Mr.Pollack

Mr.PollackPatrycjusz Pasik
Grupa Mr.Pollack wydała właśnie nowy album zatytułowany "Black Hawk". Z tej okazji nasz wysłannik Patrycjusz Pasik spotkał się z muzykami grupy w warszawskim hotelu Mercure.

Czym jest dzisiaj muzyka rock’n’rollowa, a czym była w momencie, gdy zaczynaliście swoją drogę muzyczną jako zespół?

Jacek Polak: Wtedy to było naprawdę coś. My zaczynaliśmy w latach 80. i muzyka rock’n’rollowa była wtedy na szczycie mainstreamu. Słuchali jej dosłownie wszyscy. Każdy chciał słuchać tej muzyki, każdy chciał chodzić na koncerty, przeżywać ją, być w nią w pewien sposób zaangażowany. Dzisiaj mam wrażenie, że się to zmieniło i poszło w całkowicie inną stronę. Muzyka rockowa to nisza. Nie obserwuję też może tego bardzo dokładnie i wiem, że są koncerty rockowe na stadionach, wiem, że są organizowane festiwale typowo rockowe, na które przyjeżdżają zespoły takie jak Metallica, czy RHCP. Może to media kreują taką politykę, że muzyka rockowa schyla się ku końcowi. Ciężko mi powiedzieć Mnie jednak nic innego poza muzyką rockową nie interesuje. Zawsze grałem rocka, gram rocka i też tej muzyki słucham. Podsumowując: w latach 80. był to główny nurt i o muzyce rockowej było głośno wszędzie. To pewnie też nas trochę skusiło do grania.

A czy to nie jest tak, że ta muzyka była wtedy też czymś w rodzaju głosu pokolenia? Rock’n’roll zawsze kojarzył się z rewolucją, zadymą. Wtedy coś się działo wszędzie w Europie. Dzisiaj jest takich sytuacji zdecydowanie mniej, ludzie rewolucji nie chcą i nie potrzebują.

Grzegorz Polak: Dokładnie, dobrze mówisz. To był taki czas. Schyłek komunizmu, w ludziach kipiało ze wściekłości, że są zniewoleni. Muzyka rockowa była najbardziej adekwatna do tamtej sytuacji. Była dynamiczna, agresywna, miała antysytemowe teksty. Ciężko było śpiewać balladki, że komuna jest cacy, albo „komuna papa”. Ważne też chyba było to, że gitarę można było wziąć wszędzie. Jak nie elektryczną to akustyka. Można było z nią pójść nad Wisłę, na jakieś spotkanie gdzieś, prywatę i nawet jak nie można było jej nigdzie podłączyć, to można było na niej grać i to brzmienie było czuć. Do muzyki klasycznej potrzebna jest atmosfera, dobry sprzęt, do muzyki elektronicznej to samo, a przy rockowej wystarczyła gitara, jakiś vocal, elementy perkusyjne i już jest zespół. To było bardzo proste, ale też bardzo szczere przez to.

Jeszcze w latach 80. graliście na festiwalu w Jarocinie. Czy dzisiaj w takiej formie festiwal by przetrwał, czy miałby rację bytu?

Jacek Polak: Wiesz, ciężko powiedzieć. Zmienili się ludzie i zmieniły się potrzeby. Jak widać te festiwale dalej trwają. Powstaje pytanie: czy grają na nich fajne kapele? To co się na pewno zmieniło to, jaka muzyka jest przez media i nawet przez samych organizatorów festiwali promowana. Nie promuje się fajnych zespołów, bo nie podoba się to panu z radia. I wychodzi to co wychodzi. O tym co idzie do mediów decydują często ludzie, którzy nie mają nic wspólnego z muzyką i nie mają o niej zielonego pojęcia.

Grzegorz Polak: Ja myślę, że ten jarociński festiwal się rozproszył na mnóstwo innych i można znaleźć festiwale na których jest promowana i grana w dalszym ciągu dobra muzyka. Mamy np. festiwal w Cieszanowie. Może są one mniejszej rangi i skali, ale mimo to frekwencja na nich jest naprawdę duża. Nie ma może tam 300 tysięcy ludzi, ale jak się patrzy ze sceny to frekwencja dopisuje i widać, że ci ludzie się świetnie bawią i czują klimat.

Ja znam mnóstwo młodych ludzi, którzy grają właśnie dlatego, że kiedyś był Jarocin. Tak jak mówię rozproszył się ten festiwal na kilka mniejszych imprez na cały kraj.

A propos tej mody na lansowanie tej słabej jakości muzyki w radiu. Czy dzisiaj zespołom rockowym opłaca się jeszcze wydać płyty? Mówię tutaj o czysto finansowym podejściu.

Jacek Polak: Nie ma innej drogi, by istnieć na rynku muzycznym. Ludzie muszą to robić. Wiadomo, że są inne opcje jak np. Internet ale to jest zawsze tylko dodatek moim zdaniem. Ta płyta musi być. Płyta funkcjonuje jako symbol działalności zespołu. To jest dalej istotne.

Grzegorz Polak: Jeśli zespół czuje się zespołem, a nie zgrają ludzi, którzy założyli sobie, że będą zarabiać kasę na graniu gigów to zawsze będą dążyć do wydania płyty. To jest największy bodziec do grania. Dla muzyka nie ma chyba niczego piękniejszego niż wydanie płyty. To jest to coś co zawsze po tych muzykach pozostaje. Koncert szybko mija i ludzie o tym zapominają, a płyta jednak pozostaje na zawsze.

Bartłomiej Filip: Jest taka jedna sprawa, że to czego dzisiaj bardzo potrzeba to reklamy. Rzeczywiście te płyty są wydawane, ale potrzeba jakiegoś bodźca, który to zawsze pchnie dalej. Nie trudno zrobić płytę, ale co z tego, że zaraz będzie ona leżała u muzyka zakurzona na półce w dużej ilości. Płytę trzeba sprzedać, dać ten zapalnik, który spowoduje, że ludzi będą chcieli ją kupić.

No właśnie, czyli jednak jest tak, że płyta jest wydawana nie w celach zarobkowych, a w celu pokazania się, własnej satysfakcji. Jeszcze kilka lat temu można było na muzyce zarobić?

Grzegorz Polak: To prawda: jest tak jak mówisz, no ale muzycy to nie są normalni ludzie. Wszyscy mają lekkiego świra. To jest taka pasja po prostu, a ta pasja jest większa niż chęć zysku czy czegoś innego. Dlatego właśnie może ludzie często rzucają jakieś intratne zajęcia i idą grać, bo wiedzą, że dzięki temu są szczęśliwi, a w życiu chyba o to chodzi, żeby właśnie znaleźć te szczęście i być szczęśliwym, cieszyć się z życia.

Graliście dużo za granicą, cały czas gracie sporo za granicą. Co spowodowało, że udało się Wam tam osiągnąć sukces? Mało zespołów z Polski obecnie gra na całym świecie i robi tam powiedzmy karierę. Behemothowi się to udaje.

Jacek Polak: Wiesz co? Chyba chodzi o to, że cały czas śpiewamy po angielsku. Gramy różne zagraniczne covery, graliśmy w zagranicznych kapelach. Przez pewien czas z Grześkiem pracowaliśmy w Dubaju i tam grając w różnych bandach zarabialiśmy na życie.

Grzegorz Polak: Istnieje coś takiego jak feeling. O tym się dzisiaj bardzo rzadko mówi. Dużo ludzi muzykuje, ale nie wiele osób ma ten feeling, który niewątpliwie posiada Jacek. To jest taki feeling zachodni. Anglicy, ale i Polacy zawsze zwracają uwagę, że Jacek gra na gitarze jak Anglik. Osoby, które znają się na muzyce bardzo często właśnie mówią, że słychać w nas albo Amerykę, albo Zachód. Dużo Polaków gra bardzo dobrze, ale grają po polsku, a tam to nie ma szans. To nie w ten sposób. Jest to zupełnie inny charakter i styl.

Jacek Polak: Ludzie muszą zespół czuć. W naszym przypadku to się udaje i to jest bardzo miłe. Często dostajemy takie sygnały również od firm, które reklamują instrumenty. Chcą nas na stronę, do reklam, bo podoba im się nasz styl i sposób bycia. W Polsce mało kto mnie jakoś bardzo mocno kojarzy. Ludzie wiedzą, że coś grają, ale jakiejś super popularności to raczej tutaj nie osiągnąłem, a Amerykanie czy Anglicy otwierają szeroko oczy i mówią: to jest to. Generalnie uważam, że mieszkam w trochę złym miejscu na świecie (śmiech). Tutaj w Polsce nie są naturalne te wibracje, które są czymś normalnym dla słuchaczy z Zachodu. W Polsce każdy widzi, że gram szybko i mówią o tym, ale nie widzą tego czegoś co widzą w tym Angole. Nie łapie to ich tak za serce.

Bartłomiej Filip: Dbałość o szczegóły popłaca, ale tak jak właśnie mówił o tym Grzesiu bardzo ważny jest ten feeling. Ja się ciągle tego uczę. I od Grześka i od Jacka. To są wspaniali muzycy, którzy to wszystko wiedzą, ale uczę się tego od najlepszych (śmiech). Tak na poważnie, to widzę różnicę pomiędzy graniem a graniem naprawdę.

Grzegorz Polak: Jeszcze to co jest ważne i zauważam to u Bartka i Jacka bardzo często, to uśmiechnięta buźka. Na zachodzie jest to podstawa. Tam jest niedopuszczalne, żeby muzyk wychodził smutny na scenę. To jest rozrywka. Smutas nie może wyjść na scenę. Gdy muzycy są weseli, to jest inna energia i inny kontakt z publiką. U nas się to bardzo rzadko zdarza, żeby muzyk był wesoły na scenie.

Czyli teza, którą sobie postawiłem przygotowując się do tego wywiadu, że jest w Was taka amerykańska mentalność jest dobra?

Jacek Polak: Tak, myślę, że bardzo słuszna. My całe życie słuchaliśmy i słuchamy muzyki amerykańskiej, angielskiej. Czujemy ten klimat, ten luz będący w tych muzykach.  Ta fascynacja ta muzyką przez lata spowodowała, że to przeniknęło w nas. Jest to dla nas naturalne. Nigdy nie stawiałem tego jako coś amerykańskiego tylko jak coś naturalnego swojego. Jak patrzyłem czego ludzie w Polsce słuchali czy śpiewali na weselach, to się zastanawiałem, gdzie ja mieszkam i skąd pochodzę. Dla mnie to jest jakiś kosmos.

Bartłomiej Filip: Dokładnie, a ja tym przesiąkłem, z czego bardzo się cieszę.

Jacek Polak: Owszem, Bartek tym przesiąkł i jest pierwszy który przetrwał z nami dłużej niż rok, bo zazwyczaj Ci muzycy dosyć szybko odpadali. Dzieliły nas tematy polityczne, ideologiczne, religijne i nie dawali rady. My też mamy dosyć specyficzne podejście do życia.

Skąd pomysł na wycieczkę do muzyki klasycznej?

Jacek Polak: To zawsze gdzieś we mnie siedziało od dzieciaka. Mój wujek był księdzem, teraz już jest na emeryturze, ale właśnie miał organy. Jeździłem do niego i zawsze mnie do tej muzyki mnie ciągnęło. Jak usłyszałem kiedyś u niego Bacha to mnie właśnie bardzo to zafascynowało. Od dziecka klimaty typu Mozart, Bach były mi bliskie. Nie wynika to z tego, że ktoś mnie do tego jakoś zainspirował, jakiś zespół czy gitarzysta. Siadając do tych klasyków nie miałem pojęcia, że ktoś już coś takiego robi.

Właśnie wydaliście nową płytę zatytułowaną „Black Hawk”, w międzyczasie gracie koncerty. Gdzie jest ich obecnie więcej? Zagranicą czy w Polsce?

Jacek Polak: Mimo wszystko w Polsce. Nie mamy logistycznych możliwości, żeby kilka tygodni siedzieć za granicą. Jeździmy tam na kilka dni, wracamy i gramy, a tutaj się w zasadzie tłucze koncerty co weekend. Zapraszamy wszystkich na naszą stronę. Gramy średnio około 100 koncertów rocznie. Teraz może się coś zmieni, bo mamy jesienią możliwość zagrania między innymi w Indonezji, być może Japonia i Australia. Są chętni, którzy chcą nas tam wypromować i pojedziemy. Być może to właśnie tam jest dla nas miejsce. Wierzę, że Opatrzność zaniesie nas w miejsce gdzie jest nasze prawdziwe miejsce. W Polsce niech gra zespół Weekend, a my pojedziemy tam, gdzie gra się prawdziwą muzykę.

Dziękuję za wywiad. 

Foto: Mr. Pollack w warszawskim klubie Palladium - 12.02.2015 / Grzegorz Szklarek (Cantaramusic.pl)

Powiązane materiały

Zmarł gitarzysta Jacek Polak z grupy Mr. Pollack

Dziś w Mielcu zmarł ceniony gitarzysta Jacek Polak, który wraz z bratem Grzegorzem tworzył formację Mr. Pollack.

9.11.2020
Polityka prywatnościWebsite by p3a

Używamy plików cookie

Ta strona używa plików cookie - zarówno własnych, jak i od zewnętrznych dostawców, w celu personalizacji treści i analizy ruchu. Więcej o plikach cookie