Soniamiki

SoniamikiGrzegorz Szklarek
Soniamiki wydała właśnie swój trzeci album zatytułowany "Federico". Artystka opowiedziała nam między innymi o kulisach powstania płyty i swojej fascynacji twórczością Federico Felliniego.

- Płyty tworzysz i nagrywasz sama z towarzyszeniem nielicznych współpracowników, takich jak Twój życiowy partner Łukasz Lach. Generalnie jednak nie masz zespołu towarzyszącego. Dlaczego zdecydowałaś się na bycie solową artystką i jaka jest przewaga takiej działalności nad tworzeniem z zespołem?

- Od początku mojej działalności muzycznej tworzyłam sama. Wiesz, ja nie dorastałam w środowisku muzycznym. Skończyłam liceum plastyczne oraz ASP w Poznaniu i mało kto z mojego otoczenia grał na jakimkolwiek instrumencie. Bardzo nad tym ubolewam. Mam przyjaciółkę, z którą kiedyś wspólnie jeździłyśmy na warsztaty bluesowe do Zakrzewa i Bolesławca i tam się uczyłyśmy śpiewać. To był jedyny, jak dotąd, kolektyw muzyczny, w którym brałam udział. Ale było to dawno temu. To, że tworzę sama wynika chyba właśnie z tego, że nigdy nie miałam wśród przyjaciół kogoś, kto gdzieś gra na jakimś instrumencie. Ważnie jest też dla mnie to, by taka osoba była w jakiejś bliższej relacji ze mną. Łukasz pracował ze mną przy nagrywaniu poprzedniej płyty. Jesteśmy razem, więc naturalne jest to, że dużo się od niego uczę w kwestiach muzycznych. Chcę też podkreślić, że do tworzenia potrzebuję samotności. Nie jestem samotniczką czy introwertyczką, ale najlepiej mi się tworzy, gdy jestem sama. Choć ostatnio czuję, że chyba chcę to zmienić. Ostatnie trzy koncerty zagrałam z perkusistką Wiktorią Jakubowską i chciałabym kontynuować tę współpracę. Nie wiem, jak ta współpraca przełoży się na proces twórczy. Lubię mieć bowiem kontrolę nad tym co robię, lubię to robić po swojemu. Muszę współpracować z kimś, kto mnie dokładnie rozumie...zobaczymy

- Nowy album jest zatytułowany „Federico”. Czy jest to hołd dla Federico Felliniego?

- Tak, nazywam to hołdem dla tego reżysera. Jest to bowiem dla mnie artysta, który jest dla mnie punktem odniesienia do wszystkiego. Jest on inspiracją dla mnie jeśli chodzi o sposób widzenia życia, sztuki, twórczości. Każdy film był dla niego sposobem na wyczyszczenie przestrzeni wokół siebie. Fellini po nakręceniu kolejnego filmu mówił, że znowu może oddychać, a przestrzeń wokół niego znowu wypełniała się nowymi pomysłami. Ja tak mam w przypadku moich piosenek.

- Czy któraś z piosenek z tej płyty była zainspirowana konkretnym filmem Felliniego?

- Nie...

- A „Złote życie”? Widzę tu pewne nawiązanie do „Słodkiego życia” (La Dolce Vita – tytuł jednego z najsłynniejszych filmów Felliniego)...

- Hm, „Złote życie” i „Słodkie życie”...niestety nie, to tylko przypadkowe nawiązanie (śmiech). Ale rzeczywiście, teraz mi uświadomiłeś to podobieństwo tytułów. Jednak bliżej tutaj do piosenki „Golden years” Davida Bowiego, którą bardzo lubię. Lubię ten tytuł i całe sformułowanie „Golden years”.

- Czy zgodzisz się ze mną, że ta płyta jest pewną całością, zamkniętym zbiorem piosenek?

- Tak.

- Wobec tego, gdybyś miała przełożyć ten album na jakikolwiek film lub filmy Felliniego, to które jego dzieła byś wybrała?

- Wiesz, ostatnio pomyślałam sobie, że tytuł tego albumu powinien może brzmieć „Asa Nisi Masa”, jak to magiczne zaklęcie z jednej ze scen z Marcello Mastroiannim w filmie „8 1/2” dzięki któremu cofa się on do krainy dzieciństwa. Jest to piękna scena, którą kiedyś chciałam przełożyć na jeden z moich filmów animowanych. Dzieciństwo, białe prześcieradła, czyste piżamy, wszystkie dzieci razem. To kojarzy mi się także z moim dzieciństwem, „Asa nisi masa” to zaklęcie, które nie do końca wiadomo co znaczy, ale ta płyta miała być właśnie takim zaklęciem i podróżą. Tu chcę dodać, że inspiracją przy tworzeniu tego albumu był dla mnie także bajkowy nastrój rodem z „Akademii Pana Kleksa” oraz „Niekończącej się opowieści”. Jednak najwięcej jest tu Felliniego i tego bałaganu, który jest także w jego filmach.

- Skończyłaś ASP w Poznaniu na wydziale filmu animowanego. Teraz nagrałaś album będący hołdem dla Felliniego. Nie ciągnie Cię do świata filmu?

- Marzy mi się zrobienie serialu animowanego. Myślałam o zrobieniu kontynuacji mojego filmu dyplomowego „Cudowne lata”. Był to ascetyczny, czarno-biały film. Zaczęłam sobie pisać kolejne części tego filmu i bardzo chciałabym kiedyś zrobić ten film.

- Ale muzyki nie porzucisz?

- Wiesz, to jest tak, że nie wyobrażam sobie, abym zajmowała się tylko i wyłącznie muzyką. Abym nie mogła rysować czy tworzyć filmów. Te wszystkie dziedziny się nawzajem napędzają. Tworząc muzykę i grając koncerty czuję potrzebę wykorzystania form wizualnych. Stąd chcę mieć wpływ na moje teledyski. Ogromną frajdę miałam tworząc rekwizyty do klipu „Fantasy”. Zakotwiczyłam w teatralnej rekwizytorni i mogłam tam się zajmować tymi wszystkimi rzeczami. To jest coś, co mnie resetuje i daje mi nowe pokłady energii.

- To może zostaniesz aktorką teatralną?

- Marzyłam o tym, gdy byłam dzieckiem. Bardzo mnie stresuje kamera filmowa, więc gdybym miała wybierać, to wolałabym być aktorką teatralną niż filmową. Wolałabym siebie nie oglądać (śmiech).

- Wspomniałaś o swojej współpracy z Łukaszem Lachem znanym chociażby z L.Stadt, Heart & Soul czy Hedone. A czy wyobrażasz sobie współpracę z jakimś artystą z zupełnie innego gatunku muzycznego – na przykład metalu bądź jazzu?

- To jest pytanie na które nie mam stuprocentowej odpowiedzi. Mało który artysta powie: „nie, nie chcę z kimś tam współpracować”. Więc ja chętnie wejdę we współpracę z artystami z innych gatunków, ale pod warunkiem, że forma tej współpracy mnie zaciekawi i będzie to coś, z czym będę się chciała zmierzyć. Jeśli chodzi o moją współpracę z Łukaszem, to choć od lat nasze muzyczne drogi się przeplatają, to może potrzeba jeszcze trochę czasu, byśmy stworzyli jakiś wspólny projekt.

- Choć nową płytę wydałaś kilka tygodni temu, to jednak chcę o to zapytać: masz już pomysły na nowe utwory?

- Tak, mam takie pomysły, które zrobiłam jakiś czas temu. Są one zupełnie inne stylistycznie od tego co tworzę teraz i są one po angielsku. Myślę także o kolejnej płycie, ale na razie jestem teraz bardziej na etapie myślenia (śmiech). Sam wiesz, jak długa droga jest od nagrania demo, na którym jest czysta energia do wydania płyty. Gdy nagrasz demo to się cieszysz: „Ojej, to jest ta płyta!”. A potem jest plan nagrania, plan marketingowy i mnóstwo innych elementów, które oddalają cię od tego, co było na początku na tym demo. Cieszę się że nie musze szukać wydawcy, to jest komfort!

- Dziękuję za rozmowę. 

Foto: Grzegorz Szklarek

Powiązane materiały

Jain, Soniamiki / Warszawa, Fabryka Trzciny / 05.02.2016

5.02.2016
Soniamiki wyda płytę w formie serialu

Soniamiki proponuje nową formę wydania albumu muzycznego. Serial pod tytułem "Laura" wystartuje już w lutym.

15.02.2019
Soniamiki rozpoczyna piosenkowy serial

Soniamiki prezentuje utwór “Here We Dance”, który jest pierwszą odsłoną piosenkowego serialu wokalistki. Kolejne kompozycje będą ukazywać się regularnie.

27.04.2018
Polityka prywatnościWebsite by p3a

Używamy plików cookie

Ta strona używa plików cookie - zarówno własnych, jak i od zewnętrznych dostawców, w celu personalizacji treści i analizy ruchu. Więcej o plikach cookie