Wilco

John StirrattMaciej Majewski
15 września amerykańska alt-rockowa grupa Wilco zagra swój pierwszy klubowy koncert w Polsce, który odbędzie się w stołecznej „Progresji”. Grupa wraca do czynnej działalności nie tylko koncertowej, ale fonograficznej, bowiem lada moment wyda swoją nową, jedenastą już płytę. Zespół, którego korzenie sięgają formacji Uncle Tupelo, od 25 lat jest jednym z najciekawszych bandów na scenie alternatywnego rocka, głównie za sprawą interesujących muzycznie płyt oraz świetnych koncertów. O poszczególnych punktach historii zespołu, a także o działalności pobocznej opowiedział mi sympatyczny basista grupy, John Stirratt.

MM: Zawsze zastanawiałem się, czemu rozwiązaliście Uncle Tupelo i sformowaliście Wilco?

JS: Sądzę, że głównym powodem był fakt, że Jay Farrar (gitarzysta i wokalista Uncle Tupelo – przyp. MM), który był głównym muzycznym partnerem Jeffa Tweedy’ego (gitarzysta, pierwszy basista i wokalista Uncle Tupelo) uznał, że trzeba zakończyć jego działalność. Nie miał po prostu ochoty więcej być w tym zespole. Obaj panowie doszli do porozumienia w tym względzie i na początku w 1994 roku zespół przestał istnieć. I właściwie to wszystko. Jeff chciał ich naprzód. Nie było to łatwe, bo wcześniej grali z Jayem przez jakieś 11 lat. Wszystko jednak wyszło bardzo naturalnie.

MM: Ale przecież pozostali członkowie włącznie z Tobą, wciąż stanowili ten zespół. Mogliście przecież nadal działać pod tym szyldem.

JS: Nie do końca. Po rozwiązaniu Uncle Tupelo, Jeff przyszedł do mnie i do reszty chłopaków, proponując stworzenie nowego zespołu. Poniekąd miał on być przedłużeniem tego, co tworzyliśmy dotychczas, ale też dawał możliwość otwarcia się na nowe rzeczy. Przystaliśmy na to z przyjemnością. Zaczęliśmy grać dalej, ale już z nowym podejściem.

MM: Mimo tego skład Wilco na przestrzeni kolejnych lat się zmieniał. Jeff stał się niejako jego liderem i jednocześnie głównym twórcą repertuaru zespołu. Współpracujecie z nim w jakiś sposób przy pisaniu muzyki?

JS: Tak, zwłaszcza w początkowym okresie działalności Wilco tak było. Zawsze mieliśmy wpływ na to, co Jeff proponował w tym sensie, że muzyka nie była od początku wyłącznie jego autorstwa. Każdy z nas dokładał coś na poszczególnych etapach procesu twórczego. Myślę, że do czasu „Sky Blue Sky” (szósty album Wilco, wydany w 2007 roku – przyp. MM) trwał okres naszej najbardziej zaangażowanej współpracy ze strony wszystkich członków. Później wszystko zaczęło wychodzić od Jeffa. 

MM: Album “Yankee Hotel Foxtrot” wydany 2001 roku, okazał się waszym największym sukcesem komercyjnym, a jednocześnie jest to najbardziej eksperymentalna płyta w dorobku Wilco.

JS: Tak. Uważam, że utwory takie jak "I Am Trying To Break Your Heart" pokazują to najlepiej. To było dla nas zupełnie nowe terytorium twórcze. Uważaliśmy to za swoistą nagrodę, jaką dały nam poprzednie płyty, dzięki którym mogliśmy sobie pozwolić na zmianę brzmienia. Było to interesujące, a jednocześnie bardzo ryzykowne z komercyjnego punktu widzenia. Największą ironią jest fakt, że ta płyta tak dobrze się sprzedała (śmiech).

MM: No właśnie – po tej płycie mogliście zagrać i nagrać praktycznie wszystko. Gdzie zatem zaczynają się muzyczne ograniczenia w świecie Wilco?

JS: No cóż… Myślę, że teraz, kiedy jesteśmy już bardzo dojrzałym zespołem, możemy sobie pozwolić na granie w wielu różnych stylach. Dotąd graliśmy bardzo kombinacyjnie. Jak sam zauważyłeś, skład zespołu zmieniał się na przestrzeni lat, co też nie pozostawało bez wpływu na muzykę. Każdą płytę nagrywał trochę inny zespół, na który składała się inna mieszanka muzyków i osobowości. Dopiero od 2004 roku mamy niezmienny skład, co powoduje, że możemy więcej, ale też musimy się bardziej przykładać do grania.


MM: Wasza ostatnia jak dotąd płyta „Schmilco”, która jest bardzo spokojna i klimatyczna, wydaje się być swoistym hołdem dla The Beatles. Wiem, że to jedna z waszych najważniejszych inspiracji.

JS: Miło, że tak ją odbierasz. The Beatles nigdy nie przestawali zadziwiać i rozwijać się jako muzycy, a przede wszystkim kompozytorzy. Przynajmniej raz w roku wracam do „Białego Albumu”. Nie tylko po, by przypomnieć sobie emocje, jakie towarzyszyły mi, kiedy usłyszałem go po raz pierwszy, ale by nacieszyć się i poznać na nowo te ogromne bogactwo dźwięków, jakie jest zawarte na tych płytach. Zresztą The Beatles nigdy mi się nie znudzą.

MM: A co dzisiaj najbardziej was inspiruje?

JS: Powiem Ci, że najbardziej inspirująca jest chęć i możliwość tworzenia takich dźwięków, jakich wcześniej nie graliśmy. Podstawą pozostają dobre kompozycje. Jesteśmy już na tyle doświadczonymi muzykami, że potrafimy szybko dokonać selekcji i ocenić, co jest dobrą piosenką, czy tematem, a co nie. Zależy nam na tym, by utrwalać taką muzykę, która coś znaczy dla nas i może też nabrać znaczenia dla słuchaczy. Poza tym strasznie nakręcające są koncerty. My lubimy ze sobą grać, nawet jeśli przerwa w trasach trwa 3 lata, tak jak to miało miejsce jeszcze niedawno. Dychotomia wynikająca z grania na żywo i nagrywania w studio jest częścią muzyki. Zupełnie inaczej podchodzi się do niej, kiedy jest nagrywana w studiu, w którym jesteśmy tylko my, a inaczej, gdy wychodzisz z nią do ludzi, dzięki czemu zyskuje ona zupełnie nowy wymiar.

MM: Chciałem jeszcze poruszyć wątek twoich pobocznych projektów. Pierwszym z nich The Autumn Defense, który ostatnią płytę wydał w 2014 roku. Czy ten projekt nadal istnieje?

JS: Oczywiście. Nie gramy zbyt często, ale zespół funkcjonuje. Niebawem zagramy na festiwalu Wilco. Przymierzamy się też do nagrania nowej płyty, którą chcemy zarejestrować w przyszłym roku. The Autumn Defense działa intensywniej, kiedy nie gramy z Wilco i odwrotnie. Dlatego też nie nagrywaliśmy nic w ostatnim czasie, ale wkrótce to się zmieni.

MM: Przed laty nagrałeś także płytę ze swoją siostrą Laurie, zatytułowaną „Laurie & John”. Nie wiem, czy był to jednorazowy popis, czy też gracie z siostrą nadal?

JS: O, jak miło, że o to pytasz.Rozmawiamy o tym od jakiegoś czasu. Laurie też jest zaangażowana w inne projekty muzyczne.Staramy się wypracować metodę współpracy, zwłaszcza że niestety nie mieszkamy blisko siebie…Nie mamy jeszcze sprecyzowanych planów, by coś nagrać wspólnie, ale kto wie, co się wydarzy...

MM: Kilka lat temu występowaliście w Polsce z Wilco - na Halfway Festival w Białymstoku. Tym razem przyjedziecie na koncert klubowy. Zawsze postrzegałem wasz zespół właśnie jako formację, która najlepiej sprawdza się w graniu klubowym. Wolisz granie w plenerze, czy w klubach?

JS: Obecnie wolę granie w zamkniętych przestrzeniach, jak teatry, hale, czy właśnie kluby. Oczywiście, w plenerze też się odnajdujemy, natomiast zdecydowanie wolimy granie w klubach, zwłaszcza tych większych. To nasze naturalne otoczenie, bo z niego wyrastamy. Dlatego cieszę się na ten pierwszy koncert klubowy w Warszawie, bo gramy podobno w świetnym miejscu.

MM: A co z nową płytą Wilco, której zapowiedzi już się pojawiły?

JS: Jest ukończona. Ukaże się 4 października i będzie zatytułowana "Ode To Joy". Prezentuje ona ciekawy kierunek dla zespołu, ale nie zdradzę na razie nic więcej. Niech to pozostanie niespodzianką.

MM: Dziękuję za rozmowę. 

Foto: Gina Reis

Powiązane materiały

Wilco / Warszawa, Progresja / 15.09.2019

16.09.2019
Calexico - Seasonal Shift

Ubiegłoroczne święta Bożego Narodzenia już dawno za nami, ale warto wspomnieć o bardzo ciekawej świątecznej płycie amerykańskiego Calexico.

10.01.2021
Lambchop zapowiada album z coverami

13 listopada ukaże się nowy album amerykańskiej grupy Lambchop zatytułowany "Trip".

22.09.2020
Powspominaj z Myslovitz

Grupa Myslovitz zaprasza fanów do dzielenia się wspomnieniami.

14.05.2020
Sharon Van Etten i Norah Jones w utworze "Seventeen"

„Seventeen” Sharon Van Etten był jednym z najbardziej uznanych utworów w Stanach Zjednoczonych w 2019 r. Sam Barack Obama umieścił go na prestiżowej playliście Spotify Summer Playlist. Sharon zaprezentowała nową wersję utworu, którą wykonała wraz z Norah Jones.

31.03.2020
Norah Jones zapowiada siódmą płytę

„Pick Me Up Off The Floor” ukaże się 8 maja 2020. Już teraz można posłuchać singla „I’m Alive” z gościnnym udziałem Jeffa Tweedy’ego z Wilco.

16.03.2020
Jonathan Wilson wyda nową płytę

Jonathan Wilson ogłosił szczegóły premiery najnowszego krążka „Dixie Blur”. Album trafi do sprzedaży 6 marca nakładem wytwórni Bella Union.

11.12.2019
Wilco zagra w Warszawie

Amerykańska grupa Wilco wystąpi 15 września w warszawskiej Progresji. Będzie to pierwszy polski klubowy koncert tego zespołu.

13.02.2019
Polityka prywatnościWebsite by p3a

Używamy plików cookie

Ta strona używa plików cookie - zarówno własnych, jak i od zewnętrznych dostawców, w celu personalizacji treści i analizy ruchu. Więcej o plikach cookie