MM: Kiedy rozmawialiśmy przy okazji płyty „Bałagan”, zdradziliście mi, że nowa płyta będzie nosiła tytuł „Hologramy” oraz będzie bardziej przemyślana. I rzeczywiście taka jest, natomiast stylistycznie mocno skręciliście w stronę rocka progresywnego. Skąd taka wolta?
BM: Nie mieliśmy odgórnego planu, że będzie to brzmiało tak, a nie inaczej. Myślę, że podczas tworzenia tego materiału dopadły nas takie impulsy. Okazało się, że takie nuty progowe, czy nawet elementy muzyki eksperymentalnej były najsilniejsze.
AW: To wyszło samoistnie. Wymyślaliśmy rzeczy na bieżąco.
MM: Nie jest to też tak gęsta płyta, jak poprzednia. Ma więcej oddechu, ale też brzmi bardzo równomiernie, zwłaszcza w warstwie wokalnej. Ani razu nie zmieniłeś tempa.
BM: Nie zastanawiałem się nad tym. Jak teraz o tym myślę, to wychodziłem od tego, co dany utwór zawierał. Czułem każdy kawałek muzycznie i wiedziałem, co chcę opowiedzieć. Tak mi to najbardziej pasowało. Nie korzystałem z żadnego „szablonu”. Kierowałem się wyłącznie intuicją.
BP: Bywało też tak, że jakiś kawałek był już prawie skończony, a my stwierdzaliśmy, że na przykład jest w nim za dużo elektroniki i zaczęliśmy go zmieniać. To mogło trwać w nieskończoność.
MM: Chyba najlepszym tego przykładem jest utwór zamykający płytę, czyli „L’appel du vide”, który zdaje się mógłby trwać jeszcze dłużej, niż te 12 minut.
BM: Moimzałożeniem przy tym kawałku była chęć zakończenia płyty jakimś potężnym motywem. Chciałem doprowadzić ten utwór do końca w taki sposób, żeby wszystko wynikało samo z siebie. Motywów jest w nim sporo, natomiast zależało mi, żeby była to muzyczna opowieść, która zmieniałaby swoją atmosferę aż po apokaliptyczny finał.
AW: U nas jest tak, że jak robimy jakiś epickie zakończenia, to pada hasło: „robimy Sigur Ros” (śmiech).
MM: A czemu instrumentów dętych jest na tej płycie tak mało? One idealnie przecież pasują do tej warstwy muzycznej.
BM: Nie było miejsca na dęciaki w innych utworach (śmiech). Nie widzieliśmy też potrzeby wrzucania ich wszędzie na siłę, chociaż zdajemy sobie sprawę, że stanowią one wartość dodaną. Większość utworów jest jednak zabarwiona elektronicznie.
MM: Skąd pomysł na udział Asi Fostiak i Alicji Kruk?
BM: Alicja jest naszą koleżanką ze sceny szczecińskiej, z grupy Oho!Koko. Długo szukaliśmy głosu do utworu „Anteny”. Natomiast w przypadku utworu „Pluton” były większe zawirowania z wokalem. Mieliśmy już wszystko załatwione z jedną wokalistką, która po 3 miesiącach stwierdziła dzień przed nagraniem, że jednak utwór jej się nie podoba. Na szczęście do premiery płyty mieliśmy sporo czasu. Asię znalazłem zupełnie przypadkiem, czytając recenzję płyty grupy Fickle Vibe, która była na tyle zachęcająca, że postanowiłem jej posłuchać. Spodobał mi się jej głos. Mimo że śpiewa głównie po angielsku, zgodziła się zaśpiewać. Wyszło świetnie, a jednocześnie niepokojąco.
MM: Ponawiam pytanie o brak książeczki z tekstami, zwłaszcza, że ta płyta się o to wręcz prosi.
BM: I ponownie jest to kwestia budżetu. Mastering Jacka Gawłowskiego sporo pochłonął (śmiech). Ale zamieściliśmy informacje na okładce, gdzie w Internecie można znaleźć teksty do płyty. Bardzo chętnie byśmy zrobili tę książeczkę, bo mieliśmy już cały projekt. Wszystko było ok, do momentu, kiedy zadzwoniliśmy do tłoczni i spytaliśmy o ceny (śmiech).
MM: Co Cię naszło, żeby cytować stronę „Odmęty Absurdu”?
BM: Zobaczyłem grafikę na stronie „Odmęty Absurdu” ze słowami: „Chcę uprawiać z Tobą sens” pół roku po tym, jak sam je napisałem. Teraz to wygląda, jakby to ja je przywłaszczył... Byłem wściekły, bo uważałem, że napisałem fajną linijkę. Mało tego – to pierwsze słowa, jakie napisałem z myślą o nowej płycie.
MM: A swoją drogą – czemu „L’appel du vide” jest tytułem w języku francuskim?
BM: Ponieważ to pojęcie nie występuje w języku polskim. Znalazłem kiedyś artykuł o tym zjawisku psychologicznym i nie ma ono polskiego odpowiednika. Nikt nie mówi przecież „zawołanie pustki”. Miałem ten zwrot w pamięci i chciałem w oparciu o niego napisać utwór.
MM: Co dalej?
AW: Chcielibyśmy się rzucić w wir koncertowy. Pokazać z tym materiałem i udowodnić, że nie jesteśmy tylko wirtualnym tworem.
BM: Zarządziłem też przerwę od komponowania, bo ostatnie lata były bardzo twórcze.
MM: Dziękuję za wywiad.
Szczecińska formacja List Otwarty wciąż promuje swój debiutancki krążek „Bałagan”. Panowie przymierzają się już jednak do kolejnego albumu. O niuansach debiutu i dalszych poczynaniach opowiedzieli mi wokalista i tekściarz Bartłomiej Mieżyński oraz basista Aleksander Więcław.
Po ponad roku swój drugi album wydał List Otwarty – zespół ze Szczecina. Poszerzył się podstawowy skład zespołu. Do duetu Bartłomiej Mieżyński – Aleksander Więcław dołączyli: gitarzysta Michał Waliszewski (gościnnie pojawił się już na pierwszej płycie) i perkusista Bartłomiej Przyborowski.
Szczecińska grupa List Otwarty wydała debiutancki album, którego muzyczna zawartość to mariaż hip-hopu, rocka i triip-hopu. Oto nasza recenzja wydawnictwa.
Utwór "Rozlany" to druga, po "Antenach", piosenka promująca album "Hologramy" szczecińskiej grupy List Otwarty.