– Ukazał się Twój nowy singel, zatytułowany „Błysk (Skin)”. Czy jest to zapowiedź Twojej nowej, drugiej płyty?
– Tak, choć tym razem mamy trochę inną taktykę niż w przypadku pierwszego albumu. Wtedy pracowaliśmy nad cały materiałem i mając już gotową płytę, wypuściliśmy pierwszego singla. Tym razem będziemy wydawać pojedyncze utwory i powoli zbierać materiał na kolejny album.
– Czy i tym razem w powstawaniu nowego materiału biorą udział goście?
– Tak i jest ich kilku. Ponownie współpracuję z Piotrem Siejką, który współtworzył moją pierwszą płytę, ale także m.in. z muzykami z The Hove, z Gosią Uściłowską, czyli Lanberry. Myślę, że pojawią się też kolejne nazwiska i to nie tylko z Polski, ale na razie nie mogę jeszcze zdradzić szczegółów.
– Gdy współpracujesz z tymi muzykami i producentami, to do kogo należą ostateczne decyzje?
– Ostateczna decyzja należy do mnie, bo to moja płyta i piosenki, które, mam nadzieję, pozostaną ze mną na długo, ale oczywiście opinia osób, z którymi pracuję, jest dla mnie bardzo ważna. Dlatego zaprosiłam ich do współpracy, ponieważ cenię to, co robią i zależy mi na ich opinii i ich wkładzie w moją twórczość. Taka współpraca jest zawsze bardzo twórcza i zwykle dochodzimy do porozumienia, bo też tak dobieram osoby, z którymi współpracuję, byśmy mieli wspólny twórczy mianownik i wspólną estetykę. I choć jest to długotrwały proces i sporo piosenek zostaje też odrzuconych, to nie ma między nami nieporozumień.
– No właśnie… Twoja debiutancka płyta ukazała się w 2015 roku. Dlaczego dopiero po trzech latach usłyszeliśmy Twój nowy singel?
– Chyba potrzebowałam trochę czasu, żeby ochłonąć i zebrać myśli. Zbyt optymistycznie podeszłam do wydania debiutanckiego krążka. Wydawało mi się, że jak już wydałam „W chmurach”, to już teraz moja kariera nabierze zawrotnego tempa i wszystko się wydarzy. A nie do końca tak było. Najpierw trzeba się przebić, dobrze poznać odbiorców swojej muzyki, a także dojrzeć. Ta przerwa dała mi też czas na różne przemyślenia, między innymi o tym, w którym kierunku ma pójść moja muzyka.
– Jako wokalistka także się zmieniłaś?
– Wydaje mi się, że zaczęłam śpiewać dojrzalej i pewniej. Jestem teraz świadoma tego, co robię. Pierwsza płyta była trochę taka jak jej tytuł – „W chmurach”…
– Ale była fajna dla ucha. Na przykład kompozycji „Łzy” można słuchać bardzo długo…
– Miło mi to słyszeć. I muszę przyznać, że to dla mnie też wyjątkowy numer, choć niełatwy. Wcześniej nie śpiewałam tak emocjonalnej piosenki, w tak wysokiej tonacji. Było to dla mnie duże wyzwanie. Cieszę się, że akurat ten utwór przypadł Ci do gustu.
– I masz świadomość, że druga płyta będzie dla Ciebie takim sprawdzianem, czy sukces debiutu nie był przypadkowy? Często się mówi, że drugie albumy są najważniejsze…
– I zapewne tak będzie, ale choć stawka jest wysoka, jestem dziwnie spokojna o to nowe wydawnictwo. Myślę, że jestem już po prostu na to gotowa. Wiem, co chcę zaproponować słuchaczom i wiem, że te utwory będą dojrzałe i świadome. Reszta w rękach słuchaczy i obym się nie myliła (śmiech).
– Pięć lat temu wzięłaś udział w programie X Factor. Warto było? Takie programy są potrzebne?
– Jak najbardziej. Dla początkującego artysty – to bardzo dobra droga, by trafić do szerszej publiczności, ale także zaprezentować się branży. Gdybym nie wystąpiła w „X Factorze”, to nie poznałabym ludzi, dzięki którym ukazała się moja pierwsza płyta.
Dzięki występowi w programie szybko zyskałam także grupę fanów, którzy mnie polubili i cały czas są ze mną, a to bardzo ważne czysto mentalnie, ale także komunikacyjnie w dobie social mediów. I choć w „X Factorze” tak naprawdę nie pokazałam pełni swoich umiejętności wokalnych, to dużo mi pomógł.
– Natomiast uważam, że w bardzo dobrym świetle pokazujesz siebie w teledyskach. Wyobrażasz sobie siebie jako aktorkę?
– Hm, nie zastanawiałam się nad tym, ale gdybym dostała jakąś propozycję, to czemu nie? (śmiech) Choć muszę przyznać, że nie do końca czuję się komfortowo przed kamerą. Udział w teledysku jednak trudno nazywać aktorstwem, to raczej odgrywanie siebie i ról znanych z życia codziennego. Raczej zabawa niż prawdziwe aktorstwo. Choć w teledysku do „Błysku” występuję tylko ja, więc cały ciężar aktorski był na mnie i musiałam dać z siebie wszystko, ale w sumie dobrze się bawiłam i chyba też całkiem fajnie wyszło.
– Dziękuję za rozmowę.