Zbigniew Preisner

Zbigniew PreisnerMaciej Majewski
Po wielu latach przerwy Zbigniew Preisner powrócił do pisania kolęd. Właśnie ukazała się płyta „W poszukiwaniu dróg. Nowe i stare kolędy”, zawierająca zbiór starych oraz zupełnie nowych kolęd z muzyką artysty. O kulisach powstania tych nagrań i o nadchodzących planach artystycznych opowiedział mi w poniższej rozmowie.

MM: Panie Zbigniewie, skąd pojawił się pomysł na „W poszukiwaniu dróg. Nowe i stare kolędy”? Najpierw otrzymał Pan teksty, czy w tym wypadkui pierwsze były pomysły muzyczne? 

ZP: „Stare” kolędy wydałem 16 lat temu. Potem na jakiś czas zaprzestałem tej tradycji pisania kolęd co roku. Natomiast w ubiegłym roku tak się złożyło, że zostałem sąsiadem wielkiej poetki Ewy Lipskiej. Zaczęliśmy się spotykać, tak jak się spotykają sąsiedzi w domu. Dzisiaj młode pokolenie mówi: spotkajmy się na Facebooku, a my się spotykamy w domach, analogowo. Zaczęły się rozmowy. Robiliśmy jeden projekt w Łodzi, potem drugi w Krakowie i w pewnym momencie zaproponowałem Ewie, żebyśmy zrobili kolędy. Odpowiedziała, że nie pisze kolęd i ją to w ogóle nie interesuje. Ale za dwa dni przyniosła kolędy. Gdy przeczytałem te pierwsze teksty, to zrozumiałem, że trzeba do tego natychmiast zrobić muzykę i to wydać w przyszłym roku. 

MM: A jak to wyglądało w przypadku Pana Jana Nowickiego?

ZP: Janka akurat prosiłem parę lat temu, żeby napisał „Kolędę Samotnych”. Uważam, że Wigilia to nie jest tylko jest tylko ta rodzinna, uroczysta wieczerza z choinką i prezentami. Często ludzie są samotni i tak też ją spędzają. Chciałem tę historię opisać.

MM: Czy któreś z tekstów, które podsunęli Pani Ewa i Pan Jan nie zostały wykorzystane na płycie?

ZP: Nie, wszystkie teksty zostały wykorzystane. Nie można było nagrać tej muzyki więcej, bo płyta ma 79 minut razem ze starymi nagraniami, więc nawet gdyby wstępy utworów były dłuższe, to już by się nie zmieściły.

MM: Dobór wokalistów na płytę także należał do Pana.

ZP: Oczywiście. Edytę Krzemień poznałem parę lat temu, potem nam się kontakt urwał. Odezwała się do mnie w tym roku. Akurat pracowałem nad muzyką do filmu w Chinach i tam zaśpiewała wokalizę. To niesamowicie zdolna dziewczyna. Śpiewała w Teatrze Roma, teraz śpiewa w musicalach. Ogromny talent, a jednocześnie bardzo skromna osoba. Przeszła eliminacje do „Cirque du Soleil”, więc w przyszłym roku będzie już występowała za granicą. Beata Rybotycka śpiewała ze mną na poprzedniej płycie z kolędami. Z kolei Maciek Balcar śpiewa „Kolędę w drodze” do tekstu Ewy. To świetny facet ktoś, kto ma charakterystyczny głos i charyzmę. Poza tym wiedziałem, że Maciek to zaśpiewa najlepiej. Natomiast Jasiek Karpiel-Bułecka śpiewał już kiedyś kolędę „To Już Pora Na Wigilię“ na poprzedniej płycie. Bardzo go lubię i to jak śpiewa na góralską nutę.

MM: A skąd w tym wszystkim znalazł się Simon Heandry?

ZP: Leszek Kamiński, który był reżyserem dźwięku na tej płycie i realizował całość w pewnym momencie nie mógł być obecny, bo wszystko było robione na ostatnią minutę. A Simon jest reżyserem dźwięku na moich koncertach za granicą. Pracował ze mną w Szanghaju, w Londynie oraz w różnych innych miejscach i pomaga w nagłośnieniu koncertów. Ponieważ nie było nikogo, wziąłem młodego asystenta od Leszka oraz Simona, żeby mieć pewność, że skoro nie mamy dużo czasu, to tych nagrań nie zepsujemy.

MM: Wspomniał Pan „Kolędę w drodze”. Ona jest bardzo urzekająca i współcześnie zaaranżowana z tymi fragmentami wiadomości wplecionymi w nagranie. To był pański pomysł?

ZP: „Kolęda w drodze” jest taką moją odpowiedzią na kolędę „Silent Night”, którą w 1966 roku zaśpiewali Simon & Garfunkel. Trwała wojna w Wietnamie, w lewym głośniku śpiewali tę „Cichą Noc”, a w prawym szedł komunikat z NBC, w którym mówiono, ile ludzi zginęło itd... Poza tym proszę pamiętać, że to było napisane i nagrywane jeszcze przed zamachami w Paryżu... Nie może być tak, że jednej strony przygotowujemy się do kolacji wigilijnej, a z drugiej strony patrzymy na ludzi, których de facto to my zaprosiliśmy do Europy. Nie my-Polska, ale my-świat. To nie jest ich wina, że oni idą do Europy. To jest nasza wina, że rozgrzebaliśmy ich państwa jak gniazda szerszeni, a potem się stamtąd wycofali. Ludzie są tylko ludźmi, zwłaszcza obecnie w dobie Internetu i telewizji...

MM: Z tego, co Pan mówi, za tą płytą stoi dosyć smutna refleksja, natomiast zastanawiam się, czy któraś z tych kompozycji wymagała jakiegoś szczególnego nakładu pracy?

ZP: Każda kompozycja wymaga pracy. Często powstają różne wersje danej kompozycji. „Kolędę w drodze” śpiewała najpierw Edyta Krzemień razem ze mną , a potem dopiero Maciek Balcar, którego wersja jest znacznie lepsza od naszej. Praca w studiu dzisiaj polega nie tylko na pisaniu nut i ich zagraniu przez muzyków. Po pierwsze - nie wszystko da się dokładnie zapisać, zwłaszcza gitarzystom,. Po drugie – to musi mieć swoistą chemię. Po trzecie – obecna wielośladowa technika nagrywania powoduje w nas pewną asekurację. Nagrywamy wszystko na oddzielnych śladach i kombinujemy, czy użyjemy tego, czy tamtego... Tak samo było tutaj. Nagrane jest trzy razy więcej materiału w stosunku do tego, co jest na płycie.

MM: A swoją drogą – w Pana studiu w Niepołomicach jest analogowo, czy cyfrowo?

ZP: U mnie wszystkie mikrofony są lampowe i to przechodzi przez preampy lampowe. Mam też wieloślad analogowy, ale nie używam go, ponieważ kupiłem takie specjalne interfejsy Weissa w Szwajcarii, które powodują, że nie ma żadnej straty dźwięku. Wszystko przechodzi z mikrofonu na cyfrę przy pomocy Pro Toolsa, a ciepło analogu zostaje.

MM: Nie mogę nie zapytać o współpracę z Davidem Gilmourem przy „Rattle That Lock”. Było lepiej, niż poprzednim razem?

ZP: Było jak za pierwszym razem – pięknie, prosto, miło i szybko.

MM: Zagra Pan z nim w przyszłym roku we Wrocławiu?

ZP: Takie są plany.

MM: W tym roku ukazała się jeszcze Pana płyta „Ten Pieces For Orchestra”. Ja jeszcze pamiętam „10 Easy Pieces For Piano”, które nagrał Pan z Leszkiem Możdżerem 15 lat temu, a co będzie następne?

ZP: Nie wiem, nie zastanawiam się nad tym, co będzie. Póki co, przygotowujemy z Ewą Lipską koncert, który będzie miał premierę 10 listopada przyszłego roku we Wrocławiu. Wystąpi na nim na pewno Lisa Gerrard z Dead Can Dance i Edyta Krzemień. Pojawi się też balet z Paryża. Jest taka znana choreografka Blanca Li, która przygotuje choreografię, a Boris Kudlička scenografię. Odbędzie się to w Narodowym Forum Muzyki – przepięknym budynku. Grałem na całym świecie i czegoś takiego nie widziałem na oczy. Tak świetnie zrobiona akustyka i fantastyczni ludzie. Zresztą Wrocław jest przepięknym miastem. Na razie się skupiam na tym, a co będzie dalej – zobaczymy.

MM: Pozostaje mi zatem życzyć Panu wesołych świąt

ZP: Dziękuję.

Ruszyła sprzedaż biletów na koncerty Zbigniewa Preisnera. W styczniu Artysta wystąpi wraz z zaproszonymi gośćmi w 4 miastach w Polsce. W repertuarze znajdą się kolędy wydane 16 lat temu na płycie "Moje Kolędy na Koniec Wieku" oraz 7 nowych utworów, które wzbogacają poprzednie wydawnictwo. 

15.01.2016-Bielsko Biała, Bielskie Centrum Kultur

19.01.2016 Gdańsk, Filharmonia Bałtycka

21.01.2016 Lublin, Teatr Stary

25.01.2016 Katowice, NOSPR 

Bilety na koncerty w Gdańsku i Katowicach dostępne w: www.ticketpro.plwww.bilety24.pl oraz w kasie NOSPR i Filharmonii Bałtyckiej

Powiązane materiały

Dziś premiera "My Life - Preisner’s Music" Zbigniewa Preisnera

Zbigniew Preisner ogłasza premierę swego najnowszego albumu: “My Life – Preisner’s Music". Nagranie zostało dokonane na żywo, 20 listopada 2024 roku, podczas koncertu w sali koncertowej szkoły muzycznej w Bielsku-Białej, z okazji wręczenia Zbigniewowi Preisnerowi tytułu Honorowego Obywatela Bielska-Białej.

16.05.2025
Polityka prywatnościWebsite by p3a

Używamy plików cookie

Ta strona używa plików cookie - zarówno własnych, jak i od zewnętrznych dostawców, w celu personalizacji treści i analizy ruchu. Więcej o plikach cookie