- Blitzkrieg reaktywował się w ubiegłym roku po 26 latach przerwy. Co sprawiło, że podjęliście decyzję o wznowieniu działalności?
Peter Guellard: O reaktywacji grupy rozmawialiśmy praktycznie od czasu jej rozpadu. Już w roku 1992, po niecałym roku spędzonym w Stanach wróciłem do Polski na chwilę i wtedy zagraliśmy chyba parę koncertów, choć w nie pełnym składzie gdyż Paweł (Bulski, basista) też wyjechał do USA na jakiś czas. Zawsze nam się grało świetnie razem, to tak jak narkotyk, ciągnie do tego. W ciągu tych 27 lat cały czas byliśmy w kontakcie, bo jesteśmy dobrymi przyjaciółmi. Od momentu gdy Internet wszedł do użytku powszechnego, zaczęliśmy się kontaktować coraz intensywniej aż do 2014 roku, kiedy Mechu poprosił mnie, abym wyprodukował jego solowe numery. Rozpoczęła się wymiana muzyczna przez Internet i tak w 2018 roku doszło do tego, że na poważnie zaczęliśmy rozmawiać o reaktywacji. Nastał w końcu taki moment w którym każdy z nas miał do tego zapał i możliwości. Jeszcze przed moją pierwszą wizytą w lecie tego roku powstały pierwsze nagrania, które zrobiliśmy osobno w studiach w Polsce oraz w USA i skleciliśmy je do kupy on-line. Można? Można.
- W Blitzkrieg AD.2019 brakuje dwóch muzyków z klasycznego składu z 1991 roku czyli perkusisty Tomasza Bryczka i klawiszowca Tomasza Tybulczuka. Nie byli zainteresowani udziałem w tym projekcie?
PG: Tomek Bryczek był od samego początku bardzo zainteresowany reaktywacją. Niestety stała się tragedia, po paru próbach Tomek nabawił się poważnej kontuzji stawu barkowego, co kompletnie wyeliminowało go z grania. W dalszym ciągu przechodzi rekonwalescencję. Co do naszego klawiszowca Tomka "Tuby", po prostu słuch po nim zaginął. Szukaliśmy go bezskutecznie. Pojawił się dopiero przed naszym występem na Soundedit Festival. Usłyszał od kogoś, że znowu gramy. Strasznie się ucieszyliśmy ze spotkania, ale na wspólne granie było już za późno, gdyż graliśmy już od lata z zaprogramowanymi klawiszami i samplami.
- Zanim wydaliście nowy mini-album „Good Times” opublikowaliście reedycję płyty „Holy War” z 1991 roku. Czy traktujecie Blitzkrieg 2019 jako zupełnie nowy zespół, z którym startujecie od początku czy też jest to bezpośrednia kontynuacja tego, co zostało przerwane w 1992 roku? Jakie są Wasze oczekiwania wobec tego zespołu?
PG: Ja osobiście byłem przeciwnikiem wznowienia „Holy War”, ale dałem się namówić Pawłowi, który nalegał. Jestem facetem, który ciągle patrzy w przyszłość, a odświeżanie staroci nie leży w mojej naturze. Dlatego strasznie się namęczyłem masteringując te stare numery. „Good Times” to okno w przyszłość, nowe brzmienie, nietypowe dla nas aranżacje i na pewno cięższe brzmienie, które będzie dominować na zupełnie nowej, pełnowymiarowej płycie. Nagrywamy ją w zimie, aby mieć nowy materiał na koncerty w 2020 r. „Good Times” jest klamrą spinającą przeszłość i przyszłość.
Paweł Bulski: Reedycja „Holy War” była pierwszym, naturalnym etapem naszego powrotu, poza tym uważałem, że ta płyta – mimo wszystkich niedoskonałości i niedociągnięć technicznych – zasługuje na przypomnienie. Przez te prawie trzydzieści lat stała się czymś w rodzaju „białego kruka”, nieosiągalnego na rynku, a wiem – jako kolekcjoner płyt – że takie wydawnictwa są poszukiwane i potrzebne. Poza tym nigdy tak naprawdę nie została zmasterowana, dopiero tytaniczna praca Dydy (Peter Guellard) nadała jej ostatecznego szlifu. Niestety, nie dało się wymienić syntetycznych bębnów (śmiech).
A odpowiadając na Twoje pytanie, czym jest teraz dla nas Blitzkrieg – czujemy, że nigdy tak naprawdę nie przestaliśmy być zespołem. To ciągle jest ten sam duch, potrzeba wyrażenia swoich muzycznych fascynacji, wspólne granie i mnóstwo pozytywnej energii, jaka się przy tym wyzwala. I takie właśnie są nasze oczekiwania wobec zespołu. Chcemy grać koncerty, nagrywać płyty i spędzać ze sobą dużo czasu.
- Na „Good Times” czyli nowym wydawnictwie Blitzkrieg znalazło się sześć kompozycji, w tym nowe wersje trzech utworów znanych już z „Holy War” czyli „Elevator”, „King Of The Castle” i „In Cold Blood”. Dlaczego wybraliście akurat te trzy piosenki z tej płyty?
PG: To są nasze ulubione numery, które przearanżowaliśmy na nowo i po prostu super nam się je gra.
PB: Ciągle gramy je na koncertach i czujemy, że zasługują na drugie życie, wytyczają też stylistykę, w jakiej chcemy się dalej poruszać.
- Utwór „Good Times” nie trafił na „Holy War”, gdyż był zbyt optymistyczny. Nowa wersja, w połączeniu z mrocznym teledyskiem ukazującym współczesne zagrożenia dla ludzkości, tak optymistyczna już nie jest. Czy z takich, nazwijmy to, „publicystycznych” powodów odświeżyliście tę piosenkę? I skąd pomysł na wykorzystanie tego niecodziennego dla rockowej grupy instrumentarium czyli sitaru oraz tabli?
PG: „Good Times” postawiliśmy na głowie. Zupełna zmiana tekstu i zdołowany teledysk z nutką nadziei na koniec. Postanowiliśmy potraktować ten numer przewrotnie, podjęliśmy ryzyko, no ale dzięki temu nabrał on zupełnie innego wymiaru. Żyjemy w bardzo zwariowanym świecie, który musi się zastanowić nad ciągiem dalszym… inaczej będzie krucho.
PB: Spotykamy się w związku z tym utworem z głosami, że muzycy nie powinni zajmować się polityką ani publicystyką. Dla niektórych nawet ekologia, którą rozumiemy jako naturalna troskę o los nas wszystkich, jest polityką i bardzo nam odradzają zajmowanie się tymi kwestiami. Świat stanął na głowie – od lat swojej świetności (czyli połowy lat 60.) muzyka rockowa w swoim najlepszym wydaniu była wyrazem buntu i niezgody na błędy, jakie popełniamy jako ludzie. Tymczasem dziś, kiedy skala tych zjawisk jest coraz większa i zagrożenia, które ze sobą niosą coraz poważniejsze, niektórzy odmawiają muzyce prawa do komentowania rzeczywistości. My jesteśmy z ubiegłego stulecia i będziemy to robić po staremu, ok? Rock’n’roll never dies (śmiech). Stąd też wyraźne nawiązania do stylistyki tamtych lat – sitar, tabla, gitara puszczona od tyłu.
- Płytę zamyka mocno elektroniczna wersja „In Cold Blood”, o której napisaliście, że wskazuje kierunek, w którym pójdzie Blitzkrieg. Rzeczywiście planujecie podążyć w stronę klimatów industrialnych? Macie już pomysły na zupełnie nowe nagrania?
PG: Tak, mamy w tej chwili 12 nowych utworów. W dalszym ciągu powstają nowe. Mamy niesamowite natchnienie i bagaż doświadczeń oraz niezrealizowanych pomysłów. To tak jak długo wstrzymywany orgazm.
- Utwór „Puszka” jest poświęcony pamięci Bogusia Michalonka – jednej z najważniejszych postaci na łódzkiej scenie rockowej lat 80’ i 90’ ubiegłego wieku. Tutaj warto wspomnieć Wasz związek z tym artystą datujący się jeszcze czasów sprzed Blitzkrieg….
PG: Zaczątki Blitzkriegu to zespół Cinema Bogusia Michalonka, w którym ja, Mechu i Bryku spotkaliśmy się po raz pierwszy. Boguś zostawił po sobie trwały odcisk w naszej twórczości. To on mnie nauczył komponowania piosenek oraz otworzył moje uszy na śpiewanie po angielsku.
- W mojej opinii i nie jestem w niej odosobniony, „Holy War” to jedna z najciekawszych polskich płyt rockowych z lat 90’ XX wieku. Zastanawiam się, czy nagrywając ją mieliście świadomość, że powstaje coś wyjątkowego, co pozostanie w pamięci Waszych fanów na długie lata?
PG: Nie, nigdy w życiu się tego nie spodziewałem. Dotarło to do mnie dopiero po występie na Castle Party w lecie tego roku, kiedy podeszli do nas ludzie, którzy byli naszymi fanami od 30 lat. Niektórzy mieli ze sobą zupełnie dorosłe dzieci, które wychowały się między innymi na naszej muzie. Niesamowite!
- Co spowodowało, że w 1992 roku Blitzkrieg zakończył działalność? Czy nie czuliście wtedy, że kończycie coś wyjątkowego? Uważam, że mieliście wtedy potencjał na podbicie polskiego rynku muzycznego.
PG: Blitzkrieg skończył się w 1992 r. wyłącznie z mojej winy. Zakochałem się w kobiecie z USA i polecałem za nią.
- Dziękuję za wywiad.
25 maja w warszawskiej Hydrozagadce zaprezentuje się duet Lydia Lunch / Marc Hurtado, który zaprezentuje muzykę legendarnego nowojorskiego Suicide.
Ukazał się debiutancki klip duetu Death By Love w skład którego wchodzą: Inga Habiba znana z warszawskiej grupy Lorien oraz mieszkający w USA Peter Guellard (Piotr Dyda Czyszanowski), którego pamiętamy z kultowej łódzkiej grupy Blitzkrieg.
Peter Guellard czyli mieszkający od 32 lat w Pittsburghu Piotr "Dyda" Czyszanowski z łódzkiej grupy Blitzkrieg zapowiedział premierę albumu "Stained Glass" grupy Dichro, który ukaże się 24 sierpnia.
31 grudnia ubiegłego roku ukazał się oczekiwany od 15 lat nowy album łódzkiego Hedone. O kulisach powstania tej płyty nasz wysłannik Jakub Oślak porozmawiał z liderem Hedone - Maciejem Werkiem.
Maciej Werk opowiedział nam o swoim, solowym płytowym debiucie "Songs That Make Sense" (premiera 24 września) i o wyjątkowych gościach, którzy wystąpili na tej płycie.
Łódzka grupa Hedone kierowana od 28 lat niestrudzenie przez Macieja Werka wyda w Sylwestra nowy pierwszy od 15 lat album studyjny. Oto nasza przedpremierowa recenzja płyty.
Łódzki Blitzkrieg zaprezentował następcę wydanego w 1991 roku albumu "Holy War" - mini-album "Good Times".
Po 28 latach od premiery ukazała się reedycja "Holy War" łódzkiej grupy Blitzkrieg - jednego z najbardziej niedocenionych polskich albumów wydanych w latach 90-tych ubiegłego wieku.
Słynna szwedzka grupa wystąpi 29 listopada w krakowskim Kwadracie oraz 30 listopada w warszawskiej Progresji.
30 kwietnia do sprzedaży trafi dwupłytowa antologia Jezabel Jazz - jednej z najbardziej cenionych grup w historii łódzkiej sceny rockowej.
Poznaliśmy okładkę, tracklistę oraz listę gości, którzy pojawią się na nowym albumie łódzkiego Hedone, który ukaże się 31 grudnia.
"Beatroom 01" to pierwsza kompilacja wytwórni KROMP ROOM RECORDS.
Utwór "In Cold Blood", który zamyka minialbum "Good Times" zespołu Blitzkrieg, został oficjalnie zremiksowany przez duet Kings in White, który współtworzą Piotr "Kromproom" Krompiewski i Tomkiem Grochola z zespołu Agressiva 69.
Łódzka grupa kierowana przez Macieja Werka opublikowała pierwszy premierowy utwór od 15 lat.
Były perkusista grupy Ramones wystąpi 1 lipca w poznańskim klubie U Bazyla.
Przed nami 11. edycja Międzynarodowego Festiwalu Producentów Muzycznych Soundedit, czyli prawdopodobnie najlepiej wyprodukowanego święta muzyki na świecie.
Dwadzieścia siedem lat po premierze jedynego w dorobku łódzkiego Blitzkriegu albumu „Holy War”, którego reedycja ukazała się w czerwcu b.r., zespół wraca tej jesieni z kolejnym wydawnictwem.
Reaktywowany w ubiegłym roku po 26 latach przerwy łódzki Blitzkrieg zaprezentował premierowy singel.
Gala wręczenia nagrody „Człowieka ze Złotym Uchem” odbędzie się 26 października w łódzkiej Wytwórni. To punkt kulminacyjny każdej edycji Festiwalu Soundedit.
Reaktywowana w ubiegłym roku łódzka grupa Blitzkrieg wyda w październiku nowy mini album "Good Times...?". Jego zapowiedzią jest klip do nowej wersji utworu "Elevator" z 1992 roku.
Po 28 latach wznowiony został na CD jedyny album łódzkiej nowofalowej grupy Blitzkrieg zatytułowany "Holy War".
Dwie legendy łódzkiej sceny rockowej wystąpią ponownie razem po blisko 30 latach przerwy.
14 lipca na festiwalu Castle Party w Bolkowie odbędzie się pierwszy od 1992 roku koncert łódzkiej grupy Blitzkrieg.