o to, gdyż w dzisiejszych czasach muzyka jest produktem, gdy wiele osób muzyki w ogóle nie słucha…

-SW: My pracujemy w „usługach”. My nie nagrywamy muzyki dla siebie, gdyż jeśli mielibyśmy tak robić, to wydawanie płyt nie miałoby najmniejszego sensu. Robimy to dla drugiego człowieka i mamy nadzieję, że nasza muzyka komuś się przydaje. I faktycznie: w tych szaro-burych czasach chcieliśmy się trochę pouśmiechać. Dlatego postanowiliśmy naszą pozytywną postawę życiową, którą zawsze mieliśmy i która zawiera się w naszej nazwie Carpe Diem, przekazać innym. Paradoksalnie nasz ostatni album sprzed 4 lat zatytułowany „Powołanie” jest wręcz depresyjny. Nie jesteśmy smutasami, ale tak jakoś wyszło. Dlatego też tym bardziej przy nowym albumie powzięliśmy taki plan, aby było jaśniej i bardziej optymistycznie. I mam nadzieję, że to się nam udało. Choć „V Element” też nie jest aż do przesady optymistyczny. Tak dobrze nie jest. Jest po prostu kolorowy. Tak jak życie. Są tu więc piosenki sentymentalne, liryczne, ale także kompozycje energetyczne i z kopem mające przesłanie, że będzie lepiej.

- ZS: Masz rację, że w dzisiejszych czasach muzyka jest za bardzo traktowana jako rozrywka. Już minęły czasy, gdy muzyka niosła ze sobą jakieś przesłanie czy silne emocje, jak to było chociażby w Polsce w latach 80 w przypadku takich grup jak na przykład Perfect. Ich muzyka była pełna emocji. Obecnie muzyka w znakomitej części jest traktowana konsumpcyjnie. My chcemy zawsze opowiadać o rzeczach istotnych i chcemy, by w naszych piosenkach było jak najwięcej tych emocji. Oczywiście, że nasza muzyka ma nieść rozrywkę, ale chcemy, aby warstwa tekstowa traktowała o ważnych sprawach, a nie była tylko zlepkiem przypadkowych słów, które trzeba odbębnić. A więc musi być trochę misji w muzyce.

- SW: Kiedyś powiedziałem, że nie lubimy tworzyć piosenek o pierdołach, bo nie mamy na to czasu. Pisząc teksty staram się, za pomocą może i banalnych słów, przemycić rzeczy niebanalne. Tylko trzeba się w to wsłuchać.

- Macie w swoim dorobku kilka dużych przebojów i nie brakuje ich także na „V Elemencie”. Macie przepis na przebój?

- SW: Nie ma recepty na przebój. Gdyby tak było wszystkie utwory byłyby singlami, wszystkie miałyby miliony odsłon na Youtube. To nie o to chodzi. Generalnie trzeba nagrywać to, co gra ci w duszy i liczyć, że ewentualnie komuś się to spodoba. Nie trzeba robić czegokolwiek pod istniejące mody, bo te się zmieniają. Jeśli będziemy się zmieniać pod to, co jest aktualnie trendy, to stracimy część naszych fanów, a nie zyskamy wyznawców tej innej mody, gdyż zrozumieją, że jesteśmy fałszywi i robimy to dla „kasy”, a tak nie jest. Dlatego robimy swoje i liczymy, że nasze piosenki przypadną do gustu naszym słuchaczom.

- Co było pierwsze na „V Elemencie”: muzyka czy słowa?

- ZS: Zawsze wychodzimy od muzyki.

- SW: Powiem szczerze: wiele melodii z piosenek Carpe Diem przyśniło mi się. Gdy się obudziłem, to natychmiast łapałem za gitarę i musiałem je usłyszeć na żywo. Następnie w zależności od nastroju melodii, czy jest ona nostalgiczna czy też optymistyczna, piszę odpowiedni tekst. Słowa do piosenek z „V Elementu” były już wymyślone. Przez ludzi. Przez Ciebie, przez te wszystkie osoby, które są tu wokół nas. Jest to pierwszy album, na którym teksty nie są o nas, lecz o innych ludziach. To są historie zasłyszane, zaobserwowane i przelane na papier. Dlatego powtarzam: autorami tekstów jesteście Wy, nasi słuchacze, fani. I chcemy, aby każdy z Was znalazł na tym albumie siebie. Bo ta płyta jest o Was i ta płyta jest przede wszystkim Wasza, a nie nasza.

- ZS: Gdy tworzymy nowe kompozycje, to melodia musi się najpierw obronić w formie najprostszej czyli gitara i wokal. Jeśli w takiej kształcie piosenka „zabrzmi”. Dopiero później dochodzą aranżacje, inne instrumenty, gitary, itd. Na „V Elemencie” po raz pierwszy są dwie gitary, co daje tym piosenkom więcej „pazura”.

- SW: Ale są tu także kompozycje balladowe i popowe. Dlatego jest problem z określeniem, czy jesteśmy zespołem rockowym czy może pop-rockowym. Ale cały czas mamy swój styl i nie jesteśmy do końca zaszufladkowani. Dlatego możemy nagrać balladę i nikogo to nie zdziwi, ale możemy stworzyć również mocny, hardrockowy kawałek i to to także nie będzie dla nikogo zaskoczeniem.

- Jesteście znakomitym zespołem koncertowym. Czy w związku z tym nie warto byłoby w końcu wydać jakieś wydawnictwo koncertowe?

- SW: Mamy na koncie pięć płyt studyjnych. Na każdym z tych albumów były przynajmniej po dwa hity: „Bezczas”, „Poemat”, „Do nieba nie chodzę”, „Całe życie grasz” czy „Pozwól mi lepszym być” i tak dalej. I zastanawiamy się, czy nie zrobić czegoś w rodzaju „The best of” Carpe Diem. Może do tego dodalibyśmy jakąś płytę koncertową. Na razie konkretów nie możemy podać, ale rzeczywiście jakiś pomysł nam kiełkuje.

- Dziękuję za wywiad.  

Polityka prywatnościWebsite by p3a

Używamy plików cookie

Ta strona używa plików cookie - zarówno własnych, jak i od zewnętrznych dostawców, w celu personalizacji treści i analizy ruchu. Więcej o plikach cookie