Sexy Suicide

Marika Tomczyk/Bartłomiej SalamonGrzegorz Szklarek
Warszawsko-sosnowiecki duet Sexy Suicide ma na koncie wydany pod koniec maja album "Intruder". Kilka dni przed występem na Castle Party Festival na kilka naszych pytań odpowiedzieli: wokalistka i autorska tekstów Marika Tomczyk oraz Bartłomiej Salamon (instrumenty klawiszowe, sample).

- W poligrafii albumu „Intruder” znalazł się cytat z jednego z opowiadań Oscara Wilde’a: „We are all in the gutter but some of us are looking to the stars”. To wasze zespołowe motto?

- Bartek: To dla mnie jeden z najmądrzejszych ludzi , którzy stąpali po tym świecie. Jak wiadomo świat to nie tęcza i słońce, to paskudne miejsce, ale chodzi o to , żeby mimo tego nie bać się sięgać po swoje marzenia, czasami wbrew wszystkim.

 - Album zatytułowaliście “Intruder”. Skąd taki pomysł na tytuł płyty?

- Marika: Sexy Suicide jest intruzem na polskim rynku muzycznym. Owszem, na polskim rynku są fajne zespoły inspirujące się latami osiemdziesiątymi, jak na przykład Das Moon, ale nie są oni kwintesencją tamtej dekady. My chcieliśmy, aby słuchacze po zetknięciu się z naszą muzyką od razu mieli skojarzenie z latami osiemdziesiątymi. Na przykład moja Mama po usłyszeniu po raz pierwszy jednej z naszych piosenek powiedziała: „Nie znam tego zespołu”. Myślała, że to jakiś wykonawca w stylu CC Catch i nie poznała mojego głosu (śmiech).

- W muzyce Sexy Suicide mocno zaznaczone są Wasze fascynacje synth popem i italo disco. Co Was tak fascynuje w tych nurtach muzycznych?

- Marika: Skoczność i taneczność. Do tego świetne, charakterystyczne melodie, których teraz brakuje, które łączą się z melancholią i smutkiem. Smutkiem ubranym w kiczowatość. Współczesna muzyka elektroniczna nie ma w sobie tego ładunku emocji, który był obecny w tamtych czasach. Bartek, który urodził się w latach osiemdziesiątych, został w tamtej epoce (śmiech). Ogląda tylko filmy z tamtych czasów, słucha muzyki z lat osiemdziesiątych i najchętniej znalazłby wehikuł czasu i się tam przeniósł.

- Bartek: Tak...Muzyka elektroniczna z tamtego okresu, nawet ta w wydaniu popowo-dyskotekowym, której daleko było do alternatywnych eksperymentów, przeważnie mówiła o czymś ważnym. Konkretne brzmienia, konkretne melodie, które z kolei generowały konkretne emocje. Weźmy Italo Disco, mimo że była to muzyka taneczna, miała w sobie zaklęty pewnego rodzaju smutek i dekadencję, z racji tego, że często była "przykrywką". Taką dobrą miną do złej gry, względem tego, co działo się w nocnych klubach w północnych Włoszech - handlu ludźmi, skorumpowanej przestępczości, prostytucji nieletnich, problemów narkotykowych. To było słychać, taki taniec ze łzami w oczach. Wystarczy posłuchać P.Lion  - Happy Children ,  Savage - Radio , czy RAF - Self Control... Do tego w latach osiemdziesiątych wszędzie w powietrzu wisiała ponura atmosfera zimnej wojny i groźba wojny nuklearnej, świat mógł przestać istnieć z dnia na dzień (wystarczy chociażby przypomnieć sobie historię pułkownika Stanisława Pietrowa, który cudem do niej nie dopuścił). To wszystko nie mogło nie znaleźć odbicia na nastrojach ludzkich, także muzykach, co z reszta nawet świetnie widać po tym co się działo na naszej krajowej scenie w tamtym czasie... poczytaj tytuły „Noc Komety”,  „Totalna Hipnoza”, „Wielki odlot”, „Taniec Pingwina na szkle”, „SOS dla planety”. Wszystko było niepokojące, a aurę tajemnicy tworzyły zimne syntezatorowe brzmienia, motywy błysków, kosmosu, mgła i wampiryczne makijaże. Nawet C.C.Catch czy Samantha Fox nosiły pieszczochy i ramoneski, był w tym wszystkim jakiś mroczny pazur....

- Jesteś autorską tekstów na tej płycie. Skąd czerpiesz inspiracje?

- Marika: Wiesz, to jest tak, że wszystko zaczyna się niemal zawsze od jednego zdania, które zaświta w mojej głowie. Na bazie tego jednego zdania zaczynam tworzyć historie. Inspiruję się na przykład starymi filmami lub historiami, o których dowiaduję się z Internetu. Nie lubię się inspirować własnymi doświadczeniami. Bo jakie mogę mieć doświadczenia? Rano idę do pracy, wracam do domu wieczorem. Na przykład utwór „Evelyn” został zainspirowany samobójstwem Evelyn McHale, która w 1947 roku wyskoczyła z Empire State Building. Kompozycja „Stand Alone” nawiązuje do Muru Berlińskiego i jest historią miłości dwojga ludzi z dwóch stron Muru. Muszą patrzeć oboje w nocy w gwiazdy, by się czuć jakby byli razem ze sobą w tej samej chwili. „Afterlife” to historia miłości kobiety do zmarłego mężczyzny. Ona przychodzi codziennie na cmentarz i spotyka się z nim. Oczywiście jest to historia opisana w sposób metaforyczny, gdyż przecież nie chodzi o nekrofilię. „Purple Killer” czyli nasz najnowszy singel to opowieść o związku pomiędzy narkotykiem a człowiekiem uzależnionym. Z jednej strony jest to słodki romans, bo daje przyjemność, ale z drugiej strony jest wykańczający bo prowadzi do śmierci. Ani ja ani Bartek nie jesteśmy uzależnieni, ale jest to ciekawy temat, więc zgłębiałam swego czasu tematykę uzależnień. I właśnie chodzi o to, aby znaleźć inspiracje z różnych sfer życia.

- Wspomniałaś o samobójstwie Evelyn McHale. Nazwa Sexy Suicide jest związana w pewien sposób ze  słynnym zdjęciem przedstawiającym jej ciało leżące na dachu samochodu zaparkowanego pod Empire State Building. Co Was zafascynowało w tej fotografii?

- Marika: Sexy Suicide powstało z grupy Neon Romance. Zostałam tam zaproszona jako wokalistka, a chciałam jeszcze przed dołączeniem do tej grupy, aby nazwać ją Sexy Suicide. Ale że to chłopcy mnie zaprosili, więc nie miałam wpływu na nazwę. Ale gdy nadszedł moment, gdy trzeba było zmienić nazwę zespołu Neon Romance, to zaproponowałam Sexy Suicide. Wtedy Bartek pokazał mi to słynne zdjęcie i dostaliśmy w ten sposób swojego rodzaju wytłumaczenie nazwy Sexy Suicide. Przecież w samobójstwie nie ma nic seksownego, ale zdjęcie jest na swój sposób ironiczne. Oto bowiem dwudziesto-paro letnia dziewczyna, która zaplanowała samobójczy skok z Empire State Building, nie chciała, aby ktokolwiek o niej pamiętał po śmierci. W liście do rodziców poprosiła, aby spalić jej ciało i nie urządzać jej pogrzebu. Skoczyła z 85 piętra, zginęła i dzięki temu jednemu zdjęciu, na którym wygląda tak, jakby spała, zostanie zapamiętana na zawsze. A dlaczego „sexy”? Evelyn poszła do hotelu, ubrała się w najdroższe ciuchy i perły, wymalowała, wyperfumowała i skoczyła. Jest w tym coś seksownego. Poza tym popatrz jak ona wygląda na tej fotografii…(TUTAJ można zobaczyć pośmiertne zdjęcie Evelyn McHale i przeczytać interesujący artykuł na temat tego tragicznego wydarzenia). 

- Wasza muzyka jest bardzo filmowa. Macie także interesujące teledyski. Jak wyglądałby film fabularny z muzyką Sexy Suicide?

- Marika: Na pewno byłby to film alternatywny, buntowniczy. Na pewno byłby utrzymany w abstrakcyjnym klimacie jak filmy Xaviera Dolana albo Wojcieszka znanego chociażby z „Głośniej od bomb”. Myślę, że pasowalibyśmy do filmów w stylu „Neon Demon” czy „Drive” Nicolasa Windinga Refna. Zresztą wysłaliśmy kilka naszych utworów do pewnej osoby związanej z soundtrackiem „Drive”, ale niestety nie dostaliśmy żadnej odpowiedzi.

- Na „Intruder” korzystacie z dość skromnego instrumentarium. Czy nie korciło Was, by rozszerzyć zestaw instrumentów o na przykład gitary i perkusję?

- Marika: Niewykluczone. Na pewno będzie to inny album od strony inspiracji. Wciąż będą to lata osiemdziesiąte, wciąż będzie to elektronika. Ale teraz inspirujemy się innymi zespołami, gdzie indziej podróżujemy muzycznie. Chcielibyśmy, aby ta płyta była utrzymana w mroczniejszym klimacie niż „Intruder”. Pójdziemy bardziej w stronę tego, co słychać w utworach „Purple Killer” czy „Afterlife”.

- Bartek: Nie uważam abyśmy korzystali za skromnego instrumentarium, korzystamy z elektronicznych rozwiązań tworzenia muzyki, ale one wcale nie są skromne. Używamy wielu oryginalnych syntezatorów z tamtej dekady, obecnie głownie już w formie analogowej, chociaż czasami wykorzystujemy też cyfrowe "retro" rozwiązania. Industrialne brzmienia pozyskujemy własnoręcznie z naturalnego fabrycznego otoczenia, podczas industrialnych wypraw, które następnie szlifujemy w studio i odtwarzamy za pomocą samplerów i padów elektronicznych. Obecnie wciąż rozbudowujemy nasze zaplecze techniczne, aby uzyskać zamierzone efekty pod kątem dźwięku. Co do gitar, nigdy niczego nie wykluczamy, jednak uważam ze w pewnym sensie wykorzystanie ich mogło by nas przybliżyć do bycia podobnym do innych, a tego zdecydowanie nie chcę. To samo z reszta tyczy się prawdziwej , żywej, tradycyjnie brzmiącej perkusji.

- Dziękuję za rozmowę. 

Powiązane materiały

Sexy Suicide romantyzuje blokowiska

Nasi podopieczni z trio Sexy Suicide wydali klip do utworu "Spędź Tę Zimę Ze Mną" pochodzącego ich ostatniej bardzo dobrze przyjętej płyty "Wspomnienia Martwego Miasta".

18.01.2025
Sexy Suicide od dziś w martwym mieście

Dziś do sprzedaży trafiła nowa trzecia już płyta trio Sexy Suicide zatytułowana "Wspomnienia Martwego Miasta".

28.06.2024
Sexy Suicide wspomina

Ukazał się czwarty już singel sosnowiecko-poznańskiego duetu Sexy Suicide zapowiadający nową trzecią płytę długogrającą.

5.03.2024
Sexy Suicide / plan teledysku "Evelyn" / Warszawa, Hilton Warsaw Hotel & Convention Centre / 21.12.2016

27.12.2016
Sexy Suicide / Warszawa, Znośna Lekkość Bytu / 13.08.2016

14.08.2016
Sexy Suicide - We Will Die As One

Gdyby Madonna nagrywała synthpop, brzmiałaby dokładnie tak, jak „We Will Die As One” – drugi album Sexy Suicide.

20.01.2021
Nowy album Sexy Suicide już w sklepach

Można już kupować drugą płytę synth-popowego duetu Sexy Suicide zatytułowaną "We Will Die As One".

11.02.2021
Sexy Suicide bez wokalistki

Czołowa polska grupa synth-popowa Sexy Suicide skurczyła się do rozmiaru jednoosobowego. Ukazał się też nowy drugi album "We Will Die As One".

4.01.2021
Sexy Suicide zapowiada drugi album

Sosnowiecko-warszawski duet Sexy Suicide zapowiada premierę długo oczekiwanego drugiego albumu studyjnego.

16.10.2020
Polityka prywatnościWebsite by p3a

Używamy plików cookie

Ta strona używa plików cookie - zarówno własnych, jak i od zewnętrznych dostawców, w celu personalizacji treści i analizy ruchu. Więcej o plikach cookie