MM: Mnie się to układa w dziwną całość: „Persentyna”, „lub maszyna dzika trawa” i już jest dłuższa historia. Czemu aż 5, a właściwie 6 lat czekaliśmy na tę płytę?
OR: Głównym powodem było moje macierzyństwo. Materiał na płytę był w zasadzie gotowy przed tą przerwą. Potem doszło jeszcze kilka nowych piosenek m.in. utwór „Troskliwy”. Poza tym w czasie tej przerwy te piosenki dojrzały. Zresztą my również.
NP: Te kawałki wcześniej już ogrywałyśmy na koncertach. Nie było to jednak nigdzie nagrane.
OR: Płytę zaczęłyśmy kończyć na początku ubiegłego roku. Do studia weszłyśmy w lipcu.
MM: Kluczowa jest tu osoba Sebastiana Witkowskiego. Natomiast z muzyków gościnnym można by stworzyć osobny band.
OR: Materiał zarejestrowałyśmy na setkę. Bazą był wokal, klawisze i perkusja. Żeby nie było to tak bardzo surowo-kwadratowe, pomyślałyśmy, że warto by te piosenki jakoś wzbogacić. Od siebie dodałam jeszcze dodatkowe partie klawiszy. . Na szczęście wszyscy Ci, z których – jak to określiłeś – można by stworzyć osobny band, zgodzili się z nami zagrać. Poza tym oprócz Sebastiana, bardzo pomógł nam Olek Orłowski, który ustawił mi brzmienie bębnów.
MM: Co było punktem wyjścia dla tych utworów? Bo rozstrzał brzmieniowy jest dość duży i sporo się tu dzieje. „Liście” są tego najlepszym przykładem z tymi zmianami tempa oraz „Spacer”, który ma jakby dwie części.
OR: Za każdym razem punktem wyjścia jest coś innego. Czasem jest to fraza słowna. Np. w przypadku „AAA” było tak, że to jest utwór, który grałyśmy już długo, ale na koncertach nigdy się nie sprawdzał. Był w dość surowej wersji, a inspiracją dla jego melodii był blues. Miałyśmy jednak problem z odpowiednim tempem w tej piosence i przez to nie brzmiało to dobrze. W studiu miałyśmy ten bazowy podkład, a ja w domu do tego dograłam bardzo dużo ścieżek klawiszowych, które wysłałam następnie Sebastianowi, a Raphael Rogiński miał dograć gitarę. Okazało się jednak, że chłopcy zapomnieli zajrzeć do tych moich tracków (śmiech). Początkowo byłam zła, ale ostatecznie bardzo dobrze się stało, bo na płytę weszły obydwie wersje, skrajnie odmienne. W pierwszej wersji wokal Natalii jest mocniejszy, a w drugiej bardziej subtelny. Stąd też „AAA 2” rozpoczyna płytę a „AAA 1” kończy, spinając całość w klamrę
MM: Czemu jest zatem odwrotnie?
OR: Bo chciałyśmy stworzyć element zaskoczenia, by klawiszowe Drekoty zaczynały się gitarowo.
MM: Wspomniany „Troskliwy” rzeczywiście się wyróżnia. Jest najdelikatniejszy z całej płyty.
NP: Bo jest mój (śmiech). Bawię się z tym utworem już od jakichś trzech lat. Zaintrygowało mnie brzmienie klawisza, które nazywa się Miss you i dobierałam do niego dźwięki, które są odpowiednie, bo nie potrafię grać dobrze na instrumencie klawiszowym. Po drodze stopniowo zaczął powstawać tekst. Ola kiedyś namówiła mnie, żebym wysłała jej swoje piosenki, czego ja się bardzo wstydziłam. A kiedy posłałam „Troskliwego”...
OR: ...to puściłam ten utwór mojemu chłopakowi i po prostu odpadliśmy. W sensie pozytywnym oczywiście. Po dwukrotnym przesłuchaniu, obudziłam się tej samej nocy o 4:00 rano i ta piosenka wciąż chodziła mi po głowie.
NP: Jestem przeszczęśliwa, że ten utwór znalazł się na płycie Drekotów, bo jest to dla mnie bardzo ważne, że mam swój kawałek na tej płycie. Do tego został „ubrany” w bardzo ładny teledysk. Nie spodziewałam się takiego epickiego scenariusza do tak minimalistycznej piosenki.
MM: A jak rozumieć sam tytuł płyty?
OR: A jak Ty go rozumiesz?
MM: „Lub Maszyna Dzika Trawa” = kombajn
OR: (śmiech) Jest to fraza słowna zaczerpnięta z utworu „Nigdy”.Początkowo tytuł miał brzmieć:„lub maszyna dzika trawa, rdzewiejąca wanna, a śmierć nas nigdy nie rozdzieli, jesień nie nadejdzie”. Przez kilka miesięcy cieszyłyśmy się, że zapiszemy się jako zespół z najdłuższym tytułem płyty (śmiech). Kiedy już jednak przyszło do ostatecznej decyzji, to stwierdziłyśmy, że taki tytuł jest zbyt pretensjonalny. Te słowa, które zostały wystarczają, by opisać zawartość płyty.
MM: Zaintrygowała mnie jeszcze „Joga Strachu”.
OR: Tu chodziło o uchwycenie dusznej atmosfery beznadziei miejskiej, stagnacji, ponurości – zwłaszcza o tej porze roku, którą teraz mamy.
MM: Natomiast okładka przypomina mi rysowaną wersję rewersu płyty „Two Virgins” Johna Lennona i Yoko Ono.
OR: Może być (śmiech).
NP: Mnie ta postać męska kojarzy się z Raphaelem (śmiech).
OR: To grafika mojego kolegi, na którą natknęłam się, buszując w Internecie. Wówczas już intensywnie myślałam o płycie. Ten obrazek idealnie skorelował się w warstwą muzyczną.
MM: Co dalej?
NP: Koncerty! 27 lutego –w „Promie Kultury” na Saskiej Kępie. Gościnnie zagra z nami Antoni Gralak na trąbce. Dzień później gramy w poznańskim „Dragonie”. Natomiast w marcu odwiedzimy kolejne miasta. Bardzo sie cieszymy i nie możemy się już doczekać.
MM: Dziękuję za rozmowę.
Foto: Tomasz Zygon
"Wiosna" to nowy singel formacji Roboty Na Wysokości.