Jeden Osiem L

Jeden Osiem LPatrycjusz Pasik
W minionej dekadzie byli jedną z największych gwiazd polskiego hip-hopu. Ich album "Wideoteka" do dziś znalazł ponad 50 tysięcy nabywców. W ubiegłym roku do sklepów trafił nowy album Jeden Osiem L zatytułowany "Dekada". Zapraszamy do lektury wywiadu z Chrisem i Łukaszem z Jeden Osiem L.

Czym jest dzisiaj w 2015 roku  grupa Jeden Osiem L, a czym była w 2003 roku?

Dla każdego z nas Jeden Osiem L było jest i będzie zupełnie czymś innym, to zrozumiałe. I to, co ta grupa znaczyła dla każdego z nas zmieniało się razem z kolejnymi zamkniętymi rozdziałami. Pod koniec  lat 90-tych kiedy to zaczynaliśmy pisać, nagrywać jeszcze pod nazwą DTX zespół był zajawką, swego rodzaju sposobem na ucieczkę nastolatków w świat tak inny od znanego utartego schematu. Pojechać i zagrać swoje numery w innym mieście, wyrwać panny na rapera, pić wódkę w hotelu i zarobić 100zł a potem wrócić do ławki szkolnej - TO BYŁO COŚ.  Po wydaniu „Wideoteki” stało się dodatkowo pracą, sposobem na życie, a w dużej mierze najważniejszą jego częścią , ponieważ czas spędzany w studio nagrań, w trasie koncertowej, czy promocyjnej był tak duży, że w sumie w domu byliśmy 2, 3 dni w tygodniu. Teraz jest pasją po godzinach, swego rodzaju terapią, podczas której możemy głośno wyrażać to, co w nas siedzi i częścią działalności produkcyjno-nagraniowej projektów które realizujemy dla lub z innymi artystami.

Gdzie członkowie Jeden Osiem L byli przez ostatnie 7 lat od wydania płyty "Nowy Folder" do wydania „Dekady” i czemu jest obecnie Was dwóch?

Jest nas dwóch ponieważ zostali ci, którym się chciało pisać, nagrywać i poświęcać czas na coś, co nie jest intratnym interesem i potrafili pogodzić to z własnym życiem prywatnym i zawodowym. Po premierze „Nowego Folderu”, do roku 2011 cały czas graliśmy koncerty i promowaliśmy się poprzez systematyczne wypuszczanie singli np.: „MIŚ”,” AUTO” czy „ZAMKNIJ OCZY”. Nie wydawaliśmy oficjalnego krążka trochę z racji braku czasu spowodowanego życiem rodzinnym, a trochę z powodu braku wydawcy chcącego go wydać na naszych warunkach. Jednak praca w studio trwała nieustannie. Okres zupełnej ciszy koncertowej i promocyjnej, no może poza Facebookiem, to lata 2012-2013, ale takie wyciszenie było nam potrzebne żeby wszystko sobie poukładać i wyznaczyć kierunek, w którym grupa ma podążać.

Czy uważacie, że dzisiaj jest dla Was miejsce na polskiej rap scenie? Zostaliście chyba wrzuceni do tego samego worka co MEZO, DONIU, LIBER? Ludzie tworzący kulturę hip-hop nie chcą mieć dużo wspólnego z tymi wspomnianymi wykonawcami, a jak jest z Wami?

Znamy ich osobiście i daleko nam do krytykowania kogoś za jego muzyczną bajkę, którą sobie realizuje nie krzywdząc przy tym innych. Hasła: „tak się nie robi, to nie rapy to komercja, nie wolno na tym zarabiać” itp. zostały przez te lata zupełnie zdezaktualizowane i teraz pytanie: czy ci którzy kiedyś przecierali pewną ścieżkę są pionierami czy frajerami? Jesteśmy krajem w którym trzeba się trzymać ogólnie przyjętych reguł, bo tak się utarło. Kiedyś odnajdziemy to Centrum Tworzenia Zasad i Wydawania Osądów na temat tego, co wolno, a czego nie i wrzucimy tam granat. Będzie wybuch, pisk w uszach, a potem okaże się że Polacy są zdolnym i tolerancyjnym narodem, który nie musi oglądać się na innych, tylko robić swoje genialne rzeczy.

Jak to jest, że w 2003 roku byliście w czołówce polskich wykonawców, a potem nagle w 2007 roku zniknęliście prawie całkowicie?

Pisaliśmy piosenki kiedy trzeba było robić interesy. Takie są reguły tego rynku. Raz na wozie, raz pod wozem.  Raz wychodzą nam lepsze utwory, czasem ich jakość pozostawia wiele do życzenia. Raz się uda, innym razem nie. Może trochę się w tym wszystkim pogubiliśmy? Pęd w poszukiwaniu hitu nic dobrego nie przyniósł, frustracja narastała i trzeba było w pewnym momencie przewartościować priorytety. Niestety nikt z nas nie zna recepty na bycie cały czas popularnym. Może tak właśnie miało być??

Kilka lat temu w polskim rapie bardzo delikatnym tematem były pieniądze. Raperzy jakby wstydzili się mówić o tym, że je zarabiają. Dzisiaj się to zmieniło. Nikt chyba nie ma już z tym problemu? Jak w tej kwestii jest z Wami?

Dokładnie w tej kwestii nic się nie zmieniło. Na muzyce nadal w tym kraju nie da się zarobić i spokojnie doczekać starości tworząc lub odcinając kupony od sukcesów sprzed lat. Twórca jest ostatnim ogniwem łańcucha pokarmowego, który przez kilka sezonów myśli, że zarabia, a później dowiaduje się, że jednak zarabiał ktoś inny. Jeśli chodzi o zarabianie, to rzeczywiście można to zrobić wykorzystując tematy rodzące się przy okazji: otworzyć stragan, gdzie pod przykrywką pewnej ideologii lub stylu ciągnie się kasę od małolatów lub ukręcić dila z producentem czegoś. Jednak samo zarabianie ma muzyce jest sezonowe i w ogólnym rozrachunku to nie jest żaden super interes. Ciężko utrzymać się cały czas na fali i latami grać dobrze płatne koncerty. Wymaga to nie lada wysiłku i niekiedy sporo szczęścia.  Aczkolwiek zdarzają się wyjątki.

Wasze życie na pewno bardzo zmieniło się po wydaniu „Wideoteki”. Czy od tamtego czasu do dzisiaj również uległo zmianie?

Diametralnie. Wydanie pierwszej płyty i wszystko co się z tym wiązało nauczyło nas wiele przede wszystkim o miejscu, w którym żyjemy i polskiej mentalności, biznesie, sztuce na sztukę itp. Jednak to co naprawdę potrafi przewartościować i zmienić życie człowieka to własny dom, rodzina i przede wszystkim dzieci i wszystko co jest związane z ich wychowywaniem.

Wasz hit "Jak zapomnieć" został nagrany przez młodego popowego wokalistę Dawida Kwiatkowskiego? Słyszeliście jego wersję, a jeśli tak, to jaka jest Wasza opinia na temat tego posunięcia?

Czy podoba nam się, że to zrobił? Traktujemy to jako rzecz normalną. Młodzi wykonawcy sięgają do twórczości, która dla nich jest epoką dinozaurów, a jednak gdzieś słyszeli, pamiętają. Czy podoba nam się jak to zrobił - raczej nie. Próba zrobienia z rymowanego numeru piosenki ze śpiewanymi zwrotkami - to nie mogło się udać, ale pewno są tacy którym to się podobało.  Nie mniej jednak wyraziliśmy zgodę na wykonanie coveru przez Dawida.

Jak ogólnie oceniacie dzisiaj polską rap scenę i cała kulturę hip-hop? W jakiej jest kondycji?

Poza kilkoma wyjątkami: plastikowa, wtórna, kopiująca trendy, ulegająca modom i falami je naśladująca. Biorąc pod uwagę wykonawców, to ma się pewnie dobrze. Rap rozepchał się łokciami w necie i cały czas jest modny wśród nastolatków, którzy chętnie wydają kasę, żeby trzymać poziom. Pociesza jednak fakt, że żeby dziś coś stworzyć i upublicznić wystarczy komputer,  mikrofon i internet, więc młodzi ludzie, wśród których na pewno jest wielu zdolnych twórców, mają możliwość realizacji i rozpowszechniani swoich pomysłów. Reszta jest po stronie odbiorcy, który powoli, mamy nadzieję, uczy się rozpoznawać rzeczy nowe, ciekawe , odważne, od tych które kopiują utarte schematy.

Dzisiaj złotą płytę mamy od 15 000 egzemplarzy, a platynę od 30 000. Kiedy wydaliście „Wideotekę” i dostaliście złoto to były trochę większe wymagania? Co o tym sądzicie? Przemysł płytowy w Polsce pada?

Trzeba pamiętać że np. grupa Bayer Full sprzedawał swoje płyty w milionach, a my tu o tysiącach. Ewoluuje jak cała branża. Przez kilka lat zasady gry w wielu kwestiach zmieniły się zupełnie. Ludzie z naszych roczników czyli z lat 80. są chyba ostatnim pokoleniem zbieraczy. Hasła „mam nową płytę” są dziś zupełnie nieaktualne. Trzymamy te kasety i płyty, których nie da się już słuchać w odtwarzaczach, bo są tak porysowane, nie wiadomo po co, ale mamy. Dziś się klika, potem się słucha, bo się ma na dysku komputera, konsoli ,telefonu po czym się zmienia komputer, konsole, telefon na nowy i się nie ma. Ilość propozycji i szybkość ich prezentowania oraz dostępność do katalogu sprawia, że jest to zupełnie inny świat.

Album „Wideoteka” sprzedaliście wg. ostatnio aktualizowanych danych w ilości 57 tysięcy egzemplarzy. Czy dzisiaj w Polsce jest możliwe sprzedanie takiej ilości płyt?

Oczywiście, że jest to możliwe. Wystarczy spojrzeć na komunikaty ZPAV. Wiele płyt to wydawnictwa diamentowe. Jest również sporo złotych. Oczywiście pułapy uległy zmniejszeniu, ale za to rozwinął się rynek cyfrowy. Istnieje mnóstwo sklepów, w których można kupić zarówno cały album, jak i pojedyncze single. Kiedyś słuchacze nie mieli takiego wyboru i chcąc posłuchać jednej piosenki musieli kupić cały album w wersji fizycznej.

W 2014 roku wydaliście album „Dekada”. Jakie są Wasze obecne plany jeśli chodzi o koncerty i nowe produkcje? Czego można się spodziewać?

Plany są. Chcemy nadal zajmować się muzyką, grać, tworzyć, koncertować.  Chcemy pomagać również młodym artystom w odnalezieniu się w dzisiejszym show biznesie.  Co do produkcji to bardzo lubimy eksperymentować z muzyką. Łączymy style i gatunki. Jest tak wiele różnych od siebie rzeczy, które nas inspirują. Lubimy dobry funk z fajnym groovem, lubujemy się w syntezatorach z lat 80, no i oczywiście dobry rap z ciekawym przekazem. „Dekada” była zapowiedzią tego, czego można się będzie spodziewać na naszych kolejnych produkcjach, które ujrzą światło dzienne już niebawem.

Powiązane materiały

Jeden Osiem L nagrywa nowy album

"Zanim wszystko stracę" to najnowszy singel zapowiadający nowe wydawnictwo Jeden Osiem L, którego premiera planowana jest na początek 2019 roku.

1.03.2018
Polityka prywatnościWebsite by p3a

Używamy plików cookie

Ta strona używa plików cookie - zarówno własnych, jak i od zewnętrznych dostawców, w celu personalizacji treści i analizy ruchu. Więcej o plikach cookie