- Skąd pomysł na nagranie płyty z waszymi interpretacjami piosenek z albumu „A Broken Frame” Depeche Mode?
- Obie jesteśmy zagorzałymi fankami Depeche Mode. Pomysł na nagranie naszej wersji „A Broken Frame” pojawił się już kilka lat temu, gdy obie równocześnie słuchałyśmy tej płyty podczas pobytu na wakacjach. Każda z nas jest w tym albumie mocno zakochana. Uważamy, że choć jest to najbardziej naiwny i niezdarny etap w historii Depeche Mode, to na „A Broken Frame” znalazło się kilka prawdziwych diamentów.
- No właśnie: które piosenki z tej płyty należą do waszych ulubionych?
- Sophie: “Monument”, ”The Sun And The Rainfall”, “Shouldn’t Have Done That”
- Marianthi: “Monument”, ”Satellite”, “The Sun And The Rainfall”
- Oryginalna wersja płyty powstała 33 lata temu z użyciem sprzętu, który dziś jest archaiczny i nie da się ukryć, że album brzmi staroświecko. Miałyście jakieś problemy z przeniesieniem brzmienia z tamtych lat do 2014 roku?
- Wielu współczesnych wykonawców dałoby się zabić, by móc pracować na tym analogowym sprzęcie, który Depeche Mode używało podczas nagrywania „A Broken Frame”. Nasze muzyczne korzenie tkwią przede wszystkim w muzyce electro z lat osiemdziesiątych i w takiej stylistyce chciałyśmy nagrać „A Broken Frame”. Z pewnością technika w studiach nagraniowych jest obecnie inna niż wtedy, ale najistotniejsze jest to, aby włożyć całą swoją duszę w to, co tworzysz. I tak było z nami w przypadku tej płyty.
- Piosenki z „A Broken Frame” przedstawiają naiwny, młodzieńczy obraz miłości. Wy jesteście dojrzałymi kobietami, więc jaki był wasz odbiór tekstów z tego albumu, które w oryginale były w dodatku zaśpiewane przez mężczyznę.
- Rzeczywiście, taka wersja miłości jest zaprezentowana na „A Broken Frame”, choć niektóre utwory mają naprawdę mocne teksty, które są aktualne w każdym wieku, jak na przykład „Leave In Silence” czy „My Secret Garden”. Jesteśmy pewne, że musiałyśmy zmierzyć się z tymi samymi problemami, co Dave Gahan w 1982 roku, kiedy musiał zaśpiewać teksty, które nie były jego autorstwa. I jeszcze jedno: fragment „…things must change, we must rearrange them…” idealnie oddaje to, co się dzieje w Grecji w ostatnich kilku latach…
- Wasz ostatni album studyjny z waszym całkowicie autorskim materiałem to „Inhale” z 2013 roku. Czy pracujecie już nad nową płytą?
- Tak, mamy już kilka szkiców nowych piosenek w wersjach demo, ale nie są one jeszcze skończone. Zastanawiamy się nad stylistyką nowej płyty i musimy przemyśleć ścieżkę, którą chcemy pójść na nowym wydawnictwie. W chwili obecnej każda z nas słucha zupełnie innej muzyki i nie wygląda na to, że możemy się nawzajem przekonać do swoich racji. Ale nie martwi nas to, gdyż już przez to przechodziłyśmy w przeszłości, a potem nagrałyśmy album „Lumineux Noir”, który jest naszą ulubioną płytą marsheaux.
- Jesteście nie tylko zespołem muzycznym, ale także teamem producenckim i macie na koncie współpracę z takimi gwiazdami jak: Depeche Mode, Moby, Katy Perry, Gwen Stefani, Kylie Minogue, Mesh i Camouflage. Jak ważna jest dla was ta strona waszej artystycznej aktywności i co jest dla was łatwiejsze: stworzenie nowej piosenki czy zrobienie remiksu?
- Nasza kariera zaczęła się od tworzenia remiksów, jednak obecnie traktujemy tę stronę naszej działalności, jako projekt poboczny. O wiele bardziej wolimy tworzyć muzykę, gdyż jest to zajęcie o wiele bardziej twórcze i ekspresyjne. Znacznie łatwiej jest bowiem zremiksować czyjś utwór niż stworzyć coś swojego.
- Jak już wspomniałyście, jesteście fankami muzyki z lat osiemdziesiątych. Co jest dla was takiego fascynującego w tamtych brzmieniach?
- Przede wszystkim wspaniałe melodie! Poza tym sposób, w jaki używano wtedy syntezatorów jest wprost zachwycający. To była muzyka, której słuchałyśmy, gdy byłyśmy nastolatkami i do której mamy ogromny sentyment. Na temat muzyki z lat osiemdziesiątych mamy tyle do powiedzenia, że potrzebowałybyśmy wielu godzin, by na ten temat porozmawiać.
- Bardzo chętnie nagrywacie covery utworów artystów z lat osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych. Oprócz „A Broken Frame” macie na koncie także własne wersje piosenek takich wykonawców jak: OMD, The Human League, Billy Idol, The Lightning Seeds, New Order i When In Rome. Jakie warunki musi spełniać utwór, by został przez was „skowerowany”?
- Musimy kochać zarówno artystę, jak i konkretną piosenkę. Nie wyobrażam sobie pracy nad utworem, którego nie darzę uczuciem. To najważniejsze kryterium. Dodam jeszcze, że mamy na koncie jeszcze dwa inne covery niż te, które wymieniłeś. Są one na razie nieopublikowane. Są to: „Homosapien” Pete’a Shelleya z Buzzcocks i „Suffer The Children” z repertuaru Tears For Fears. Ten utwór ukaże się wkrótce na kompilacji „The Electricty Club”.
- Gdy oglądam na Youtube fragmenty waszych koncertów, to wyobrażam sobie, że gdybyście dodały żywe gitary i perkusję, to brzmiałybyście jeszcze bardziej zabójczo. Myślałyście kiedyś, by trochę wzbogacić brzmienie?
- Chciałybyśmy stworzyć projekt z Johnnym Marrem (byłym gitarzystą The Smiths – przyp.GS), który nazywałby się The Marrsheaux. Byłby to projekt w stylistyce gitarowego popu. Nawet próbowałyśmy czegoś takiego i brzmiałyśmy jak grupa The Primitives (brytyjska grupa post-punkowa istniejąca od 1985 do 1991 roku – przyp.GS).
- Nagrywacie dla małej wytwórni niezależnej Undo Records. Czy chciałybyście podpisać kontrakt z dużym labelem płytowym?
- Wierzymy, że duże wytwórnie nie mają więcej do zaoferowania niż to, co nam daje Undo Records. Jesteśmy bardzo szczęśliwe, że możemy współpracować z tą firmą. Ludzie tam pracujący nie wywierają na nas żadnego ciśnienia i możemy spokojnie pracować nad naszą muzyką. Nie chcemy tego zmieniać, ale nie powiemy „nie”, jeśli pojawiłaby się naprawdę znakomita oferta od dużej wytwórni.
- Dziekuję za wywiad.
Foto: Christos Tzimas
marsheaux, Warszawa, Progresja Music Zone, 20.06.2015. Informacje o koncercie i biletach TUTAJ.
Profil FB marsheaux: www.facebook.com/marsheaux
Grecki żeński duet electropopowy Marsheaux nagrał na nowo album "A Broken Frame" Depeche Mode z 1982 roku. Efekt? Znakomity.