- Wasz nowy album jest zatytułowany „Mokotów”. Dlaczego Wasz wybór padł akurat na tą dzielnicę Warszawy?
- Codziennie rano przejeżdżaliśmy przez Mokotów, gdy jechaliśmy na Gocław by nagrywać płytę. Atmosfera ósmej rano w polskim autobusie wypchanym zaspaniem i puchowymi kurtkami zmierzającymi na Domaniewska stało się inspiracją do tekstu utworu, który stał się później tytułem płyty.
- „Mokotów” jest Waszą drugą płytą studyjną. Często mówi się, że drugie albumy są najtrudniejsze do nagrania. Czy odczuwaliście ciśnienie związane z wydaniem tego krążka?
- Odczuwaliśmy pewnego rodzaju presję, czy uda się nie zawieźć fanów oraz samych siebie. By nagrać pierwszy album mieliśmy całe życie, na stworzenie drugiego tylko dwa lata. Obawy odeszły, gdy tylko zaczęliśmy pracę z Bogdanem, jego pogoda ducha była niezwykła i nastrajała nas pozytywnie przez kolejne dni sesji nagraniowej.
- Takie piosenki jak „Spiders And Snakes” czy „L.A.S” są ostrzejsze od Waszego dotychczasowego, akustycznie delikatnego brzmienia. Skąd ta zmiana?
- Nie zakładaliśmy niczego konkretnego podczas sesji nagraniwej, nie izolowaliśmy się również w żaden sposób od inspiracji oraz eksperymentów. Sądzę, że zmiany mogą być wypadkową wielu czynników, które kształtowały nas jako muzyków przez ostatnie dwa lata. Sami byliśmy zaskoczeni, że płyta stała się aż tak rockowa J
- Skąd pomysł, aby zaprosić Dawida Podsiadło do wspólnego nagrania piosenki „Lifeboat”?
- Szukaliśmy odpowiedniej osoby, która mogłaby zaśpiewać ten numer. Dawid jest naszym przyjacielem od dawna (wydaje nas ta sama wytwórnia i byliśmy razem w trasie) i padało na niego. Dziś kiedy słucham Lifeboat to wiem, że nikt inny nie mógł zinterpretować tego lepiej niż on.
- Która z piosenek na płycie „Mokotów” jest dla Was wyjątkowa? Dlaczego?
- Piosenką, z którą mógłbym się utożsamiać najbardziej jest LAS, bo opisuje w pewnym sensie mój aktualny stan ducha. Każda z piosenek ma w sobie coś z naszego życia, przemyśleń, radości czy smutku, to bardzo osobista płyta dla nas obojga.
- W Waszym repertuarze są piosenki zarówno po angielsku, jak i po polsku. Od czego zależy wybór, w jakim języku tworzycie dany utwór?
- Piosenka sama sobie wybiera język, w którym powinna być śpiewana. Było tak już od początku istnienia Lilly Hates Roses. Najczęściej pojawia się fraza wokół której buduję resztę tekstu, czasami po polsku, czasami in english.
- Tworząc piosenki, zaczynacie od tekstu czy od muzyki?
- Najczęściej zaczynamy od muzyki i jednej frazy, która definiuje klimat całego numeru, jednak nie jest to regułą i bywa tak, że tekst jest ostatnim z etapów tworzenia piosenki.
- W jakim klimacie muzycznym czujecie się najlepiej, jaka muzyka najsilniej w Was gra?
- W dokładnie takim jaki jest na drugiej płycie, słodko-gorzkim elektroniczno-rockowo-songwriterskim klimacie. Muzyka Lilly ewoluuje i zmienia się tak jak my się zmieniamy, dorastamy i zbieramy doświadczenie. Dziś nie miałbym nic do dodania jeśli chodzi o drugi album (nie będzie b-side’ów ani ukrytych utworów Mokotów jest spójną całością)
- Dużym wyróżnieniem dla Waszego duetu była wygrana w konkursie „Make More Music”. Jaki jest Wasz następny cel, co teraz chcecie osiągnąć?
- Wygrana w konkursie Make More Music dała nam energię i zainspirowała do dalszego działania. Udział w konkursie był pierwszą okazją by wyjść razem na scenę i od niego zaczęła się nasza przygoda pod szyldem Lilly Hates Roses niemal 3 lata temu
- Dziękuję za rozmowę.
Foto: Sony Music
Wywiad z Kasią i Kamilem z grupy Lilly Hates Roses, która 30 lipca zadebiutowała albumem "Something To Happen".
Duet Lilly Hates Roses nagrał znakomitego następcę wydanego dwa lata temu debiutanckiego krążka "Something to Happen".