Front 242

Jean-Luc De MeyerJakub Oślak
16 maja belgijscy pionierzy nurtu EBM przyjadą po raz drugi do Polski i wystąpią w warszawskim klubie Progresja. Z tej okazji wywiadu udzielił nam jeden z filarów zespołu - Jean-Luc De Meyer.

Jakub Oślak: "We believe in the future of the human race"; to słowa z "Rhythm of Time". Sarkastycznie czy nie, po 30 latach jesteśmy „w przyszłości” - czy kiedykolwiek tak ją przewidywałeś? Czy niepewność czasów sprawia, że muzyka Front 242 jest tak samo aktualna jak zawsze?

Jean-Luc De Meyer: Wierzę, że nasza muzyka zawiera w różnym stopniu elementy gniewu, niebezpieczeństwa, niepewności, niedoskonałości, strachu, wyobcowania, rozczarowania, rezygnacji, może nawet rozpaczy, buntu, ale także siły, chęci kontynuowania, determinacji. To ludzkie aspekty, uniwersalne, nawet jeśli nie są najładniejsze. Ale wiem, że wiele osób potrafi się do nich odnieść.

JO: W jaki sposób odpowiada to popularności brzmienia, które stworzyliście w latach 80., a które zdobyło tylu wyznawców i naśladowców? Co sprawia, że wasze stare płyty brzmią dziś tak świeżo i fascynująco, odkryte przez zupełnie nową generację?

JL: Chciałbym bardzo nieskromnie przyznać, że dzieje się tak przynajmniej częściowo dlatego, że zawsze projektujemy własne dźwięki i nigdy nie korzystamy z gotowców, fabrycznych ustawień, które są tak powszechnie stosowane. Oraz, ponieważ nie mamy dwóch piosenek brzmiących tak samo.

JO: Front 242 jest powodem, dla którego mówimy o EBM, ale wasze brzmienie nigdy nie było w nim uwięzione. Daniel B. odrzucił koncepcję bycia muzykiem, artystą; jeśli nie artystami, kim jesteście?

JL: Od samego początku byliśmy rzemieślnikami, świadkami, eksperymentatorami, badaczami, a z czasem prawdopodobnie zostaliśmy artystami, nawet jeśli nie był to nasz pierwotny cel.

JO: Macie bardzo lojalnych, oddanych fanów, ale nawet oni narzekają na brak nowego materiału. Muszę zapytać – czy możemy oczekiwać czegoś nowego w najbliższej przyszłości?

JL: Kiedy czujesz, że nie masz nic nowego do dodania do tego, co już nagrałeś, mądrze i uczciwie jest nie nagrywać co 2 lata kolejnego albumu, który brzmiałby dla ciebie równie nudno, jak dla publiczności. Z łatwością moglibyśmy wydawać więcej, ale to oznaczałoby powtarzanie tego samego materiału raz po raz. Nasze motto zawsze było zupełnie inne: jeśli piosenka działa, zapomnijmy o przepisie i poszukajmy czegoś innego. To powiedziawszy, zagramy kilka nowych piosenek na żywo podczas nadchodzącej trasy i zobaczymy, co się stanie. To wszystko na najbliższą przyszłość.

JO: Wasz ostatni album studyjny "Pulse" wciąż budzi kontrowersje; dwa poprzednie także nie zyskały powszechnego uznania. Jesteście postrzegani jako innowatorzy i pionierzy; ale w jaki sposób pogodzić to z oddaną bazą fanów, którzy nie zawsze akceptują innowacje?

JL: Mówiąc oficjalnie, nigdy nie robiliśmy tego, czego ludzie by od nas oczekiwali, ponieważ nigdy nie czuliśmy się zobowiązani do zadowalania kogokolwiek lub czegokolwiek. Powszechne uznanie? Nigdy nas ono nie obchodziło.

JO: Wyprzedane koncerty na całym świecie mówią dużo. Ludzie wciąż chcą doświadczyć Front 242. Może więc nie ma potrzeby pisania nowego materiału?

JL: Można rzeczywiście tak na to patrzeć. Uważamy, że granie na żywo jest dobrą platformą dla ewolucji i mutacji. Wiele naszego materiału było lub jest grane na żywo zupełnie inaczej niż na płytach. Wiem, że nie odpowiedziałem poprawnie na twoje pytanie (śmiech). 

JO: Wasz wizerunek - moda militarna, maszyny, industrialne dźwięki, surowość i ciemność tekstów. Niektórzy ludzie traktują to poważnie. Czy wasz przekaz za tym wszystkim został źle rozumiany?

JL: Przekazu nie ma. Jesteśmy odzwierciedleniem tego, co według nas jest dzisiejszym światem. Można to interpretować na wiele sposobów. Często zadziwia mnie, co słuchacze słyszą i widzą w naszej muzyce: rzeczy, które zmierzają w zupełnie innych kierunkach niż to, co świadomie umieszczamy w danym utworze.

JO: Jak ważny jest element wizualny dla waszej muzyki? Współpracowaliście z takimi postaciami jak Anton Corbijn i Peter Christopherson. To również ważna część doświadczenia Front 242 na żywo.

JL: Myślę, że nasza muzyka od samego początku była bardzo wizualna. Bardzo sugestywna. Wszystkie elementy graficzne były od zawsze podstawowym elementem całego naszego projektu. Podobnie jak jego strona fizyczna i energetyczna.

JO: Wielu artystów wymienia was jako inspirację. Cały gatunek EBM jest przypisany konkretnie wam. Czy kiedykolwiek wyobrażałeś sobie zdobycie takiego statusu? Czy też to wszystko stało się przypadkiem?

JL: Nigdy nie wyobrażaliśmy sobie czegoś takiego i oczywiście nigdy nie był to nasz cel. To po prostu się stało. Mam kilka teorii na ten temat, które mogą wyjaśniać dlaczego tak się stało, ale nie jestem pewien, czy miałbym rację. Powiedzmy, że ten status to taki szczęśliwy produkt uboczny. No i na pewno milej jest być rozpoznawanym niż ignorowanym.

JO: Macie swoje miejsce w historii muzyki, ludzie rozpoznają waszą „markę”. Belgia jest dumna ze swojego piwa i Frontu! Ale dokąd zmierzacie? Jaki jest następny krok dla zespołu?

JL: Następnym krokiem jest - i zawsze było - robienie tego, co w naszej mocy, najlepiej jak mogliśmy i tak, jak chcieliśmy, w naszym tempie i przy pełnej wolności. Nigdy nie było planu głównego, tylko seria kroków w tym kierunku.

JO: Dziękuję za rozmowę!

Foto: materiały prasowe Winiary Bookings

Website by p3a