MM: 20 lat temu nagrałeś pierwszą płytę z piosenkami Serge’a Gainsbourga, zatytułowaną „Intoxicated Man”. Jak z perspektywy tego czasu postrzegasz jego twórczość?
MH: Nie grałem tych utworów od 18 lat... A jeśli chodzi o piosenki Serge’a to postrzegam je dokładnie tak samo, jak te 20 lat temu, kiedy po raz pierwszy je nagrywałem. Wciąż oddziałują na mnie w ten sam sposób, jak wtedy. To nie zmieniło się szczególnie. Jeśli podoba Ci się jakaś piosenka, to prawdopodobnie będzie Ci się podobała także za 20 lat.
MM: A czy przygotowując się przed laty do nagrania zarówno „Intoxicated Man”, jak i „Pink Elephants” zapoznałeś się z całą twórczością Serge’a Gainsbourga?
MH: Zapoznałem się z tak dużą ilością piosenek Gainsbourga, jak tylko było to możliwe. Niektórych słuchałem tylko przez 30 sekund i przechodziłem dalej, ponieważ nie znajdowałem w nich nic, co by mnie interesowało. Wśród jego piosenek jest wiele takich, które zwyczajnie nie są dobre, a jego płyty są nimi wręcz wypełnione! Teksty Gainsbourga są rzeczywiście znakomite, natomiast muzyka w wielu przypadkach pozostawia wiele do życzenia. To oczywiście ograniczyło pole doboru piosenek, które zdecydowałem się nagrać na moich płytach.
MM: Nie widziałem dotąd Twojego koncertu, na którym grasz te piosenki na żywo. Czy zmieniłeś w nich coś pod kątem muzycznym w stosunku do wersji, jakie znalazły się na płytach?
MH: Niespecjalnie. Są oparte o to samo instrumentarium, którego użyłem na płycie. Zwykle, gdy gra się jakiś repertuar na żywo, to coś się zmienia, dodaje, modyfikuje. W tym wypadku jest inny wokal kobiecy i tylko cztery skrzypaczki (już ze sceny muzyk dodał, że panie pochodzą z Gdańska – przyp. MM), co zresztą brzmi całkiem nieźle. Poza tym gram ten repertuar z innymi muzykami, niż Ci, z którymi nagrałem płyty. Grają natomiast tak samo, jak na tych albumach.
MM: Myślałeś o tym, by wziąć na warsztat także nagrania innych artystów?
MH: Nie. Wzięcie na warsztat repertuaru Serge’a Gainsbourga było o tyle wyjątkowe, że sam znałem tylko część tych piosenek, natomiast zagłębiając się w ten materiał, zdałem sobie sprawę, że na przykład w Anglii jego twórczość jest niemalże kompletnie nieznana. To ciekawe, bo napisał setki piosenek i jego spuścizna jest skarbem narodowym we Francji. Natomiast poza granicami swojej ojczyzny ludzie – owszem - słyszeli o nim, ale prawie wcale nie znają jego twórczości. Dlatego postanowiłem się za nie zabrać. Chciałem zaprezentować je publiczności angielskiej. Innym powodem był oczywiście także fakt, że mnie samego piosenki Serge’a fascynowały i nadal fascynują.
MM: Kilka miesięcy temu nabyłem i przeczytałem biografię Gainsbourga. Zdumiała mnie jego zdolność do zmieniania się, a jednocześnie do swoistego kreowania kolejnych kierunków w muzyce i w pisaniu.
MH: To interesujące. Nie wiedziałem o tym. Rozpoczął karierę autora piosenek jeszcze w latach 50. Jego artystyczna droga wiodła niemalże przez wszystkie mody i style, jakie od tego czasu się pojawiły, panowały i nadal panują. Jego twórczość przetrwała, ponieważ był świetnym autorem i teraz kolejne pokolenia go odkrywają.
MM: A czy jest taka twórczość, bądź taki artysta, który obecnie jest dla Ciebie inspiracją i którego twórczość jest dla Ciebie wyzwaniem?
MH: Oczywiście. Muzyka zawsze jest wyzwaniem. I to się nigdy nie zmieni
MM: Pracujesz teraz nad nową muzyką?
MH: Tak, zamierzam się za nią zabrać, jak tylko wrócę do Australii za kilka dni. Mam przed sobą wielki projekt kompozytorski, któremu teraz się poświęcę. Nie będzie to ani album, ani inny zbiór piosenek. To coś większego. Nie mogę nic więcej zdradzić na razie. A jak się z tym uporam, to zdecyduję, co dalej. Może będę chciał sobie po prostu posiedzieć na plaży i zrobić grilla? Tak dla odmiany. To byłoby całkiem przyjemne. Przez wiele lat zbyt intensywnie pracowałem, a za mało odpoczywałem. Nie zdecydowałem jeszcze, co będę robił dalej. Czas pokaże.
MM: Dziękuję za rozmowę.
Mick Harvey i Amanda Acevedo ogłosili szczegóły nowego wspólnego albumu „Phantasmagoria in Blue”, który zostanie wydany przez wytwórnię Mute na winylu, CD i cyfrowo 1 września.
Mick Harvey to człowiek-instytucja, którego cichy acz znaczący wpływ na kształt otaczającej go muzyki jest nie do przecenienia. To czołowa postać ‘australijskiej nowej fali’, która zaatakowała na starcie lat 80 i do dziś wywiera wpływ na muzyczne poszukiwania alternatywnych dusz.
Legendarny muzyk wystąpi 5 maja w Poznaniu w towarzystwie berlińskiego zespołu Sometimes With Others.
Mick Havey to słynny multiinstrumentalista, producent, kompozytor i współtwórca grupy Nick Cave & The Bad Seeds. 26 października przyjedzie do do łódzkiego klubu Wytwórnia i weźmie udział w festiwalu Soundedit. Harvey nie tylko wystąpi podczas imprezy, ale także zostanie uhonorowany statuetką Człowieka Ze Złotym Uchem. Z tej okazji Artysta po raz drugi udzielił wywiadu naszemu serwisowi.
Nie minął nawet rok od wydania „Delirium Tremens”, a Mick Harvey ponownie uracza nas zbiorem interpretacji piosenek Serge’a Gainsbourga.