Gardenia

R.Nowak / A.Januszewski / M.RadzikowskiEmilia Matyjaszkiewicz
Istniejąca od 31 lat warszawska Gardenia wydała na początku tego roku piąty album zatytułowany "Czarny Gotyk". Z tej okazji nasza wysłanniczka Emilia Matyjaszkiewicz spotkała się z trzema muzykami zespołu: wokalistą Radkiem Nowakiem, gitarzystą Alkiem Januszewskim oraz perkusistą Mariuszem Radzikowskim.

EM: Może zaczniemy od samego początku, więc powiedzcie mi, jak zaczęła się wasza przygoda z muzyką?

Alek Januszewski: Ja pamiętam takie swoje pierwsze poważne doznanie muzyczne jak byłem z rodzicami na wakacjach. Wybraliśmy się w rejs statkiem w Augustowie. Puszczali wtedy jakieś przeboje Czerwonych Gitar, to było w czasach kiedy zaczęli grać The Beatles. Już wtedy coś o nich wiedziałem i mi się podobało. Ale dopiero w momencie, gdy usłyszałem jak Czerwone Gitary śpiewały po polsku, to nagle do mnie dotarło, że te piosenki to jest „coś”. Coś, co mnie rusza. I myślę, że to właśnie było to, coś naprawdę wyraźnego. Od tego momentu zwracałem uwagę na muzykę big-beatową, nie nazywało się jej jeszcze muzyką rockową. Później takim naprawdę poważnym przeżyciem, które zapadło mi w pamięci, było to, że nie zostałem wpuszczony do kina na „The Beatles – A Hard Day’s Night” bo byłem za młody. Miałem 8 lat, byłem totalnie zrozpaczony.

Radek Nowak: Ja akurat miałem szczęście, bo udało mi się być na filmie The Beatles w kinie Wanda w Krakowie i to naprawdę zmieniło moje życie. Pamiętam, że kolejka do wejścia ciągnęła się przez cale Planty…

Mariusz Radzikowski: Nie będę oryginalny, ale też od dziecka byłem zakochany w Beatlesach, ta muzyka mnie bardzo poruszała i wywoływała naprawdę silne emocje. W domu był adapter i ojciec lubił tańczyć przy muzyce. Grał na perkusji, saksofonie i na skrzypcach, przez pewien moment grał nawet zawodowo, także muzyka była obecna w moim domu. Potem mama kupiła mi magnetofon, zakochałem się w muzyce, a później sam zacząłem grać, ale to już inna historia.

EM: Co was skłoniło do powrotu do pierwotnego składu zespołu?

Alek Januszewski: We trzech trzymamy się dosyć mocno zarówno towarzysko jak i artystycznie. Artystycznie, czyli nie zależy nam aż tak bardzo na tym, by koncertować czy grać gdzieś na zewnątrz, ale o sam fakt wspólnego grania na próbach – to swego rodzaju inna działalność. Z reguły zespoły spotykają się, by przygotowywać się do jakichś większych przedsięwzięć. Ale my gramy po to, żeby się wyżyć i wyładować.  

EM: Skoro próby są dla was tak istotne, to wolicie pracę w studiu niż na scenie?

Radek Nowak: To są dwie różne rzeczy, dwa różne rodzaje emocji. Pomysłów jest często za dużo. Płyta ma kilkanaście utworów, czasowe ograniczenie, z reguły 3-4 minuty na piosenkę. Pytałaś o koncerty – można je zupełnie inaczej grać za każdym razem. Według mnie istnieją dwie szkoły występów na żywo. Pierwsza, kiedy zespół odgrywa wiernie to, co na płycie i wtedy jest doceniany na zasadzie: „Patrz, brzmią dokładnie tak jak na krążku!”. Dla mnie to trochę błędne myślenie, bo równie dobrze mogę siedzieć w domu na kanapie i po prostu przesłuchać płytę, nie muszą mi wtedy udowadniać, że potrafią to zagrać, bo już wiem. Natomiast, jeśli te tematy są pokazane inaczej, z jakąś dozą improwizacji czy emocją, to wolę taki wariant przekazywania utworu. My utwory w wersjach koncertowych gramy w dłuższej formie, komponujemy je jakby od nowa. Gramy utwór zupełnie inaczej i czasem zaskakujemy sami siebie, bo wykonujemy go po raz trzydziesty w inny sposób.  W studio ktoś z zewnątrz, nadaje nową formę twojej własnej muzyce. Często najpierw patrzysz na to wszystko z rezerwą, a potem okazuje się, że efekt jest całkiem fajny, właśnie dlatego, że ktoś potrafił ocenić to na chłodno.

Alek Januszewski: Tak naprawdę wszystko zależy od tego, jakiego ma się realizatora. Jeśli rozumie on pojęcie muzyki, to praca w studio jest cudownym przeżyciem. Na poczekaniu powstaje pewnego rodzaju chemia, nakładanie ścieżek na siebie. Na próbach jest spontan, często niektóre tematy zawiązują się niespodziewania. Wtedy wszystko jest rejestrowane i nagle okazuje się, że te najprostsze rytmy, frazy, tworzą super kawałek i chce nam się go robić. Pomysły powstają z krzyżowania się naszych różnych impulsów, nie jesteśmy pedantyczni przy robieniu muzyki czy odgrywaniu, zawsze najprzyjemniejsze jest to, co zdarza się nieoczekiwanie. Być może jest to spowodowane naszą niedoskonałością, brakiem umiejętności odgrywania 1:1, tak ja muzycy zawodowi. Ale ja nigdy nawet nie czułem takiej potrzeby. Z tego niechlujstwa wynika coś pozytywnego.  Ostatnio doszliśmy do wniosku, że na płycie nie da się uzyskać takiego efektu jak na próbie. Idealny krążek miałby wszystkie aspekty spontaniczności próby, ale pozbawionej fałszu. Często, jak ma się świadomość, że coś jest rejestrowane, to zaczyna się z tego robić próbna matura. Spięcie mobilizuje, ale też usztywnia pewną sprawę.

EM: Jak wygląda Wasza praca nad piosenkami? Najpierw powstaje tekst, a później muzyka, czy na odwrót?

Radek Nowak: Na tej ostatniej płycie równolegle tworzyliśmy teksty z muzyka. To właśnie muzyka powoduje, że śpiewam na ten, a nie inny temat.

Alek Januszewski: Trudne do uwierzenia, ale my mamy riff, Radek na swoje zapiski, przemyślenia, fragmenty poezji i może użyć tego wszystkiego, jak tylko poczuje, że to gdzieś pasuje. Ale coraz częściej jest improwizacja. Jak freestylowcy w rapie. Masz jakieś skojarzenie i idziesz za impulsem. Mamy luźną próbę i nic nie cenzurujemy. Oczywiście te zaimprowizowane teksty podlegają potem sfrazowaniu czy obróbce literackiej.

Mariusz Radzikowski: Dokładnie: gramy i coś się tworzy. Albo nas coś zainspiruje do jednego, albo do drugiego. Jakiś tekst się zaczyna, powstaje  fraza i nagle jest wow!

EM: Czym płyta Czarny Gotyk różni się od czterech poprzednich?

Radek Nowak: Tym, że jest najnowsza (śmiech). Czym się różni? Mnie ciężko jest to ocenić, bo jestem w środku procesu tworzenia. Ktoś mnie spytał, czy staramy się, by każda płyta była Gardenią w tym samym stylu. Nie musimy się o to starać, bo jakby siłą rzeczy znajdą się tam podobne elementy, grają ci sami ludzie. Czarny Gotyk natomiast wyjątkowo poruszył egzystencjalny temat śmierci, przemijania, niemożności.

EM: Skąd wziął się pomysł na taki a nie inny temat płyty? Skąd czerpaliście inspirację?

Radek Nowak: To nie było tak, że usiedliśmy i postanowiliśmy, że robimy płytę o takiej tematyce i nagle z głośników wyskoczyły trupie czaszki i żyletki. Tutaj jest mowa o egzystencji. Ludzie jak słyszą słowo śmierć to momentalnie robią z tego coś bardzo podniosłego lub wręcz przeciwnie: prześmiewczego.

Alek Januszewski: Było dużo kawałków o takiej tematyce. Na wczesnym etapie teksty z próby zostały przeze mnie spisane, żeby zachęcić Radka do zachowania świeżości, która tam była i aby tego literacko nie zamęczyć. Jesteśmy teraz w stadium pewnej dojrzałości, refleksji i tego, by poważniej myśleć o tym, co ma być.

EM: Wspomniałeś o dojrzałości – czy w związku z tym tę płytę kierujecie do starszych, bardziej dojrzałych odbiorców, którzy słuchają was od początku?

Radek Nowak: Kierujemy ją do wszystkich, którzy są w stanie ją odebrać, mają podobną wrażliwość. To jest komunikat. Odbiorca bywa różny – nieraz spotkałem ludzi, których bym nie posądził o słuchanie rocka, a już na pewno nie o sympatyzowanie z taką muzyką i dla mnie samego to było zaskoczeniem. To nie jest kwestia pokolenia. Temat jest poważny, ale  to jednak rockowa płyta. Wiadomo, że chodzi o przesłanie, ale znaleźć można tu kilka zupełnie prostych riffów czy takich piosenek, których refren od razu wpada ci w ucho.

Mariusz Radzikowski: To pewna uniwersalna refleksja, która dotyczy każdego: zdrowia, przemijania, choroby, sukcesu, porażki – normalnych ludzkich wartości. Nie jesteśmy niewolnikami własnego brzmienia, stylistyki czy imagu.

Alek Januszewski: Kiedy tworzyliśmy tę płytę to nie zestawialiśmy utworów o tej tematyce z premedytacją. Dobieraliśmy kawałki, które brzmiały ze sobą dobrze na styku, odpowiednio kontrastowały, albo nadawały mocnego tempa, by nie zanudzić odbiorcy jedną rytmicznością. Generalnie złożyło się nam to w ogół obrazu świata, bo są to często reportaże z życia, a nie tylko samo podniosłość. Wiedzieliśmy, ze ta płyta będzie rockowa. Że będzie ostra. Szczególnie w porównaniu do poprzedniej, gdzie było dużo klawiszy. Ta w całości jest radykalna surowa, kto wie – może kolejną zrobimy na przykład elektroniczną? Bo to chodzi o szukanie różnych rzeczy, a nie o to, że jak utożsamiasz się z jakimś stylem muzycznym, to koniecznie musisz trzymać się jednej konwencji, bo inaczej będzie to zdrada.

EM: Jaka jest wasza ulubiona piosenka z tej płyty?

Alek Januszewski: Ja lubię kawałek Korytarz, który tak naprawdę powstał parę lat temu. Nie chodziło o to, że był zły, że chłopaki nie chcieli go nagrać, ale jakoś tak zszedł na margines. Ale ciągle namawiałem ich, żebyśmy go zrobili, bo jest świetny. Przekaz jest świetny! Okładka jest właśnie o tym: o transgresji, przejściu korytarzem. Jest tam wszystko jak trzeba: tekst, przesłanie, tempo, riff.

Radek Nowak: Mnie najbardziej podoba się Na strychu. Bluesowy, lekko za mgiełką. Z gościnnym udziałem Mirka Gila. Jednak Korytarz to według mnie to sto procent Gardenii.

Mariusz Radzikowski: Bardzo sympatyczny jest ostatni utwór na tej płycie – Musi być coś więcej. Bardzo piękna, refleksyjna i delikatna piosenka z kontrabasem.

EM: Nawiązaliście przed chwilą do okładki. Powiem szczerze, że wpadła mi ona w oko i rzeczywiście zaintrygowała, jest lekko psychodeliczna. Co symbolizuje, kto był inicjatorem i kto ją wykonał?

Alek Januszewski: Tak naprawdę mieliśmy wiele projektów, bo nie mogliśmy zdecydować się na nazwę płyty. Pierwszy pomysł był bardziej literacki, okrutny, heavy metalowy – myśleliśmy o masce Minotaura. Czarny Gotyk to nazwa kompletnie myląca. Założenie było takie, by okładka była po prostu… inna. Radek i ja z wykształcenia jesteśmy plastykami, skończyliśmy ASP. Okładka musi być wyzywająca, przyciągająca, chociaż teraz okładki nie mają takiego znaczenia jak kiedyś. To minimalizm: człowiek w tunelu, przekraczanie pewnego wymiaru, jeśli w ogóle można to graficznie pokazać. To wygląda jak człowiek, który wibruje. Vibration. Nie chodzi tu o nachalną symbolikę, więc jeśli ktoś jej nie odbierze, to może spodoba mu się chociaż graficznie.

Radek Nowak: Zwróć uwagę, że to vertigo daje poczucie, że możemy zobaczyć człowieka, który się od nas oddala a tunel go wręcz wchłania, albo przeciwnie: zbliża się do nas. Myślę, że okładka, która jest wieloznaczna, nie narzuca nikomu niczego. To w twojej wyobraźni jest połączenie muzyki z tekstem i z atmosferą, a okładka zaczyna być dopełnieniem.

EM: Przy tej płycie współpracowaliście z Mirkiem Gilem – jak do tego doszło?

Radek Nowak: Kiedy graliśmy próby w Stodole – startował tam zespół Collage, byliśmy w jednej kanciapie, numer 06. Mieliśmy próby z artystycznym bandem art rockowym, który szeroko aranżował, grał, nie pił piwa i nie palił papierosów. My byliśmy po tej drugiej stronie. Grało się wtedy po 6 godzin. Zaprzyjaźniliśmy się z Mirkiem. On potem tworzył w Mr. Gil. Jest też troszkę dwubiegunowy: gra te swoje art rockowe rzeczy, ale mimo to ma ciągoty do bluesowo rockowego grania. Jest naprawdę dobrym gitarzystą rockowym. Mirek zrobił dobrą robotę jako realizator dźwięku. Znamy się od 30 lat, mamy wspólnych znajomych. Często nie trzeba wielu zdań, by się porozumieć, komunikacja jest prosta, mimo że gra kompletnie inną muzykę ze swoimi zespołami. Bardziej wyrafinowaną, artystyczną.

Mariusz Radzikowski: Mirek na pewno łapie klimat muzyki. Nie tylko realizuje, nie jest od tych wszystkich „gałek”. Ale rozwija się też jako realizator. Widać różnicę i warsztat. Zrobiliśmy z nim dwie płyty. Niebo jest łagodniejsze, bardziej miękkie, delikatne. Jest otwarty na pomysły, nie blokuje tego, co chcemy zrobić. Czarny Gotyk nagrywaliśmy w jego starym studiu przy metro Służew, w podziemiach przedszkola. Ale nie mamy piosenek dla dzieci. To stary schron atomowy, przedszkole jest z czasów zimnej wojny.

Alek Januszewski: Jako gitarzysta ma ucho do nagrywania gitar i jest prawdziwym muzykiem, a nie tylko inżynierem dźwięku, więc inaczej podchodzi do grania muzyki. To nasz kolega, mieszka na mojej starej dzielnicy. Inspirujemy się często podobnym backgroundem.

EM: Z jakim producentem, wokalistą, albo zespołem muzycznym chcielibyście podjąć współpracę? Możecie puścić wodze fantazji – może to być ktokolwiek, nawet obecnie nieżyjący.

Alek Januszewski: Z wokalistą, Richardem Ashcroftem – podoba mi się jego wokal. Z żalem stwierdziłem, że komponuje coraz gorsze kawałki. Nie znaczy to oczywiście, że ja stworzyłbym tak dobre, by były odpowiednie dla niego. The Verce ma piękne kawałki, do dziś mnie wzruszają do bólu. Tego typu wokalistyka mi się podoba, nie ściśle darcie ryja, tylko piękna melodia.

Mariusz Radzikowski: Ja bym chciał zagrać z Jerzym Połomskim jako akompaniator. Byłbym w stanie zorganizować dla niego kwartet czy kwintet – co by sobie tylko zażyczył. Podobno teraz grywa z playbacku, bo to starszy pan, ma 84 czy 85 lat, ale ja go bardzo lubię. Podoba mi się to, co robi. Może kiedyś było to uważane za obciach, ale teraz uważam go za legendę  kultury i muzyki rozrywkowej w Polsce. Człowieka z klasą, gentelmana.

EM: Spędzacie wspólnie prywatne chwile? Czym zajmujecie się w wolnym czasie, poza graniem muzyki?

Mariusz Radzikowski: Próba to nie jest tylko obowiązek. Spotykamy się i intensywnie spędzamy ten czas. Próba próbą, granie graniem. Podczas tych trzech czy czterech godzin, gramy tak naprawdę może przez dwie. Nazwaliśmy się też Klubem Gentelmanów: spotyka się trzech facetów w kanciapie, zanim rozpoczynają, to siedzą sobie, rozmawiają, piją browary i wymieniają się pewnymi wrażeniami. O filmie, o osobach, o muzyce czy dobrej książce. W wolnym czasie uprawiam sport, dużo gram na bębnach i sporo czytam.

Radek Nowak: Musi być jakiś powód, że po tylu latach jedziemy pół miasta, głównie w weekendy, żeby w koszmarnej piwniczce spędzić dobrych parę godzin. Tym bardziej, że nie ma z tego zbyt wielu profitów, korzyści, sławy czy parcia na szkło. Poza próbami maluję.  Głownie ekspresyjną abstrakcję. Robię też dużo kolaży. Czytam.

Alek Januszewski: Spotykanie się na próbach porównać można do siłowni, efekt jest podobny. Po całym tygodniu, jak ludzie są znerwicowani, zagonieni, to wreszcie mają szansę, żeby się wyluzować, wyładować. Wypuścić ten strumień dźwięków w kosmos. Ja wtedy czuję naprawdę wielką ulgę. Poza tym lubię komponować muzykę, to zupełnie inna dziedzina. Robię ją na komputerze, uczę się aranżowania. Robię to oczywiście na własny rachunek i szukam dla siebie przyjemności. Zadowala mnie, jeśli uda mi się skomponować cos, co mi się spodoba. To jak malowanie, rodzaj szkicowania, zapisywania pomysłów. To coś innego niż próba – mogę tam grać i 10 godzin, ale wracam do domu i pobrzdąkam sobie na gitarce, bo to zupełnie inna potrzeba.

EM: Czy macie w planach kolejną płytę?

Alek Januszewski: Dobrze by było nagrać płytę, ogólnie 30 lat nam zajęło wydanie pięciu. Teraz trzeba szybko się zmobilizować i wykorzystać obecność kolegi basisty, który gra z nami na nowo. Bo okazuje się, że tę energię, co mieliśmy na naszym pierwszym krążku, nagle jesteśmy w stanie odkryć z nim na nowo. Ma nieprawdopodobne porozumienie jako sekcja z perkusistą. Mogłaby to być także podróż sentymentalna. Nowa płyta mogłaby nie być smutna ani dołowa, także może nie wesoła, ale rockowa – a zarazem dziarska i energiczna.

EM: Co byście chcieli przekazać naszym czytelnikom?

Mariusz Radzikowski: Pielęgnujcie swoje pasje, rozwijajcie je, bo to bardzo dobra rzecz, która pomaga żyć. Jak życie wydaje się udręką, znojem czy bezsensem, to pasja trzyma przy życiu. I dbajcie o zdrowie. Jeżeli chcecie długo żyć i chcecie mieć życie takie dobrej jakości, to uważajcie na siebie.

Radek Nowak: Bardzo ważna rzecz: być sobą. Nie ulegać presji, nie żyć pod ciśnieniem. To trudna umiejętność.

EM: Dziękuję za rozmowę. 

: Ja akurat miałem szczęście, byłem na filmie The Beatles „A Hard Day’s
Night” w kinie Wanda w Krakowie i to naprawdę całkiem zmieniło moje życie. Pamiętam, że
kolejka do wejścia ciągnęła się przez całe Planty...

Powiązane materiały

Karin Ann zaprezentowała singel „put me back together”

Słowacka gwiazda alternatywnego popu, Karin Ann, wydała właśnie swój kolejny singiel – „put me back together”. Piosenka opowiada o zmianie, jaką powoduje dojrzała miłość, o gotowości do poświęceń i trudnych uczuć, które nie zawsze pozostają odwzajemnione.

15.11.2023
Warszawska Gardenia przypomina swoje rockowe oblicze

Warszawska grupa Gardenia przygotowała kompilację "Hard Mix" na której znalazły się jej najbardziej rockowe utwory

15.11.2023
Gardenia

„Neuroza”, najnowszy album grupy Gardenia, mimowolnie wpisał się w atmosferę bieżących czasów, przepełnionych napięciami i niepewnością. Ale płyta kryje w sobie nieco więcej, niż wskazuje na to jej tytuł. O szczegółach opowiedział nam perkusista grupy, Mariusz Radzikowski.

27.01.2022
Gardenia - Neuroza

Jedna z legend warszawskiej sceny rockowej Gardenia wydała nowy album "Neuroza". "(...) Neuroza nie brzmi jak nic, co zespół w ogóle nagrał do tej pory. Płyta pod kątem muzycznym jest pokręcona, a jednocześnie zaprogramowana. Jest bogatsza, bardziej przestrzenna, psychodeliczna i odlotowa" - jak napisał nasz recenzent Jakub Oślak.

24.02.2022
Iggy Pop - Post Pop Depression

Kolaboracja Iggy’ego Popa z Joshem Homme’em z Queens Of The Stone Age należała to najbardziej elektryzujących wiadomości ostatnich miesięcy. Jej owocem jest album "Pos Pop Depression".

14.03.2016
Gardenia wydała 'Neurozę'

Istniejąca od 35 lat warszawska grupa Gardenia wydała nowy album "Neuroza".

17.12.2021
Gardenia podsumowuje 30 lat kariery

Jedna z najbardziej niezwykłych grup na warszawskiej scenie rockowej ostatnich 30 lat opublikowała kompilację "Neony, Twarze, Samochody".

6.09.2019
Cytadela wędruje

Istniejąca z przerwami od 3 dekad warszawska nowofalowa Cytadela przypomniała o sobie nowym albumem "Do Źródeł Mroku".

14.12.2018
Polityka prywatnościWebsite by p3a

Używamy plików cookie

Ta strona używa plików cookie - zarówno własnych, jak i od zewnętrznych dostawców, w celu personalizacji treści i analizy ruchu. Więcej o plikach cookie