MM: „Neoromantyzm” powstawał 4 lata. Czemu tak długo?
AM: Ponieważ na działalność Romantyków nałożyło się wiele koncertów, które w wielu przypadkach wymagały ogromnego zaangażowania, jak na przykład występy na Przystanku Woodstock. Skupiliśmy się po prostu na graniu. W związku z tym nasze spotkania w studiu były incydentalne. Poza tym dwoma pierwszymi płytami wyczerpaliśmy wszystkie szkice utworów, jakie zebraliśmy. Trzeba było poczekać, aż przyjdzie nowa fala emocji i zdarzeń, które będzie warto opisać w piosenkach
DL: Dwie pierwsze płyty zrobiliśmy dość szybko. W tym przypadku rzeczywiście musieliśmy poszukać nowych inspiracji od życia, żeby coś wyszło i jeszcze to w odpowiedni sposób zarejestrować.
MM: A skąd tytuł „Neoromantyzm” i jak rozumiecie ten termin?
AM: Mój brat, który studiuje architekturę, wymyślił ten tytuł. Z kolei utwór „Kobietotalizm” był zainspirowany Red Hot Chili Peppers i ich „Californication”. Też chcieliśmy mieć własne słowo. I nawet chcieliśmy tak zatytułować płytę, Uznaliśmy jednak, że „Kobietotalizm” jest za trudnym słowem, więc doszliśmy do tego, że skoro jesteśmy Romantycy, a ta płyta jest w większości o miłości, to zatytułujemy ją „Neoromantyzm”.
MM: Na płycie jest dużo zabawy słowami. Otwierające ją „Cepeliny”, które wiadomo z czym się kojarzą...
DL: Ten tytuł jest wyciągnięty z tekstu utworu: Chcę mieć normalność w ustach/Cepelinów w uszach. Celowo użyliśmy tego słowa, aby nie bezcześcić Led Zeppelin (śmiech). Chodzi mi o to, że w tym całym zgiełku, chcę by wrócił oldschool. Bym mógł chodzić po mieście i słuchać Led Zeppelin. I jeszcze bym mógł mieć na to czas i ochotę. Kiedy to śpiewam, to oczywiście wiadomo, o co chodzi.
MM: Ile było podejść do tych kawałków?
AM: Nasze nagrywanie jest o tyle charakterystyczne, że wszystkie pomysły rejestrujemy w warunkach domowych. Właściwie zamknęło się to w kilkudziesięciu spotkaniach, gdzie w trakcie dziesięciu z nich stworzyliśmy tę płytę, a resztę pochłonęły zmiany aranżacji i dopracowanie tych pomysłów. Trudno jednak zliczyć, ile wersji miały poszczególne numery, ale sądzę, że trzecie lub czwarte wersje weszły na płytę. Poza tym nagrywanie w warunkach domowych, to najlepsza formuła dla rejestracji naszych pomysłów i zabawy dźwiękiem. W brzmieniu pewnie słychać, że to „homerecording”, natomiast chcieliśmy jednak nad nim popracować w profesjonalnym studiu i dlatego mastering zrobiliśmy w „Studiu 7” w Piasecznie. Mam nadzieję, że podniosło to jakość soundu całej płyty.
MM: Ta przeciągnięta fraza pod koniec utworu „Dotknij żaru” jest celowa?
AM: Tak, to jest głos mojej mamy. Specjalnie zostawiliśmy jej słowa, gdzie mówi, że nie wzięła oddechu (śmiech). Jestem wielkim fanem The Beatles i to jest ten trop artystyczny. To musi być odczuwalne, że nagrywamy w pełni naturalnie.
MM: Z kolei w utworze tytułowym zaśpiewał Krzysztof „Grabaż” Grabowski, ale to nie jest jego tekst.
AM: Udział Krzyśka w tym projekcie sięga kilku lat wstecz. W historii naszego zespołu Grabaż pojawił się kilkukrotnie – zaprosił chociażby Damiana na swój jubileusz trzydziestolecia w Jarocinie. Parę razy wziął też nas na support. Do tego dochodzi wspólna wytwórnia płytowa. Natomiast układając ten numer, doszliśmy w pewnym momencie do wniosku, że jest to dobry dla Grabaża. Temat upadł aż do rozmowy ze Sławkiem Pietrzakiem (właścicielem S.P. Records – przyp. MM), kiedy to rzuciliśmy, że może Krzysiek chciałby zaśpiewać. Następnie kilka miesięcy trwało dogadywanie, jak to zrealizujemy. Na końcu Grabaż zdecydował się zaśpiewać to, co mu zaproponowaliśmy. Poszło gładko i bezproblemowo.
MM: A co kryje się za utworem „Zwilż”, bo to jest taka trochę erotyczna poetyka?
AM: Teledysk, który pojawił się kilka dni temu, chyba nieco burzy to wrażenie (śmiech).
DL: Nie miałem takiego odczucia, pisząc ten tekst. Chodziło mi, że o to, że takim najbliższym kontaktem, jaki mamy z drugim człowiekiem jest pocałunek. I myślę, że jeśli dana osoba znajduje się w krainie i stanie opisanym w tym tekście, to najlepszą formą przekazania ich dalej jest właśnie pocałunek.
AM: A dla mnie ma to jeszcze szersze znaczenie. Myślę, że ten utwór opowiada o depresji i samobójstwie. To tak jakbyś wycisnął część swojego życia i wypadły wszystkie najgorsze chwile. Chodzi tu też o wyrażenie chęci nie popełnienia ponownie tych samych błędów. Damian napisał tekst, a ja go zinterpretowałem tym teledyskiem.
MM: Powiedzieliście, że w dużej części to jest płyta o miłości, a ja mam wrażenie, że ona jest dość smutna.
DL: Zdarza się przecież miłość nieszczęśliwa.
AM: Bywamy sentymentalni i wspominamy rzewnie to, co się działo. Sądzę, że jako Romantycy potrafimy stworzyć wzruszającą balladę, mimo iż kojarzymy się z tym, że piszemy skoczne i może lakoniczne numery. Mamy dwie strony. Łatwiej jest się radować, kiedy jesteś wśród ludzi, a trudniej smucić. Nagrywając tę płytę, byliśmy w większości sami z tymi myślami i dlatego może ona wydawać się smutna.
MM: Z kolei „Dom (Tęsknię)” przypomina mi „Dom” grupy OCN. Za czym tęsknicie?
AM: Chyba przekroczenie tej magicznej bariery trzydziestu lat życia i to, jak ono wygląda, gdy wchodzisz w nie w pełni, a na świat przychodzi twoje dziecko... to powoduje, że zaczynasz tęsknić za tym stanem, który jest już nie do odtworzenia. Czasy beztroski, braku odpowiedzialności, kiedy codziennie działy się nowe i zupełnie inne rzeczy od tych obecnych. Ten utwór to taki ekstrakt z tej myśli.
MM: Czemu Romantycy Lekkich Obyczajów reprezentowani są tylko przez was dwóch, skoro na żywo jest to pełnoprawny kwartet?
AM: Mamy swoje dwa oblicza – studyjne i koncertowe. Utwory z płyt są zupełnie inaczej grane na żywo. Na próbach aranżujemy numery od początku, by potem grać je na koncertach w kwartecie. Dzięki temu po pierwsze: jest podwójna zabawa, a po drugie: we dwóch nie dalibyśmy rady pociągnąć koncertu. Natomiast trzecią kwestią jest fakt, że pozostali muzycy nie mieszkają w Olsztynie.
MM: Co dalej?
AM: Zagramy tego lata na kilku festiwalach m.in. w Cieszanowie i Opalenicy, a jesienią planujemy większą trasę klubową po kraju. W międzyczasie będziemy robili teledyski, bo jest z tym kupa zabawy.
MM: Dziękuję za rozmowę.
Foto: Piotr Doweyko
Czwarta płyta duetu Romantycy Lekkich Obyczajów powstała w okresie ścisłego lockdownu. „Wybaczyć Wszystkim Wszystko” zdaje się być tego wiernym zapisem.
Już tylko 8 dni pozostało do premiery nowego albumu olsztyńskich Romantyków Lekkich Obyczajów "Wybaczyć Wszystkim Wszystko". Dziś ukazał się nowy klip do utworu "Owoce Morza".
28 stycznia ukaże się nowa płyta studyjna olsztyńskiego duetu Romantycy Lekkich Obyczajów zatytułowana "Wybaczyć Wszystkim Wszystko".
Po przerwanej w marcu 2020 roku trasie „Best of” Romantycy Lekkich Obyczajów wrócą na klubowe deski, aby przypomnieć fanom o swojej debiutanckiej, kultowej dla wielu płycie „Lejdis&Dżentelmenels”.
Romantycy Lekkich Obyczajów ponownie wyruszą w trasę koncertową, podczas której jako trio zagrają swoje najlepsze kompozycje w największych polskich miastach.
16 sierpnia ukaże się składanka “Best of RLO” Romantyków Lekkich Obyczajów.
Romantycy Lekkich Obyczajów zaprezentowali nowy singel promujący wydaną w kwietniu 2018 płytę „Neoromantyzm”.
Piosenka "Neoromantyzm" zapowiada album Romantyków Lekkich Obyczajów o tym samym tytule, którego premiera jest zaplanowana na 20 kwietnia.