- Tekst do Twego debiutanckiego singla „Na wszystko przyjdzie czas” napisał Wojciech Byrski. Czy po tych kilkunastu latach w branży muzycznej nie chciałaś być autorską słów do tej piosenki?
- Dostałam piosenkę z już gotowym tekstem. Autorem utworu jest Marcin Kindla. Czasem dostaje się gotowe utwory, które nie do końca trafiają w gusta. I albo artysta zgadza się na taką piosenkę albo nie. Jestem zwolenniczką tego, aby śpiewać kompozycje, które w 100% odzwierciedlają to, co czuję. W przypadku „Na wszystko przyjdzie czas” byłam wręcz wstrząśnięta, że ktoś tak idealnie trafił w moje uczucia. Całkowicie się z tą piosenką utożsamiam. Gdy patrzę wstecz na swoje życie i na to, w którym miejscu teraz jestem to utwór ten jest dla mnie prezentem. Gdzieś wewnątrz słyszę taki głos który mówi, że to jest TA piosenka, którą mam pokazać ludziom i dzięki niej pokazać siebie.
- Czy jest to zapowiedź Twojej debiutanckiej płyty?
- Tak, „Na wszystko przyjdzie czas” zapowiada mój debiut, który ukaże się jeszcze w tym roku. Na razie nie mam ustalonej daty premiery tego wydawnictwa. Mogę jedynie zdradzić, że znajdą się tam kompozycje zarówno mojego autorstwa, jak i Marcina Kindli. Nie zabraknie również piosenek naszego wspólnego autorstwa. Zapowiada się więc ciekawa płyta.
- Jak doszło do Twej współpracy z Marcinem, który jest rozchwytywanym kompozytorem i producentem?
- Marcin to maszynka do tworzenia muzyki, ale w pozytywnym sensie tego określenia. Jest bardzo emocjonującym, prawdziwym i wrażliwym człowiekiem. To mnie właśnie w nim urzekło. i jestem zaszczycona, że mogę współpracować z taką osobą. A jak doszło do naszej współpracy? Otóż poznałam Marcina, gdy siedem lat temu nagrywałam w jego studiu wokale na album Piotra Kupichy. Coś mi podpowiedziało: „odezwij się jeszcze kiedyś do niego” (śmiech). I gdy już postanowiłam zacząć działalność solową, najpierw przez dwa lata współpracowałam nad piosenkami z Adamem Rybakiem. Po pewnym czasie postanowiliśmy skontaktować się z Marcinem Kindlą, aby nam poradził, co robić dalej z tym materiałem. No i Marcin zainteresował się mną jako artystką i zaproponował współpracę.
- W Twojej biografii artystycznej są duże przerwy. W 2011 roku brałaś udział w „Bitwie na Głosy”, potem dopiero w 2017 roku – koncert w O!Polskich Przebojach, teraz ukazała się zapowiedź płyty. Co się działo z Tobą między 2011 a 2017 rokiem?
- Po udziale w "Bitwie Na Głosy" cały czas próbowałam swoich sił z zespołem The Variants, z którym w 2012 roku wydaliśmy płytę. Przez około 2 lata graliśmy jeszcze koncerty, ale potem grupa się wypaliła i każdy poszedł w swoją stronę. Ja podjęłam decyzję, że będę działać na własny rachunek. Przez około rok-półtora próbowałam znaleźć kogoś, kto będzie zainteresowany współpracą ze mną. Znalazłam wspomnianego już Adama Rybaka, który bardzo mnie „otworzył” na muzykę i pokazał mi, jak można pracować w studiu nagraniowym. No, a potem była już współpraca z Marcinem.
- Co Ci dał udział w „Bitwie Na Głosy”? Musiał to być dla Ciebie gigantyczny przeskok od bycia nieznaną amatorską wokalistką do pojawienia się na ekranach setek tysięcy telewizorów…
- To był dla mnie przyspieszony kurs dojrzewania. Idąc tam nie spodziewałam się, że to będzie tak ciężka praca i nerwówka. Ale największym bonusem mego udziału w tym programie było to, że w wieku 18 lat mogłam zobaczyć, jak to wszystko funkcjonuje i zadać sobie pytania: „Czy tego naprawdę chcę?” i „W jaki sposób chcę to osiągnąć?”. Bo dróg do osiągnięcia celu jest naprawdę bardzo dużo, ale trzeba wybrać tę najwłaściwszą.
- No właśnie. Z jednej strony rozpoczęłaś karierę solową, ale z drugiej strony studiujesz zarządzanie i inżynierię produkcji na Politechnice Śląskiej w Katowicach i byłaś lektorką języka angielskiego. W którą stronę chcesz pójść w najbliższych latach?
- To, co się teraz dzieje, to jest moje prawdziwe spełnienie. Muzyka to jest to, co chcę robić w życiu, a bycie lektorką to była taka przygoda, choć robiłam z to z zamiłowania. Bardzo lubię pracę z dziećmi.
- Ale cały czas studiujesz…
- Tak, ale niestety nie chodzę obecnie na uczelnię, bo nie mogę być w dwóch miejscach jednocześnie (śmiech). Ale poszłam na te studia z rozsądku, choć nie miałam jasno sprecyzowanych kierunków studiów. Po prostu stwierdziłam, że warto mieć wykształcenie, które kiedyś w przyszłości będzie jakimś zabezpieczeniem. Przez wiele lat w branży muzycznej ostrzegano mnie, że jest to ciężki kawałek chleba. Można z tego wyżyć, albo i nie. Mam to gdzieś zakodowane w głowie, ale na razie stawiam wszystko na jedną kartę i poświęcam się muzyce. Jestem spełniona i szczęśliwa.
- Planujesz koncerty w najbliższym czasie?
- Na razie skupiamy się na nagrywaniu płyty, ale mam już umówiony koncert, który odbędzie się 3 czerwca w Suwałkach.
- Dziękuję za rozmowę.
Agnieszka Adamczewska zaprezentowała drugi solowy singel zatytułowany "W moje oczy patrz".