MM: Powiedziała Pani, że nie planowała tej płyty – kto w takim razie ją zamówił?
MJ: Wytwórnia płytowa złożyła mi propozycję, by ponownie nagrać piosenki z tekstami Dylana.
MM: Zostały jeszcze jakieś niewykorzystane nagrania z płyty „Tylko Dylan”, które znalazły się „Zwykłym Włóczędze”?
MJ: Jedna piosenka wypadła, bo nie byliśmy do niej przekonani. Usunęliśmy ją.
MM: Ogromną pracę oprócz Pani i Pana Andrzeja wykonał tu Dariusz Befeltowski, czego najlepszym przykładem jest „Ballada o Hollisie Brownie”. Aranże wychodziły od niego?
MJ: Dariusz zawsze wykonuje ogromną pracę. To on wymyśla i nagrywa wszystkie ślady gitar. To był złożony proces twórczy, ponieważ założenie było takie, że wracamy trochę do korzeni i dopasowujemy do każdej piosenki to, co będzie dla niej najlepsze. Podejście zawsze jest takie samo: siadamy z gitarą i nagrywamy w domu demo, taką „rybkę” wokal + gitara. I czasami się z tym trochę mordujemy. Tak było na przykład z piosenką „Śliczny Gładki”, oryginalny tytuł „Handy Dandy”. Pomyślałam, że ten tekst dobrze będzie pracował, kiedy muzyka będzie brzmiała jak żwawy latynoski numer. I ten pomysł się sprawdził. Z kolei w przypadku wspomnianej przez Pana „Ballady o Hollisie Brownie” zaczęło się od skrzypiącego krzesła, potem doszła gitara, a na koniec Darek dołożył jeszcze drumlę. Proszę sobie wyobrazić ludzi siedzących i grających na ganku, z których jeden siedzi na bujanym fotelu. Nie przewidywaliśmy sekcji w tych piosenkach, dopiero na końcu okazało się, że w kilku utworach będzie ona niezbędna. „Ballada o Chudzinie” - w wersji początkowej była piosenką śpiewaną tylko z akompaniamentem gitary klasycznej. Ponieważ jednak zaczęła przypominać piosenkę aktorską zrezygnowaliśmy z tego pomysłu. Całkowita zmiana koncepcji nastąpiła w studiu. Darkowi przyszły do głowy te takie trochę hendrixowskie zagrywki, na bazie których powstał cały ten utwór. Także praca koncepcyjna jest wspólna. Darek jest gitarzystą wszechstronnym i dlatego jest w stanie zagrać w różnych stylistykach. Na przykład „Posłaniec Zła” początkowo przypominał wersję oryginalną. Aby tego uniknąć zrobiliśmy ukłon w stronę rockabilly. Solówkę gitarową Darek zagrał kiedyś znienacka na koncercie. Mieliśmy już wszystkie ślady nagrane, ale ta solówka była tak fajna, że Darek przyjechał do Krakowa i dograł tę ścieżkę do ostatecznego materiału. Praca, która obywa się w ten sposób, to jest naprawdę fajna . Jeżeli muzycy dostają aranż rozpisany, to wtedy wygląda to zupełnie inaczej. Ja lubię te momenty, kiedy przychodzi taki niespodziewany „laser” i dzieją się rzeczy nieprzewidywalne, które nadają czasami zupełnie inny bieg wydarzeniom.
MM: Powiedziała Pani, że nie wiedziała, czy będzie nagrywana sekcja. Zakładaliście zatem, że te piosenki będzie Pani śpiewała tylko w towarzystwie gitary?
MJ: Tak. Pierwotnie zakładaliśmy śladowe użycie basu lub kontrabasu, żeby wzmocnić groove. Nie byłam jednak do końca do tego przekonana. Uznaliśmy, że sekcja powinna się pojawić w tych mocniejszych numerach, a te spokojniejsze, balladowe powinniśmy zostawić w takiej formie, w jakiej są.
MM: Czemu jeszcze raz nagraliście „Polityczny Świat” – tym razem w wersji urban country?
MJ: Chciałam wsadzić trochę kij w mrowisko, gdyż to jest piosenka bardzo aktualna.
MM: Przyznam, że niektóre z utworów na „Zwykłym Włóczędze” mają dość wygładzony aranż. Nie mają one takiej chropowatości jak aranżacje, które nagraliście z Voo Voo na płytę „Tylko Dylan”. To było zamierzone?
MJ: Aranże, które nagraliśmy z Voo Voo, były autorstwa Bartka Straburzyńskiego, który współpracował wcześniej z Lechem Janerką. To jest specyficzna osoba i zrobił to w bardzo fajny sposób. Stąd zresztą także udział Voo Voo na tej płycie, ponieważ uznałam, że żaden inny zespół nie zagra pomysłów Bartka lepiej. Natomiast „Zwykły Włóczęga” to już Dylan, którego zrobiłam po swojemu.
MM: Były problemy z przełożeniem tych tekstów na melodie i śpiew?
MJ: Polski język jest trudny ze względu na te wszystkie szeleszczenia. Kiedy Andrzej pisze, to nie słyszy tego, ale potem, gdy już jest linia melodyczna, czasami ciężko jest wyśpiewać te wszystkie „szelesty”. Robią się takie zbitki, które nie powinny się robić. Taka jest charakterystyka naszego języka. Mistrzem pisania tekstów piosenek po polsku był Wojciech Młynarski. Miałam raz przyjemność śpiewania jego tekstu i to szło jak po maśle. Więc to był wybitny talent. A Andrzej ma specyficzny sposób pisania i czasem musimy coś poprzestawiać, żebym była w stanie umieścić słowa w liniach melodycznych tak, jak on napisał.
MM: Pod koniec płyty pojawia się ten tekst mówiony, który znajduje się także w książeczce. Czemu zdecydowała się Pani go tam umieścić?
MJ: Dlatego, że forma mówiona jest jeszcze bardziej komunikatywna. Tekst czytany jest bardziej osobisty. Nie jestem aktorką, przeczytałam najlepiej jak potrafiłam. Taki był mój zamysł.
MM: Ma Pani swój ulubiony okres w twórczości Boba Dylana?
MJ: Hmm…Nie przepadam za jego elektrycznym graniem z zespołem „The Band” Być może kiedyś do tego wrócę i będzie mi się to podobało. Poza tym nie przepadam też za jego takimi tasiemcowymi tekstami piosenek. Podobają mi się natomiast te ostatnie piosenki, które napisał. Bob Dylan jest w ogóle ciekawą, acz skomplikowaną postacią samą w sobie. Trochę aktor, prześmiewca, dandys, kloszard, rockoandrollowiec, bard, filozof, cynik… Jest wielopostaciowy. Zawsze mówię, że jest nietuzinkowy, ale myślę, że nie jest też łatwym człowiekiem w takim codziennym obyciu.
MM: Co dalej?
MJ: Koncerty z materiałem z tej płyty będziemy grali jesienią.
MM: Dziękuję za rozmowę.
Foto: Jacek Poremba
18 marca ukazał się nowy, pierwszy od 6 lat autorski album Martyny Jakubowicz zatytułowany "Prosta piosenka". Z tej okazji Artystka udzieliła wywiadu naszemu wysłannikowi Patrycjuszowi Pasikowi.