Jakub Oślak: Clockdust ukazał się bardzo szybko po Drift Code. Wydaje się, że oba pochodzą z tego samego źródła, tych samych sesji, inspiracji. Czy mógłbyś rozwinąć genezę nowego albumu i jego poprzednika?
Paul Webb: Większość materiału na Clockdust została nagrana w tym samym czasie, co Drift Code. Bardzo szybko zdałem sobie sprawę, że mam wystarczająco dużo utworów na dwa albumy, więc kiedy skończyłem nagrywanie, przez kilka tygodni próbowałem różnych kombinacji utworów na każdy album. Kiedy ostatecznie zdecydowałem, co ma gdzie iść, celowo nie słuchałem Clockdust przez rok, kiedy miksowałem Drift Code. Stało się tak, ponieważ chciałem uzyskać dystans i nową, jaśniejszą perspektywę podejścia do drugiego solowego albumu.
JO: Twój przełomowy album Out Of Season został nagrany 18 lat temu. Przez cały ten czas wydawało się, że to projekt jednorazowy. Co sprawiło, że powróciłeś do Rustin Man po tylu latach?
PW: Tak naprawdę to nigdy nie przestałem działać, jako Rustin Man. Przeszedłem prosto z trasy Out Of Season do mojej muzyki solowej. Wydanie tego zajęło dużo czasu, ponieważ musiałem nauczyć się pisać własnym głosem i zbudować domowe studio. Moja żona i ja założyliśmy rodzinę i chciałem poświęcić jej dużo czasu. Nie chciałem być jednym z tych ojców, którzy żałują, że nie widzieli jak ich dzieci dorastają.
JO: Clockdust i Drift Code brzmią bardziej osobiście, intymnie i introspekcyjnie, jeśli porównamy je z Out Of Season. Czy uważasz, że istnieje logiczny związek między tymi albumami, czy jeden może istnieć bez drugiego, czy z powodu czasu, który je dzieli, czy powinniśmy postrzegać je, jako całkowicie oderwane byty?
PW: Każdy album jest zawsze reakcją na poprzedni. Na tym polega ta osobista muzyczna podróż, aby za każdym razem próbować nowych rzeczy, biorąc pod uwagę to, czego się wcześniej nauczyłeś. Po swobodnej i improwizowanej muzyce ‘O’rang, poczułem, że warto przyjrzeć się bardziej tradycyjnym metodom pisania piosenek. Mniej więcej w tym czasie zacząłem słuchać muzyki z lat 40-tych. To był punkt wyjścia do napisania moich solowych albumów; centralne miejsce tych nagrań zajął mój wokal oraz chęć stworzenia iluzji nagrania zespołu na żywo. W rzeczywistości, wszystkie instrumenty były nagrywane w różnych momentach. Ta intymność i introspekcja, którą słyszysz, to prawdopodobnie to, że wszystkie główne decyzje muzyczne i dotyczące pisania piosenek pochodzą ode mnie, tworząc bardzo bezkompromisową muzykę.
JO: Clockdust został wydany w najdziwniejszych okolicznościach, ale niezależnie od tego, brzmi dosyć niesamowicie i ponuro. Czy szalony świat wokół nas miał wpływ na to, jak brzmi twój nowy album?
PW: Dla mnie wcale nie brzmi ponuro. Myślę o nim bardziej jak o ciepłym niedzielnym popołudniu. Ale to rzeczywiście dziwne, gdy płyta ukazuje się w tym samym tygodniu, kiedy cała wytwórnia zaczęła się izolować, a wszystkie sklepy z płytami zostały zamknięte. W najśmielszych snach nie wyobrażałem sobie, że Clockdust ukaże się w takim środowisku. Ale wydaje się, że niektóre piosenki nabierają przez to innego znaczenia, np „Carousel Days”, która opowiada o parze żyjącej w złych czasach, pocieszającej się nostalgicznymi wspomnieniami, kiedy życie było dobre. Myślę, że te piosenki można interpretować na różne sposoby w różnych czasach.
JO: W trakcie swojej kariery stworzyłeś trwały tandem artystyczny z Lee Harrisem. Co sprawia, że wasza dwójka trzyma się razem tak długo? Czy uważasz, że istnieje szansa na coś nowego w projekcie ‘O’Rang?
PW: Znamy się od czasów nastoletnich i przeżyliśmy razem wiele muzycznych przygód. Na poziomie artystycznym łatwo się ze sobą komunikujemy i zachowujemy wiele takich samych wartości muzycznych. Lee jest niesamowitym, wszechstronnym muzykiem, który ma swoje unikalne podejście do brzmienia i perkusji. Poza tym jest kimś, kto potrafi mnie naprawdę rozbawić, więc lubię spędzać czas w jego towarzystwie, co jest ważne przy wspólnej pracy. Nie ma planów na nowy album ‘O’rang.
JO: Jak wspominasz Marka Hollisa? Czy pozostawałeś z nim w kontakcie po opuszczeniu Talk Talk? Fani mieli nadzieję i wierzyli do końca, że jakiś nowy znak życia tego zespołu jest nadal możliwy?
PW: Pamiętam Marka, jako wyjątkowo poważnego, skoncentrowanego, inspirującego faceta, gdy z nim pracowaliśmy - i bardzo zabawnego gościa, gdy nie pracowaliśmy. Nie utrzymywałem z nim później kontaktu, ale szczerze mówiąc, nie utrzymuję szczególnego kontaktu z nikim, w tym z częścią mojej rodziny. Myślę, że ludzie, którzy mieli nadzieję na powrót Talk Talk, mogą pocieszyć się faktem, że nie rozmieniliśmy się na drobne, jak wiele innych zespołów w podobnych okolicznościach.
JO: Zarówno The Colour of Spring, jak i Spirit of Eden są przez wielu uważane za arcydzieła, a ewolucja Talk Talk od popowego do wpływowego, nowatorskiego zespołu jest niezwykła nawet jak na dzisiejsze standardy. Jakie jest twoje zdanie na ten temat z perspektywy czasu?
PW: Jestem bardzo dumny ze wszystkiego, co osiągnęliśmy, jako zespół, ale nie jestem kimś, kto dużo nad tym rozmyśla. Po tym jak kończę jedno nagranie przechodzę do następnego i tak naprawdę nie zwracam uwagi na to, co ludzie myślą o wcześniejszych płytach. Gdy ktoś mówi mi, że jedna z tych płyt była dla niego np. muzycznym tłem dla dawno utraconego lata lub czasu spędzonego na uniwersytecie, zawsze miło mi to słyszeć; ale to wszystko.
JO: Kiedy piszesz, komponujesz i nagrywasz jako Rustin Man, czy w jakikolwiek sposób wpływa na ciebie dziedzictwo Talk Talk, nie tylko jako osobiste doświadczenie, ale muzyka, która wciąż rezonuje?
PW: Niektóre wartości muzyczne pozostały ze mną od czasów Talk Talk. Celem każdego albumu zawsze było stworzenie niepowtarzalnej dla siebie atmosfery. Przyjmuję taką postawę: „wiedzieć więcej o tym, czego nie lubisz, niż o tym, co lubisz”. Nadal uważam to za zdrowe podejście do tworzenia muzyki, ponieważ zmusza cię do odkrywania nowych obszarów muzyki i powstrzymania się od lenistwa artystycznego, jeśli pozostajesz w strefie komfortu.
JO: Jakie były powody, dla których opuściłeś Talk Talk? Czy kiedykolwiek żałowałeś tej decyzji i zastanawiałeś się nad scenariuszami, „Co by było, gdyby…”?
PW: Nadszedł czas, aby pójść dalej. Nie snułem żadnych scenariuszy, „Co by było, gdyby…”, ponieważ dla mnie jednym z głównych powodów, dla których dziś mówi się o Talk Talk, jest to, że wszyscy dawali z siebie tyle, ile mogli; a kiedy skończyli, przestali.
JO: Jakie są kolejne kroki dla Rustin Man? Wygląda na to, że złapałeś kreatywny wiatr w żagle! Czy zastanawiałeś się nad przeniesieniem tej muzyki na scenę lub innymi formami występów na żywo (oczywiście, gdy wszystko wróci do normy)?
PW: Mam zaplanowane koncerty w listopadzie, po raz pierwszy od 17 lat, wraz z muzykami zespołu Dez Mona, których podziwiałem od lat, a których poznałem przy produkcji albumu Hilfe Kommt. Jestem bardzo podekscytowany pracą z tymi facetami i powierzeniem im tych piosenek na żywo.
JO: Dziękuję bardzo za rozmowę!
Foto: Lawrence Watson
Paul Webb nie próżnuje i okrągły rok po Drift Code przynosi nam zupełnie nowy krążek wydany pod szyldem Rustin Man.
Były gitarzysta grupy Talk Talk Paul Webb powrócił po 16 latach pod szyldem Rustin Man.
Paul Webb (ex-Talk Talk) wydał nowy album "Clockdust" (Domino Recording) - drugi w ciągu dwóch lat sygnowany nazwą Rustin Man.