MM: Pracowaliście nad tą płytą w przerwach między trasami. Na jednej z nich uczciliście piętnastolecie „Turn On The Bright Lights”, grając ją w calości. Czy to wpłynęło jakoś na zawartość „Marauder”?
SF: Zdecydowanie tak. Ta trasa, na której graliśmy nasz debiut w całości dała nam dużo frajdy i wywołała ekscytację z grania, którą następnie przenieśliśmy do studia. Nigdy wcześniej tak nie robiliśmy. Zawsze było tak, że po skończonych trasach robiliśmy sobie przerwy, a dopiero potem braliśmy się za pisanie nowego materiału. Tym razem byliśmy cały czas w ruchu - tworzyliśmy i nagrywaliśmy praktycznie z marszu. Myślę, że pozytywnie wpłynęło na efekt, jaki osiągnęliśmy na tej płycie. Na pewno taka forma pracy przysłużyła tym piosenkom.
MM: Czytałem, że podczas nagrań grałeś tak mocno, że rozwaliłeś swój bęben taktowy. Czy to znaczy, że utwory, które znalazły się na „Marauder” brzmiały jeszcze mocniej?
SF: Tak mi się wydaje. Na pewno część z nich była mocniejsza. Tak się dzieje w czasie tworzenia. Łapaliśmy się w takich momentach, że z znienacka zaczęliśmy grać mocniej i szybciej. To miało miejsce na początku prób. Za oknem było gorące, nowojorskie lato, a my siedzieliśmy w sali prób i graliśmy. Korzystaliśmy z miejsca, które udostępnił nam Nick Zinner z grupy Yeah Yeah Yeahs. Było tam sporo przestrzeni i świetna wibracja. Mogliśmy sobie pofolgować w kwestii hałasowania (śmiech). Pierwszą piosenką, jaką stworzyliśmy na ten album było „The Rover”. Ten kawałek ma w sobie atmosferę swingu z lat 50. Po prostu płynie. A dalej dzieje się rock and roll.
MM: No właśnie – czytałem, że chciałeś nadać tym utworom brzmienie swingowe, ale też funkowe w stylu lat 80. Słuchając Twoich partii na tej płycie, mam wrażenie, że brzmią jeszcze bardziej rytmicznie, niż na waszych poprzednich płytach.
SF: To bardzo miłe. Dziękuję. Myślę, że nie chodziło tylko o lata 80., ale także o brzmienia, jakie dominowały w latach 60. i 70. Chodziło mi o osiągnięcie naturalności, jaką charakteryzowały się płyty, które wówczas wychodziły. Tam było sporo improwizacji i bezpośredniego grania.
MM: Będziecie grali te kawałki na żywo ostrzej?
SF: Takie mamy założenie – przynajmniej w większości tych kawałków. Płyta to jedno, ale zagranie jej na żywo jest osobną kwestią. Jesteśmy zadowoleni z tego, co udało nam się osiągnąć na „Marauder”. Pojawiła się nowa energia i ekscytacja, o której już mówiłem. Jesteśmy nakręceni tymi kawałkami, więc myślę, że damy upust naszej energii na koncertach.
MM: Kim jest tytułowy ‘maruder’? Ta postać pojawia się w utworze „Stay In Touch”?
SF: Kiedy Paul napisał teksty i przedstawił nam koncept… Tym razem postawił na treści mające charakter autobiograficzny. Część kawałków zawiera elementy z jego życia, a część ubarwił fikcją. Zamazał jednak linię pomiędzy tymi sferami, dlatego trudno się zorientować, co jest elementem prawdziwym w tych tekstach, a co wymyślonym. Myślę, że tytułowy „maruder” jest postacią skupioną wyłącznie na sobie, dbającą przede wszystkim o własne dobro i potrzeby. Taka mieszanka egoisty i narcyza. Ale tak jak powiedziałem – nie wiadomo, co jest w tym prawdą, a co fikcją.
MM: W materiałach promocyjnych towarzyszących płycie, Paul wspomina, że otworzył się znacznie bardziej w tekstach, które się na niej znalazły, niż miało to miejsce w przeszłości. Czy to znaczy, że nie mógł tego uczynić na wcześniejszych płytach?
SF: Myślę, że mógł, natomiast był raczej niepewny tego, czy powinien to robić. Kiedy jesteś młodym zespołem, tak naprawdę sprawdzasz dopiero swoje możliwości. Jest w tym jakaś radość, a przede wszystkim chęć dotarcia do prawdy. Z czasem utwierdzamy się w przekonaniu, że to, co robimy jest słuszne i pozwalamy sobie na więcej. Poza tym z wiekiem i doświadczeniem przychodzi to z większą łatwością. W przypadku Paula dotyczy to czasu, który potrzebował, by nabrać pewności, że może się odsłonić w tekstach, które pisze.
MM: A jak układała wam się współpraca z producentem Davem Fridmannem, który pracował wcześniej z m.in. Weezer, MGMT, The Flaming Lips, czy Mogwai?
SF: Doskonale! Nie doświadczyłem takiego porozumienia z żadnym producentem od lat. Począwszy od miejsca, w którym nagrywaliśmy (Tarbox Road Studios w Nowym Jorku – przyp. MM), które jest starym domem. Dave stworzył w nim niesamowitą przestrzeń do tworzenia i rejestracji dźwięków. Pomieszczenie, w którym nagrywaliśmy brzmiało niesamowicie. Mieszkaliśmy w tym domu na górze i w każdej chwili mogliśmy zejść i nagrywać. Stworzenie świetnej atmosfery w tym miejscu bardzo wpłynęło nie tylko na proces rejestracji, ale także na wydźwięk tej płyty. Poza tym Dave jest niezwykle utalentowanym producentem. Słyszy rzeczy, na które my byśmy nie zwrócili uwagi, a do tego jest kompletnie bezkonfliktowy.
MM: Przez wiele lat byliście porównywani do Joy Division. Czy coś zmieniło się w waszych inspiracjach muzycznych na przestrzeni lat?
SF: Zawsze mnie zastanawiało, skąd ludzie biorą takie jednoznaczne szufladki. I kategoryzują w taki sposób… Tymczasem każdy w zespole słucha diametralnie odmiennej muzyki. Na przykład Paul jest wielkim fanem hip hopu. Słucha go 24 godziny na dobę! Z kolei upodobania muzyczne Daniela (Kesslera, gitarzysty Interpol – przyp. MM) są tak eklektyczne, że nie jestem w stanie wymienić wszystkich rodzajów muzyki, której słucha. Sam natomiast słucham dużo nagrań z lat 60. i 70. Niewiele rusza mnie we współczesnej muzyce. Ostatnia płyty Run The Jewels mi się spodobała… Sięgam zatem głównie po sprawdzone wzorce: Led Zeppelin, David Bowie, Roy Orbison, Otis Redding. Ale zagłębiłem się też w muzykę lat 80. Wróciłem na przykład produkcji Trevora Horna w rodzaju Frankie Goes To Hollywood, czy ABC. To są rzeczy, których nie słuchałem od czasów dzieciństwa, a dziś przeżywam podczas ich słuchania różne retrospekcje (śmiech).
MM: Po wydaniu „Marauder” ruszacie w trasę. Przylecicie do Europy.
SF: Tak zjawimy się jeszcze w tym roku pod jego koniec. Natomiast większą trasę zagramy już w przyszłym roku. Zawitamy także na letnie festiwale. Na którymś polskim festiwalu też mamy zagrać, tylko nie pamiętam jego nazwy. W każdym razie – cierpliwości. Przyjedziemy również do Polski.
MM: Dziękuję za wywiad.
Foto: James Medina
Producentka, kompozytorka, autorka tekstów Austra (Katie Austra Stelmanis) ukazała kolejny wymiar swojego talentu, komponując oryginalną ścieżkę dźwiękową do kanadyjskiego filmu dokumentalnego i serialu dokumentalnego "SWAN SONG".
Belgowie 12 października zagrają w krakowskim Klub Zaścianek, dzień później w warszawskim BARdzo bardzo oraz 20 października w poznańskim Klub pod Minogą.
Grupa kierowana przez Billy'ego Corgana wystąpi 2 lipca w gliwickiej PreZero Arenie. Jako gość specjalny zaprezentuje się formacja Interpol.
Legenda ambientu wystąpi 25 października w warszawskim Niebie.
Jedna z najbardziej wyjątkowych grup sceny darkwave i post-punk, She Wants Revenge zawita do Polski na dwa niezapomniane koncerty we Wrocławiu i Warszawie.
Billy Corgan z kolegami zaprezentowali klip do kompozycji "Empires".
Nowojorska grupa wystąpi w czerwcu w Krakowie i Warszawie.
"Audio Vertigo" to triumf Elbow, którym udało się ‘powrócić’ do łask po kilku słabszych latach, tworząc doskonały, wciągający album.
The Vaccines wracają ze swoim szóstym albumem studyjnym "Pick-Up Full Of Pink Carnations". Płyta promowana jest przez singiel "Heartbreak Kid" i będzie towarzyszyła jej obszerna trasa koncertowa po Wielkiej Brytanii i Europie w ramach której wystąpi także w Warszawie.
Nowozelandzka wokalistka, instrumentalistka i producentka Princess Chelsea wydała wczoraj nową płytę studyjną „Everything Is Going To Be Alright”. Album był promowany dwoma koncertami w Warszawie i Gdańsku, które odbyły się na początku października. Z tej okazji Princess podzieliła się z nami swoimi wspomnienami i planami na przyszłość.
W październiku, po raz pierwszy od poprzedniej wizyty w 1991 roku, przyjedzie do Polski brytyjska grupa The Opposition. Zespół wystąpi na łódzkim Soundedit Festival i będzie promował pierwszą od 7 lat płytę studyjną zatytułowaną "Somewhere in Between". Z tej okazji wywiadu udzielił nam wokalista i gitarzysta zespołu Mark Long.
Łódzka grupa Ted Nemeth intensywnie promuje swój drugi album „Ctrl C”. Stawiając na bardziej piosenkową formę, muzycy wzbogacili nieco swoje brzmienie dodatkowym instrumentarium. O braku czasu, zasięgu i innych wybranych elementach zawartości „żółtej” płyty opowiedział mi gitarzysta, wokalista i autor tekstów grupy, Patryk Pietrzak.
Dziś ukazał się nowy album brytyjskiej grupy White Lies o którym w naszej recenzji Jakub Oślak napisał m.in.: "To już nie sound brytyjskich festiwali pod gołym niebem i w deszczu piwa; to klub skąpany w odcieniach szarości, gdzie zespół przekazuje swoją muzykę w sposób bezpośredni, rzemieślniczy, zaadresowany do nas, a nie w kosmos. Do tego lekkość wykonania i wciąż wypchana kieszeń z pomysłami".
Czwórka przyjaciół założyła zespół Inhaler jeszcze w szkole. Elijah Hewson, Robert Keating, Ryan McMahon i Josh Jenkinson złapali wspólny język dzięki muzycznym zainteresowaniom – The Stone Roses, Joy Division, The Strokes, The Cure, Interpol czy Depeche Mode. Przyszedł czas na debiutancki album.
Muzz to projekt Paula Banksa z Interpol, Matta Barricka (The Walkmen i Fleet Foxes) oraz Josha Kaufmana The National/The War on Drugs. Ta trójka wydała właśnie debiutancki album zatytułowany "Muzz", który zrecenzował dla nas Jakub Oślak.
Ukazał się drugi album hip-hopowego duetu PRO8L3M zatytułowany "Widmo". Płytę przesłuchał dla nas Marcin Knapik.
Jedna z najbardziej oczekiwanych rockowych płyt tego roku czyli długogrający debiut formacji Greta Van Fleet jest już w sklepach.
Po czteroletniej przerwie ukazał się nowy album grupy Interpol. Płytę przesłuchał i opisał dla nas Jakub Oślak.
Brytyjska post-punkowa grupa The Opposition nagrała pierwszy album po śmierci jej współzałożyciela i basisty Marcusa Bella.
"(...) indie-rock w ich wykonaniu nie tylko porywa i fascynuje tu i teraz, ale także dobrze wróży temu gatunkowi na przyszłość" - tak o nowej płycie Editors "Violence" napisał nasz recenzent Jakub Oślak. Premiera już w najbliższy piątek.
„Scream Above the Sounds” brzmi tak świeżo i interesująco, jak nigdy wcześniej; a przynajmniej od czasu przełomowego dla zespołu albumu “Performance and Cocktails” - tak zachęca nasz recenzent Jakub Oślak do zapoznania się z nową płytą formacji Sterophonics.
„Weather Diaries” to arcydzieło na miarę ich najważniejszych dokonań z przeszłości, takich jak „Smile” czy „Nowhere” - ocenił nowy album Ride nasz recenzent Jakub Oślak.
"Czasami trudniej jest trzymać się zasad i schematów, niż je łamać lub przekraczać. Szczególnie w sztuce wydaje się, że doskonalenie przetartych szlaków jest znacznie większym wyzwaniem, niż wyznaczanie nowych" - tak recenzję nowej płyty White Lies rozpoczyna nasz recenzent Jakub Oślak.
Jakub Oślak zrecenzował nowy album grupy The Boxer Rebellion zatytułowany "Ocean by Ocean".
Piąta płyta w dyskografii grupy Interpol to jej najlepsze wydawnictwo od niezapomnianego debiutu z 2002 roku.